Tajemnica skuteczności Viktora Orbána w polityce wewnętrznej polega między innymi na tym, że nie forsuje on rozwiązań, których nie popiera co najmniej 60% społeczeństwa. Zdarzały się w ciągu ostatnich dwunastu lat sytuacje, kiedy podejmował decyzje wbrew woli większości Węgrów, ale musiał się z tych postanowień szybko wycofywać. Tak było np. w przypadku opodatkowania internetu. Wówczas na ulice wyszły tłumy protestujących, głównie młodzieży, dla której bezpłatny dostęp do sieci to jedno z podstawowych, przyrodzonych i niezbywalnych praw człowieka. Podobnie było, gdy Fidesz wprowadził niedziele wolne od handlu. Opozycja postanowiła zorganizować referendum i zaczęła zbierać podpisy pod wnioskiem o rozpisanie ogólnonarodowego plebiscytu w tej sprawie. Sondaże wskazywały, że większość mieszkańców Węgier poprze przeciwników rządu. W tej sytuacji Viktor Orbán, by uniknąć porażki, wycofał się ze swego pomysłu i przywrócił handel w niedziele.
Wybory 2018: nie dla relokacji uchodźców
Przed każdymi wyborami parlamentarnymi lider Fideszu dąży do tego, by jako pierwszy narzucić narrację, która powinna zdominować przebieg kampanii. Stara się przy tym wybierać taką oś sporu, co do której ma pewność, że większość mieszkańców opowie się po jego stronie. W 2018 roku był to problem związany z niekontrolowaną imigracją oraz forsowanym przez Unię Europejską przymusowym, kwotowym mechanizmem relokacji uchodźców. Dzięki uczynieniu tego zagadnienia tematem numer jeden kampanii, Fidesz zdołał zdobyć większość konstytucyjną.
Wybory 2022, odsłona pierwsza: zapobieganie deprawacji nieletnich
Podobnie zamierzał postąpić przed ostatnimi wyborami, które odbyły się w kwietniu. Już w czerwcu 2021 roku, a więc dziesięć miesięcy przed głosowaniem, narzucił przeciwnikom warunki gry. Wtedy to właśnie węgierski parlament przyjął ustawę chroniącą osoby nieletnie przed pedofilią, pornografią oraz niekontrolowaną seksualizacją. Madziarscy posłowie uchwalili, że nikt nie ma prawa prowadzić edukacji seksualnej dzieci bez wiedzy i zgody ich rodziców, propagować wśród nich zmiany płci oraz homoseksualizmu, a także podważać biologicznej tożsamości płciowej, z którą się urodziły. Ustawodawcy stwierdzili, że na państwie spoczywa obowiązek ochrony nieletnich przed tego typu działaniami, dopóki nie skończą oni 18 lat.
Gdy ustawa spotkała się ze zmasowaną krytyką Unii Europejskiej, Viktor Orbán zadecydował, że w dniu wyborów parlamentarnych odbędzie się także referendum, w którym obywatelom zadane zostaną cztery pytania: 1) czy popierasz organizowanie w szkołach publicznych zajęć dla nieletnich dotyczących orientacji seksualnych bez zgody rodziców? 2) czy popierasz promocję zabiegów zmiany płci wśród nieletnich? 3) czy popierasz nieograniczoną ekspozycję nieletnich na treści medialne o charakterze seksualnym, które mogą wpływać na ich rozwój? 4) czy popierasz projekcje treści audiowizualnych wspierających zmianę płci wśród nieletnich? Z sondaży wynikało, że na tak zadane pytania referendalne zamierza odpowiedzieć, tak jak życzy sobie tego Fidesz, odpowiednio: 73, 86, 84 i 83 proc. obywateli. Viktor Orbán pewny był więc wygranej.
Węgierski premier wytrącił przy okazji broń z ręki środowiskom LGBT, które lubią przedstawiać się jako prześladowana mniejszość. W ustawie antypedofilskiej bezbronnymi ofiarami, które należy bronić przed deprawacją i wykorzystaniem, stały się dzieci. Fidesz w oczach społeczeństwa nie okazał się więc partią agresywną, atakującą mniejszości, lecz broniącą najsłabszych i najbardziej bezradnych.
