Kosmos nie jest już domeną tylko naukowców i pasjonatów. Dziś to obszar rywalizacji politycznej i gospodarczej oraz arena, na której nowoczesne państwa muszą zadbać o swoje bezpieczeństwo i suwerenność. Duzi gracze to rozumieją i nie skąpią funduszy.

Choć kwestia ta nie jest formalnie uregulowana w prawie międzynarodowym, powszechnie przyjmuje się, że przestrzeń kosmiczna zaczyna się powyżej tzw. linii Kármána, czyli ponad 100 km nad powierzchnią Ziemi. W przeciwieństwie do przestrzeni powietrznej nad terytorium danego państwa, znajdująca się nad nią przestrzeń kosmiczna nie podlega władzy tego kraju. Samolot zwiadowczy U-2, pilotowany przez Gary’ego Powersa i zestrzelony w maju 1960 r. nad ZSRR, bez wątpienia naruszył sowiecką przestrzeń powietrzną. Tymczasem przesuwające się na orbicie nad dzisiejszą Rosją satelity rozpoznawcze takiego naruszenia nie dokonują. Są więc doskonałym narzędziem szpiegowskim. To jednak tylko jeden z wielu powodów, dlaczego światowe potęgi militarne i gospodarcze chcą w kosmosie mieć mocne przyczółki lub wręcz tam dominować.

Przestrzeń kosmiczna, zwłaszcza rozmaite orbity użytkowe dla satelitów, ma ogromne znaczenie dla dzisiejszej, nowoczesnej gospodarki. Satelity realizują istotne zadania i wspierają mnóstwo sektorów, działając w istocie na trzech głównych polach: obserwacji Ziemi, pozycjonowaniu i nawigacji oraz telekomunikacji. Wspomniane orbity okołoziemskie mają jednakże ograniczoną pojemność. W dobie rozwoju wielkich konstelacji satelitarnych (np. telekomunikacyjny Starlink) w sąsiedztwie planety zaczyna być naprawdę tłoczno. To z kolej może prowadzić do zderzeń satelitów i nieuchronnego przyrostu ilości tzw. kosmicznych śmieci. Stąd miejsce na orbicie może być traktowane jako ograniczony zasób, o który poszczególne kraje rywalizują. Jaskrawym tego przykładem była w latach 70 ub. wieku Deklaracja Bogotańska – próba prawnego zawłaszczenia części, szczególnie pożądanej, orbity geostacjonarnej przez grupę państw leżących wzdłuż ziemskiego równika (satelita na orbicie geostacjonarnej porusza się w płaszczyźnie równika, a jego jeden obieg trwa tyle samo, co obrót planety wokół własnej osi; dlatego dla obserwatora na Ziemi taki satelita stale utrzymuje się w jednym punkcie na niebie).

A którzy gracze są dziś najmocniejsi w domenie kosmicznej? Wydaje się, że doskonałym miernikiem w tym zakresie jest zestawienie pokazujące liczbę startów rakiet przeprowadzonych przez poszczególne państwa w roku 2020. Dwa pierwsze miejsca w tabeli zajmują bezsprzecznie USA i Chiny. Ten duet liczy się najbardziej i w najbliższych latach będzie nadawać ton w zakresie eksploracji przestrzeni kosmicznej.

USA i spółka – wielkie wizje kosmicznych liderów

Liderem pozostają Stany Zjednoczone. Podmioty amerykańskie zrealizowały w minionym roku 44 starty orbitalne (wliczając starty realizowane z Nowej Zelandii przez firmę Rocket Lab), z których 40 (90,9%) zakończyło się sukcesem. W większości z tych misji ładunki wynosiły na orbitę rakiety Falcon, produkowane przez Space Exploration Technologies, czyli przedsiębiorstwo znane na całym świecie jako SpaceX i zarządzane przez charyzmatycznego wizjonera Elona Muska. Rakiety Muska wystrzeliwują także satelity dla firm komercyjnych, na przykład dla operatorów telekomunikacyjnych, jak luksemburski SES czy izraelski Spacecom. Jednak kluczowym klientem SpaceX jest amerykański rząd, na rzecz którego przewoźnik wynosi ładunki wojskowe, np. satelity systemu GPS. Od lat SpaceX przewozi też towary z Ziemi na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) i z powrotem. W ostatnim czasie natomiast wreszcie ruszył pełną parą mocno opóźniony Commercial Crew Program. W ramach tego działania kapsuła SpaceX Crew Dragon obsługuje transport astronautów NASA na ISS. Takie samo zadanie będzie też wkrótce wykonywać firma Boeing ze swoim statkiem załogowym CST-100 Starliner.

Poza realizowaniem celów naukowych posiadanie własnych astronautów na pokładzie ISS jest dla Waszyngtonu kwestią prestiżu i demonstrowania swojego znaczenia. Po wycofaniu z użytku wahadłowców w roku 2011 Amerykanie przez blisko dekadę latali na stację kosmiczną rosyjskimi Sojuzami. O tej przykrej i długotrwałej konieczności wolą z pewnością jak najszybciej zapomnieć, w czym niewątpliwie pomaga skuteczność Crew Dragona.

Cały proces odejścia od promów kosmicznych i powierzenia transportu astronautów firmom komercyjnym pokazuje ważną tendencję, która szczególnie mocno widoczna jest w USA, ale nie tylko tam. W części krajów misje kosmiczne na potęgę komercjalizują się i prywatyzują. Wizjoner Musk buduje swoje potężne imperium SpaceX z teoretycznym zamiarem rychłego dostarczania ludzi na Marsa i to na szeroką skalę. W dalszej perspektywie widzi powstanie prężnej ludzkiej kolonii na Czerwonej Planecie. Być może przynajmniej część z tych marzeń uda się zrealizować w najbliższych dekadach, natomiast bez wątpienia warunkiem utrzymania rozwoju Space Exploration Technologies jest dalsza ścisła współpraca koncernu z administracją.

Warto wskazać, że w USA działa jeszcze wiele innych dużych firm kosmicznych. To choćby założone przez twórcę imperium Amazona, Jeffa Bezosa, Blue Origin. Obok wspomnianych już Falconów satelity rządowe wynoszą też rakiety Atlas i Delta, których operatorem jest joint venture United Launch Alliance, tworzone w 50% przez Lockheed Martin i w 50% przez Boeinga. Wyróżniającym się podmiotem jest również Northrop Grumman, który produkuje statki serwisowe MEV (Mission Extension Vehicle), zdolne zapewnić w kosmosie obsługę techniczną satelitom pracującym na orbicie geostacjonarnej, w odległości blisko 36 tys. km od Ziemi. NG jest także głównym wykonawcą niezwykle ważnego, ekstremalnie drogiego i mocno już niestety opóźnionego Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, następcy wysłużonego Hubble Space Telescope.

Chiny – ciemna strona Księżyca i podróże tajkonautów

Na drugim miejscu we wspomnianym rankingu zrealizowanych startów rakiet uplasowały się Chiny. Państwo Środka dysponujące ogromnymi zasobami ludzkimi i wielkimi środkami finansowymi szybko goni lidera. Z ChRL odbyło się w 2020 r. 39 startów, z czego 35 zakończyło się powodzeniem (89,7%). Chiny masowo wysyłają na orbitę zaawansowane satelity – obserwacyjne i telekomunikacyjne. Realizują również ambitne misje naukowe. Na początku 2019 r. na Księżycu został z powodzeniem posadzony lądownik Chang’e 4. To pierwsza w historii sonda kosmiczna, która bezpiecznie wylądowała na niewidocznej z  Ziemi stronie Srebrnego Globu. Pod nazwą Tiangong (Niebiański Pałac) Chiny konsekwentnie budują natomiast kolejne, coraz większe stacje kosmiczne, odwiedzane na orbicie przez załogi tajkonautów (chińskich astronautów).

Wynoszenie chińskich ładunków w przestrzeń kosmiczną odbywa się z wykorzystaniem produkowanych przez podmioty państwowe rakiet nośnych z rodziny Chang Zheng (Długi Marsz). Nieśmiało pojawiają się natomiast także rakiety firm prywatnych – projekty takie jak Ceres czy Hyperbola. Ambicje Pekinu sięgają daleko. Dzięki sukcesowi misji kosmicznej Chang’e 5 Chiny jako trzeci kraj po USA i ZSRR sprowadziły na Ziemię próbki gruntu z Księżyca. Obecne założenia programowe mówią ponadto o lądowaniu tajkonautów na Marsie między 2040 a 2060 rokiem.

Rosja – ambitne i… opóźnione projekty

Rosja, w czasach sowieckich grająca pierwsze skrzypce w wyścigu kosmicznym, dziś wydaje się pozostawać w tyle. W 2020 r. zrealizowała 17 startów, z czego wszystkie były udane. Program kosmiczny koordynowany jest tam przez państwowego molocha – Korporację Państwową ds. Działalności Kosmicznej „Roskosmos” (do roku 2015 Roskosmos funkcjonował jako Federalna Agencja Kosmiczna). Na czele tej instytucji stoi zaufany człowiek Władimira Putina – Dmitrij Rogozin.

Rosjanie prowadzą ożywioną działalność w zakresie eksploracji kosmosu, ale jest to działalność raczej rutynowa. Wynoszą na orbity satelity oraz dostarczają wyposażenie i astronautów na ISS. Natomiast bardziej ambitne projekty pozostają w sferze zapowiedzi (na przykład wysłanie kosmonautów na Księżyc nowym statkiem Federacja), a szereg z nich jest opóźniony. Prace nad nową rodziną rosyjskich rakiet nośnych Angara ciągną się już trzecią dekadę. Póki co konstrukcja odbyła nieliczne loty próbne, w 2014 i 2020 roku.

Rosyjscy inżynierowie wciąż pracują także nad modułem Nauka, który miał zostać dołączony do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w… 2007 roku! Być może poleci na orbitę latem tego roku. Nie najlepiej idzie również budowa kosmodromu Wostocznyj, który ma pomóc Rosji uniezależnić się od historycznego centrum kosmicznego Bajkonur, za którego dzierżawę Federacja musi obecnie płacić Kazachstanowi. Budowa Wostocznego ciągnie się od 2011 roku, zaś przy okazji tego procesu zdefraudowano olbrzymie sumy. Jak podawał w listopadzie 2019 portal Space24.pl: „według prokuratury generalnej w latach 2014-2018 ujawniono przy realizacji budowy około 17 tys. naruszeń – sprzeniewierzane były środki z budżetu, nie płacono robotnikom, przekraczano terminy realizacji. Wszczęto łącznie 140 spraw karnych, a szkody oceniano na 11 mld rubli (ok. 172,3 mln USD), z których zdołano odzyskać 3,5 miliarda (ok. 54,8 mln USD). W zeszłym roku skazano w związku z naruszeniami 27 osób.”

Europa i reszta świata – kto rozpycha się w kosmosie?

Europa przeprowadziła łącznie w ubiegłym roku 5 startów rakiet, z czego 4 przebiegły prawidłowo (80%). Dużym sukcesem Unii Europejskiej jest stworzenie potężnych konstelacji satelitarnych: Copernicus – na rzecz obserwacji Ziemi – oraz Galileo – globalnego systemu pozycjonowania. W tworzeniu obydwu systemów ogromny udział miała Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która jednakże nie jest agendą UE.

Jeśli chodzi o budowę satelitów, na starym kontynencie działają trzy potężne koncerny, z których każdy może pełnić rolę integratora (ang. prime), czyli głównego wykonawcy przy budowie dużego satelity, np. obserwacyjnego czy telekomunikacyjnego. Te przedsiębiorstwa to: niemieckie OHB, Airbus Defence and Space oraz Thales Alenia Space. Autonomię w dostępie do przestrzeni kosmicznej zapewniają Europie głównie rakiety Ariane oraz Vega. Startują z europejskiego kosmodromu położonego niedaleko Kourou, w Gujanie Francuskiej.

Warto jeszcze wspomnieć o kilku państwach azjatyckich. Japonia z powodzeniem zrealizowała w 2020 roku 4 starty. Tamtejsza agencja kosmiczna JAXA uczestniczy w programie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jej bezzałogowe statki HTV dostarczają na ISS zaopatrzenie. W programie ISS uczestniczy również Kanada, będąca ponadto, co ciekawe, członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Szeroko w kosmosie rozpychają się również Indie. Kraj ten już przy pierwszej próbie udanie wprowadził na orbitę wokół Marsa sondę Mars Orbiter Mission. Rakieta PSLV Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych (ISRO) ustanowiła w 2017 r. światowy rekord (dziś już nieaktualny, pobity przez SpaceX), jednorazowo wynosząc w kosmos 104 satelity naraz.

Swoje kosmiczne ambicje realizuje także Izrael, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Iran, którego poczynania wyjątkowo aktywnie śledziła administracja Donalda Trumpa. USA zarzucały Teheranowi, że pod płaszczykiem programu kosmicznego szykuje się do produkcji międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM). Izrael był natomiast o krok od wejścia do ekskluzywnego klubu krajów, które przeprowadziły udane lądowanie na Księżycu. Jednak wybudowany przy udziale koncernu Israeli Aerospace Industries (IAI) łazik Beresheet rozbił się przy próbie podejścia do lądowania na Srebrnym Globie w kwietniu 2019 roku.

Przybywamy w pokoju, więc szykujemy się na wojnę?

Poza badaniami naukowymi i szerokim wykorzystaniem gospodarczym kosmosu – za sprawą satelitów obserwacyjnych, telekomunikacyjnych oraz tych odpowiedzialnych za nawigację i pozycjonowanie – przestrzeń wokół naszej planety ma też istotne znaczenie militarne. Najlepszym potwierdzeniem tego jest fakt, że w listopadzie 2019 roku państwa zrzeszone w NATO zdecydowały o traktowaniu przestrzeni kosmicznej jako piątego obszaru działań operacyjnych Sojuszu, obok lądu, morza, przestrzeni powietrznej i cyberprzestrzeni. W kolejnym roku zapadła decyzja o utworzeniu natowskiego centrum operacji kosmicznych – NATO Space Center.

Natomiast administracja Donalda Trumpa doprowadziła do powołania US Space Force. Dziś Siły Kosmiczne stanowią oficjalnie szósty rodzaj amerykańskich sił zbrojnych obok US Army, US Navy, US Air Force, US Marine Corps oraz US Coast Guard (Straż Wybrzeża). Istotnym zadaniem US Space Force jest ochrona amerykańskich satelitów przed wrogimi poczynaniami statków rosyjskich bądź chińskich wobec tych urządzeń. Przy okazji warto wspomnieć, że zdolność zniszczenia krążącego po orbicie satelity posiadły również Indie, co jasno pokazał udany test broni antysatelitarnej (ASAT), przeprowadzony w marcu 2019 roku.

W połowie lipca 2019 r. prezydent Emmanuel Macron ogłosił plany utworzenia dowództwa sił kosmicznych Francji. Wkrótce potem odpowiedzialna za siły zbrojne V Republiki minister Florence Parly nakreśliła plan podjęcia realnych działań celem ochrony francuskiego potencjału obronnego na orbicie, zapowiadając „opracowanie systemu samoobrony swych satelitów oraz wzmocnienie ich potencjału rozpoznawczego”. Za tymi planami ma również pójść zwiększenie funduszy na tak postawione cele. O możliwości budowy Europejskich Sił Kosmicznych wspominała natomiast na początku 2019 r. Elżbieta Bieńkowska, ówczesna Europejska Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego, Przemysłu, Przedsiębiorczości i MŚP.

