Rewolucja godności i agresja rosyjska stały się punktem zwrotnym w najnowszej historii Ukrainy. Wydarzenia te zainicjowały bezprecedensowe zmiany w ukraińskiej polityce wewnętrznej i zagranicznej.
Najbardziej doniosłą ich konsekwencją stał się gwałtowny „rozwód” z Rosją, który unieważnił strategiczny dylemat obecny w ukraińskim myśleniu przez ponad dwie dekady po odzyskaniu niepodległości. Sprowadzał się on do próby pogodzenia polityki integracji europejskiej przy jednoczesnym zachowaniu w miarę poprawnych relacji z Rosją.
ZERWANIE Z ROSJĄ
Podejście to, przez wiele lat określane mianem wielowektorowości (w istocie była to dwuwektorowość), zakończyło się z hukiem w pierwszych miesiącach 2014 roku. Ówczesne wydarzenia udowodniły, że próba pogodzenia przez Ukrainę aspiracji europejskich z chęcią utrzymania „braterskich” relacji z Moskwą jest celem niemożliwym do zrealizowania. Oczywistą przyczyną była imperialna postawa Rosji, która tradycyjnie postrzega swoje otoczenie międzynarodowe jako grę o sumie zerowej. Ukraińska suwerenność jest uznawana za zagrożenie dla kluczowych interesów strategicznych Kremla, zaś Ukraina ma rację bytu wyłącznie jako rosyjski satelita o ograniczonej suwerenności.
Decyzja Rosji o aneksji Krymu i wywołaniu wojny w Donbasie sprawiła, że stosunki rosyjsko-ukraińskie już nigdy nie będą takie jak do 2014 roku. Polityka Kremla unieważniła ukraińską konieczność balansowania między Moskwą a Zachodem. Kijów rozpoczął szybki proces wychodzenia z rosyjskiej strefy wpływów i jednoznacznie wybrał kierunek euroatlantycki jako strategiczny. Co ważne, wybór ten nie ma dzisiaj alternatywy i został poparty nie tylko przez znaczną większość elit, ale – po raz pierwszy w takiej skali – przez ogromną część społeczeństwa. Sondaże pokazują najwyższy w historii poziom społecznego poparcia dla integracji z UE i NATO. Wynika to również z przyspieszonego procesu wzmacniania ukraińskiej tożsamości narodowej i państwowej oraz jej ekspansji we wschodniej i południowej części kraju, gdzie dotychczas była najsłabsza.
Zerwanie Ukrainy z Rosją to jedna z najważniejszych zmian w Europie po 1991 roku, choć – jak się wydaje – wciąż słabo uświadomiona przez elity europejskie. Ma ona również niezwykle istotne implikacje dla Polski i stanowi realizację celów klasycznego polskiego myślenia o Europie Wschodniej, sięgającego jeszcze do koncepcji piłsudczykowskich, a następnie myśli paryskiej „Kultury”. Wyłoniło się bowiem niezależne od Rosji państwo ukraińskie, będące trwałym bytem międzynarodowym, które uznało integrację z Zachodem za jedyną możliwą opcję. Ta nowa, upodmiotowiona Ukraina wywraca do góry nogami dotychczasową sytuację międzynarodową w regionie.
TRUDNA EUROPEIZACJA
Wojnie z Rosją towarzyszy ambitny projekt modernizacji państwa ukraińskiego. Złudzeniem byłoby jednak twierdzenie, że rezultatem rewolucji godności stała się automatyczna europeizacja Ukrainy. Doświadczenia ostatnich czterech lat pokazują, że należy raczej mówić o początku bardzo trudnej drogi. Z jednej strony, zainicjowany został bezprecedensowy proces reform w wielu sferach: od armii i sektora gazowego, przez szkolnictwo, ochronę zdrowia, po wymiar sprawiedliwości. Z drugiej jednak strony, naprawa państwa z żadnej z kluczowych dziedzin jego funkcjonowania nie została doprowadzona do końca, zaś sam proces reform pozostaje w znacznym stopniu rozczarowujący. Wciąż brakuje masy krytycznej, żeby zainicjowany proces doprowadzić do końca.
Aby uzmysłowić sobie, gdzie tkwi przyczyna postmajdanowych porażek, które świetnie widać także w badaniach opinii publicznej (71 proc. Ukraińców uważa, że ich państwo zmierza w złą stronę), należy pamiętać, co stało się na Ukrainie przez ponad dwie dekady niepodległości. Fundamentalnej transformacji wymaga powstały w tym okresie antyrozwojowy system, który – choć osłabiony po 2014 roku – wciąż broni się przed zmianami. Jego zwornikiem są skorumpowani politycy, dla których fundamentalna rewizja reguł gry stanowi śmiertelne zagrożenie. Jest zresztą zadziwiającym paradoksem, że większość graczy politycznych na Ukrainie A.D. 2018 stanowią osoby obecne w niej od kilkunastu i więcej lat, zaś pierwsze miejsce w sondażach przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi zajmuje skompromitowana Julia Tymoszenko. Trudno jest budować nowe państwo w oparciu o stare kadry.
W rezultacie ukraińską politykę nadal napędza mechanizm oligarchiczny. Jego istotą są wpływy nieformalne niewielkiej grupy osób dysponujących wielkimi zasobami finansowymi, aktywami przemysłowymi i kontrolą nad mediami. Nieodłączną częścią pozostaje też systemowa korupcja. Taki mechanizm zawsze pozostanie dysfunkcjonalny i będzie prowadził od jedno kryzysu do drugiego, co najwyżej interwały między nimi będą różne.
Osiągnięcie przełomu w procesie transformacji państwa wymaga wymiany dużej części elity politycznej, zmiany reguł w grze politycznej i punktu zwrotnego w walce z korupcją. Towarzyszyć temu musi stworzenie warunków do wyjścia z długotrwałej zapaści ekonomicznej. 45-milionowa Ukraina jest dzisiaj karłem gospodarczym. Ukraiński PKB w wysokości około 100 mld dolarów jest nieco ponad dwukrotnie większy od 10-milionowej Białorusi i pięciokrotnie mniejszy niż Polski. Przyszłość państwa ukraińskiego zależeć będzie również od efektywności gospodarki i zdolności zapewnienia trwałego wzrostu.
JAKA UKRAINA?
Mimo ledwie zarysowanych wyżej problemów i wyzwań, jakie stoją przed Ukrainą, nie ma ona dzisiaj innego wyboru niż kontynuowanie reform. Pytanie brzmi bowiem: nie – czy w ogóle, ale jak długo ten proces może potrwać i w jakim stopniu okaże się skuteczny. Od tego zależy bowiem ukraińskie być albo nie być. Można zatem ostrożnie oczekiwać, że powstanie stabilnej Ukrainy, zakotwiczonej na Zachodzie, która stopniowo niweluje narosły przez lata dystans rozwojowy, będzie jedynie sprawą mniej lub bardziej odległej przyszłości. Dopiero wówczas można zacząć mówić o dokonanej rewolucji. Jakie to będzie państwo – pozostaje jednak sprawą otwartą.
Polska należy do tych krajów europejskich, które są najbardziej zainteresowane losem Ukrainy i wspierają ją niezmiennie na wielu płaszczyznach. Wynika to z uwarunkowań geograficznych i tego, że rozwój i stabilność (a nie tylko stabilizacja) bliskiego sąsiada oraz jego zakończona sukcesem integracja euroatlantycka leżą w naszym interesie. Jeśli ktoś ma wątpliwości warto poddać analizie politykę Niemiec wobec Polski po 1989 roku. Ważne jest również, że wiele istotnych spraw międzynarodowych Kijów widzi podobne jak Warszawa, w tym zagrożenia rosyjskie i konieczność utrzymania obecności Stanów Zjednoczonych w regionie. Jednocześnie nie należy nadinterpretowywać obecnego zbliżenia Ukrainy z Berlinem, gdyż ma ono nadal charakter bardziej taktyczny niż strategiczny.
Oczywiście sprawą, która niezmiennie psuje klimat w relacjach polsko-ukraińskich, jest kwestia trudnej wspólnej historii, w tym przede wszystkim tego, co wydarzyło się na Wołyniu. Nasze obecne spory wynikają jednak nie tylko z tego, że stery polityki historycznej Kijowa przejęli zachodnioukraińscy nacjonaliści, z którymi osiągnięcie porozumienia nigdy nie będzie możliwe. Jest to również konsekwencja nowej ukraińskiej asertywności widocznej zresztą nie tylko wobec Polski.
Wojciech Konończuk – Analityk w Ośrodku Studiów wschodnich (OSW), w którym kieruje Zespołem Białorusi, Ukrainy i Mołdawii.