Wybory 2022, odsłona druga: walka z inflacją
W październiku 2021 roku sytuacja jednak gwałtownie się zmieniła. Unia Europejska na skutek niezwykle kosztownej, zielonej transformacji energetycznej oraz polityki surowcowej Rosji, windującej ceny gazu i ropy, znalazła się w kryzysie. Na całym kontynencie zapanowała drożyzna i podskoczyła inflacja. Problem ten nie ominął także Węgrów. Postanowiła wykorzystać to tamtejsza opozycja i uczynić z problemów gospodarczych wiodący temat kampanii.
Viktor Orbán podjął jednak rzuconą rękawicę i to, co miało być jego słabością, postanowił uczynić swoją siłą. W listopadzie rząd ustalił więc maksymalną cenę na benzynę i olej napędowy w wysokości 480 forintów. Stacjom, które sprzedawałyby paliwo drożej, zagrożono zamknięciem. Od 1 lutego wprowadzono również ceny regulowane sześciu artykułów spożywczych: mąki, cukru, oleju słonecznikowego, mleka, nóżek wieprzowych i piersi z kurczaka, ustalając je na poziomie sprzed 15 października 2021 roku.
1 lutego Viktor Orbán poleciał do Moskwy, gdzie wynegocjował długoterminowy kontrakt na zakup gazu po cenie kilka razy niższej niż w innych państwach Unii Europejskiej. W sytuacji, gdy 85 proc. gazu ziemnego i 64 proc. ropy naftowej, zużywanych na Węgrzech, pochodziło z Rosji, wizyta lidera Fideszu na Kremlu odebrana została przez większość Madziarów jako sukces premiera. Udana obrona przed inflacją i drożyzną miała stanowić główny atut Fideszu przed wyborami.
Wybory 2022, odsłona trzecia: jak najdalej od wojny
Sytuacja zmieniła się jednak po raz kolejny, gdy 24 lutego armia rosyjska najechała na Ukrainę. To po raz kolejny wymusiło zmianę głównego tematu kampanii, którym od tamtego czasu stała się wojna. W tej sprawie rząd Fideszu z jednej strony potępił agresję, poparł wszelkie sankcje nałożone przez UE i NATO na Rosję oraz udzielił pomocy humanitarnej uchodźcom z Ukrainy, jednak z drugiej strony sprzeciwił się zerwaniu kontraktów energetycznych z Moskwą i odmówił dostarczania na Ukrainę broni, a nawet jej tranzytu przez swoje terytorium. Nieco inne stanowisko zajęła opozycja lewicowo-liberalna, która domagała się większego zaangażowania po stronie Kijowa, stawiając za wzór między innymi Polskę. Fidesz odpowiedział jej z kolei, że nie pozwoli wciągnąć Węgrów w konflikt zbrojny i nie zamierza płacić ceny za wojnę, której nie uważa za swoją.
Chwila prawdy nadeszła podczas kwietniowych wyborów. Okazało się, że partia Viktora Orbána po raz czwarty z rzędu zdobyła większość konstytucyjną. Po raz kolejny lider prawicy podjął decyzję, która odzwierciedlała stanowisko większości Węgrów. Dla uważnych obserwatorów było to do przewidzenia – w marcu ośrodek Századveg ogłosił wyniki badań, z których wynikało, że 68 proc. respondentów popiera stosunek rządu do konfliktu na Ukrainie.
Postępowanie Viktora Orbána rozczarowało wielu jego sympatyków w Polsce. Ich pretensje powinny być jednak kierowane nie tyle pod adresem premiera Węgier, ile pod adresem tamtejszego społeczeństwa. On tylko forsuje te rozwiązania, które cieszą się aprobatą większości obywateli. Z opublikowanego niedawno raportu sporządzonego przez specjalizujący się w tematyce środkowoeuropejskiej think tank GLOBSEC wynika, że dla 58% Węgrów głównym partnerem strategicznym są Niemcy, aż dla 35% – Rosja, a tylko dla 13% – USA. Tak niskiego poparcia dla sojuszu z Ameryką nie ma w żadnym innym kraju Europy Środkowej. Warto o tym pamiętać, analizując kolejne posunięcia władz w Budapeszcie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury