Zielona energia była w tym roku na Ukrainie obiektem szerokiej rozgrywki: z udziałem producentów, zagranicznych inwestorów, oligarchów, Sądu Konstytucyjnego i parlamentu. Dynamika rozwoju sektora jest duża – ale czy problemy polityczne i ekonomiczne jej nie wstrzymają?

Problemy energetyki na Ukrainie oddziałują na wiele aspektów funkcjonowania tego kraju: nie tylko na ekonomię czy klimat, jak w każdym kraju, ale również na sprawy międzynarodowe (uwalnianie się od zależności od Rosji i okupowanych przez nią terenów) czy wręcz makropolityczne (wpływ wielkiego biznesu na państwo).

Z kolei stan funkcjonowania sektora zielonej energii wiąże się z ambicjami integracji Ukrainy z Zachodem, bowiem obowiązek wzmacniania “zielonego sektora” wynika z umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i szerzej – z międzynarodowych zobowiązań, takich jak porozumienie paryskie. Branża energii odnawialnej, po wyrwaniu się ze szponów Janukowyczowskich oligarchów, rozwija się, choć w ostatnich latach popada w różne, nietypowe kłopoty.

Stan na dziś

Na stronie ukraińskiego koncernu UkrEnergo znajdziemy podawane na bieżąco statystyki prezentujące strukturę produkcji energii w tym kraju. Stanem na listopad 2020, moc zainstalowana sektora źródeł odnawialnych wynosiła ponad 11,6% ukraińskiej produkcji energii. Był to wynik nieco słabszy niż w Polsce, gdzie wg mocy zainstalowanej 15,94% energii pochodzi z elektrowni odnawialnych. W naszym kraju dominują jednak elektrownie wykorzystujące energię wiatru – na Ukrainie natomiast przeważają elektrownie słoneczne zlokalizowane głównie w południowej części kraju. Ich udział w ukraińskim systemie energetycznym wynosił 9,2%, podczas gdy elektrowni wiatrowych 1,9%. W tym samym czasie, na Ukrainie 40,2% energii mogły wytwarzać elektrownie konwencjonalne, 25,5% sektor atomowy, 11,1%  elektrociepłownie, 8,8% elektrownie wodne, a 2,7% elektrownie szczytowo-przepompowe.

Jednak warto zauważyć że, przez ostatnie pięć lat znacznie wzrosły zdolności tego energii odnawialnej. O ile w 2015 roku mogły one produkować 0,5 mW, to dziś jest to niemal 12-krotnie więcej: 6,3 gW. Wg strategii przyjętej sześć lat temu przez rząd Arsenija Jaceniuka, do 2035 roku “zielony” sektor ma stanowić 25% całości produkcji energii na Ukrainie.

Od oligarchów do inwestorów

O “zielonej energii” zrobiło się głośno w latach poprzedzających rewolucję godności z lat 2013-14. Wówczas stała się ona źródłem renty korupcyjnej dla środowiska oligarchicznego otoczenia ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza. Jego bliscy współpracownicy, bracia Andrij i Serhij Klujewowie, lobbowali w sprawie uchwalenia wysokich dotacji dla sektora, i z nich później korzystali. Rynek był wówczas zmonopolizowany przez ich firmę Activ Solar, a zasady wsparcia były zredagowane w jej interesach. Państwowe wsparcie było hojne, jednak nie stanowiło elementu przyciągającego zagranicznych inwestorów.

Dopiero po ukraińskiej rewolucji 2013-14 i odsunięciu od władzy patrona Klujewów, legislacja została poprawiona. Ustanowiono równe zasady dla wszystkich uczestników rynku i rozwój sektora ruszył. W jego rozwój zaangażowały się firmy międzynarodowe, w tym Chińczycy zaangażowani inwestycyjnie w 8 z 10 największych elektrowni słonecznych na Ukrainie. Oczywiście, w biznesie tym działają również ukraińscy oligarchowie. Wg portalu biznes.censor.net, właśnie najbogatszy Ukrainiec, lider rynku energetycznego w tym kraju Rinat Achmetow na 2019 był największym producentem energii również w sektorze zielonym, zajmując około ¼ rynku. Drugie miejsce względem mocy obsługiwanych elektrowni należało szwedzkiemu przedsiębiorcy Carlowi Sturenowi i jego Vindkraft Group, a trzecie – chińskiemu przedsiębiorstwu CNBM.

Wysokość zielonej taryfy, stanowiącej gwarantowaną przez państwo cenę za zieloną energię. stanowi znaczny problem dla ukraińskiego budżetu i cen energii dla odbiorców. Mimo zmian (obniżenie o połowę w 2015 roku) jest ona nadal wyższa niż w większości krajów Unii Europejskich. Przykładowo, dla elektrowni słonecznych o mocy wyższej niż 10 mW na Ukrainie wynosiła ona 0,2585 euro za kW/h w 2012 roku (w tym samym roku w Niemczech: 0,175 euro), a w 2016 – po obniżce: 0,1599 euro (Niemcy: 0,072 euro), natomiast w 2020 roku – 0,1126 euro (w Niemczech 0,0539 euro).

W związku z tym rząd miał problemy z wypłacalnością – a w rezultacie skarb państwa popadł w długi wobec inwestorów. Wspieranie sektora dotacjami wpływało również na ceny energii.

Miliardy rządowych długów

Pierwszym krokiem dla racjonalizacji państwowego wsparcia dla zielonej energii było wprowadzenie w 2019 r. systemu aukcji, który wprowadzał konkurencyjność między nowymi inwestorami. W 2020 rząd, kierowany między innymi zamiarem uniknięcia podwyżek dla prywatnych odbiorców energii, podjął rozmowy z inwestorami. Na jednej szali były możliwości budżetu państwa, na drugiej reputacja kraju, który zmienia zasady w trakcie gry. Po długich bataliach lobbystów, mediów i polityków udało ustalić się “dobrowolną restrukturyzację” zielonej taryfy – obniżenie jej o od 2,5% do 15%. Ustanowiono również graniczny rozmiar dotacji dla elektrowni uruchomionych przed 2015 rokiem, co obniży wsparcie dla nich nawet o połowę.

Za to skarb państwo miał w ciągu tego i następnego roku zlikwidować zadłużenie wobec producentów energii. Eksperci oceniali ten kompromis jako pozytywny sygnał, pokazującym, że ukraińska władza rozumie drugą stronę, choć przy tym wydaje się, że nowe reguły wpłyną na przyhamowanie rozwoju sektora: trwające projekty zostaną najpewniej dobudowane, a nowe ruszą prawdopodobnie po pewnym czasie, gdy inwestorzy ocenią, czy system aukcji działa uczciwie.

Obietnice rządu spotykają jednak trudności w realizacji. O ile bowiem od sierpnia do października producenci otrzymywali pieniądze, to ostatnie miesiące 2020 roku przyniosły kolejne problemy z wypłatami. Jak skomentowała dla “Polski w Praktyce” ekspertka Centrum Razumkowa Switłana Czekunowa “niespełnienie przez rząd swoich zobowiązań powoduje negatywne nastroje wśród producentów i inwestorów, którzy już myślą o możliwości skierowanie sprawy do międzynarodowych arbitrażu”. Dług państwowy sięga już 23,7 miliardów hrywien tj. niemal 700 milionów euro lub 3 miliardy złotych.

Co konstytucja ma do zielonej energii?

Inne uderzenie w sektor odnawialnej energetyki wyszedł ze strony parlamentu, a dokładniej 47 deputowanych którzy złożyli wniosek dotyczący zielonej energii do… Sądu Konstytucyjnego. Wg nich, mechanizm zielonej taryfy: “skutkował niezgodnymi z prawem wydatkami z budżetu państwa i spowodował utratę jego równowagi”. Chcą oni uznania dotacji za niekonstytucyjne i ich całkowitej likwidacji. Jak twierdzi Czekunowa, nie można mieć wątpliwości, że sprawa ta została “zainicjowana w interesie przedstawicieli wpływowych grup finansowo-przemysłowych, którzy widzą zagrożenie dla własnego biznesu ze względu na wzrost tempa wzrostu energii odnawialnej”. O kogo chodzi – to podpowiada osoba lidera frakcji składajacego wniosek. To Ołeksander Dubynski, ściśle związany z oligarchą Ihorem Kołomojskim, właściwie lider nieformalnego stronnictwa sprzyjającego temu biznesmenowi.

Również wg Andrija Koneczenkowa z Ukraińskiego Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, powodem próby ograniczenia dotacji są ceny na energię. “Wiele firm kierowanych przez oligarchów chcą nadal wykorzystywać tak zwaną tanią energię dla swojego biznesu, nie zwracając uwagi na rozwój czystej energii i warunków dla poprawy sytuacji ekologicznej w naszym kraju” – informował media lider organizacji “zielonego sektora”.

Jak uważa Czekunowa: “w sytuacji, gdy „zielone” taryfy jako główną zachętą do inwestowania w tym sektorze, zostanie uznana za niekonstytucyjną, to w dużej mierze ograniczy to możliwości producentów, negatywnie wpłynie na rozwój krajowej produkcji sprzętu dla sektora energii odnawialnej oraz doprowadzi do ekonomicznej nieopłacalności projektów i bankructwa wielu inwestorów, którzy nie będą w stanie spłacić pożyczek”. Oznaczałoby to z pewnością ograniczenie rozwoju i znaczny kryzys dla tego sektora.

Póki co Sąd Konstytucyjny nie podjął decyzji w tej sprawie. Eksperci czołowej koalicji organizacji pozarządowych Reanimacyjny Pakiet Reform wydali za to ocenę korzystną dla “zielonych” – o konstytucyjności tych zapisów i niecelowości wniosku.

Czy będzie zieleniej?

Wspomniane kryzysy już utrudniają realizację przez Ukrainę ambitnych planach rozwoju sektora zielonej energii. Jego dalszy rozwój jest możliwy, choć jak twierdzi Czekunowa, ukraiński rząd musi włożyć w to sporo wysiłku, a szczególnie zadbać o odzyskanie zaufania inwestorów. Jak uważa ekspertka, istotne jest spłacenie przez skarb państwa zadłużenia, ale ważne są też zmiany systemowe. Chodzi między innymi o ostateczne wprowadzenie systemu aukcji, emisję “zielonych obligacji”, a także automatyzację i cyfryzację infrastruktury przesyłowej. Do tego dochodzi drażliwa dla polityków i obywateli kwestia podniesienia cen na energię dla indywidualnych odbiorców przy zachowaniu dotacji dla osób niezamożnych. Zielony sektor na Ukrainie czeka więc jeszcze sporo burzliwych starć, legislacyjnych, politycznych i medialnych bitew.

O autorze

Maciej Piotrowski

Z wykształcenia historyk i ukrainoznawca, z pasji animator kultury. Tłumacz literatury ukraińskiej. Teksty dotyczące kultury i polityki Ukrainy publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, na portalu onet.pl, w „Nowej Europie Wschodniej” oraz „Polsce w Praktyce”.

Zobacz wszystkie artykuły autora