Polska na kosmicznej mapie

Gdzie w tym wszystkim jest Polska? Kilka satelitów naszego kraju znalazło się już w przestrzeni kosmicznej. Były to niewielkie statki studenckie, platformy testowe lub satelity naukowe. Polskie podmioty intensywnie pracują nad budową rakiet suborbitalnych, czyli takich, które umożliwiają przekroczenie granicy przestrzeni kosmicznej, natomiast nie wprowadzają ładunku na orbitę. Warto tu wskazać w szczególności rakietę SIR (Suborbital Inexpensive Rocket) konsekwentnie opracowywaną przez firmę SpaceForest z Gdyni oraz rakietę Bursztyn, nad którą pracują specjaliści z warszawskiego Instytutu Lotnictwa – Sieci Badawczej Łukasiewicz.

Krajowe firmy odnoszą sukcesy w projektach Europejskiej Agencji Kosmicznej czy misjach realizowanych przez NASA. Polskie elementy znajdują się w licznych sondach badających zarówno powierzchnię, jak i atmosferę Marsa – przykładem są choćby detektory podczerwieni od Vigo System na pokładzie łazika Curiosity czy kamera CaSSIS działająca na krążącym wokół Czerwonej Planety statku Trace Gas Orbiter, współtworzona przez Creotech Instruments. Wzrost sektora wspiera Agencja Rozwoju Przemysłu, m.in. inwestując w specjalizujące się w robotyce przedsiębiorstwo PIAP Space. Działania w ramach branży pomaga koordynować bardzo aktywny Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego.

Generalnie jednak, patrząc na „polski kosmos”, wydaje się, że po stronie rządzących nadal brakuje w tej dziedzinie jednoznacznej wizji rozwoju – choćby w kwestii własnych zdolności satelitarnej obserwacji Ziemi. Na początku 2017 r. Rada Ministrów przyjęła Polską Strategię Kosmiczną, która dość ogólnikowo formułuje cele dla branży. Wciąż czekamy na od dawna zapowiadany dokument wykonawczy do Strategii – Krajowy Program Kosmiczny. Być może jego kształt wyklaruje się ostatecznie pod okiem nowego prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej (PAK), który niedawno objął to stanowisko.

Jednak by PAK mógł stać się ważnym ośrodkiem kształtowania polskiej polityki kosmicznej, musi posiadać, po pierwsze, jasno przydzielone zadania i kompetencje. Po drugie, musi dysponować stosownym budżetem, który pozwoli realnie wspierać firmy znad Wisły, umiejętnie generując popyt ze strony administracji publicznej na produkty oraz usługi tychże firm. Za tym wszystkim powinno jeszcze nadążać ustawodawstwo, które nie zawsze odpowiada na najpilniejsze potrzeby branży. Przykład? Wciąż brakuje nam ustawy o działalności kosmicznej oraz Krajowym Rejestrze Obiektów Kosmicznych. Przed nami więc jeszcze długa droga i nie chodzi tylko o 100 km do linii Kármána.

O autorze

Paweł Ziemnicki

ekspert branży kosmicznej. W przeszłości pracował w planetarium warszawskiego Centrum Nauki Kopernik. Później pełnił rolę redaktora naczelnego portalu Space24.pl. Obecnie zajmuje się dystrybucją zobrazowań satelitarnych. Autor książki "Kosmos. Gwiezdna podróż" (https://www.znak.com.pl/ksiazka/kosmos-gwiezdna-podroz-pawel-ziemnicki-73623) - przewodnika po Układzie Słonecznym dla dzieci i młodzieży.

Zobacz wszystkie artykuły autora