Warto, żeby każdy zainteresowany tematem polskiej polityki wschodniej – od bezwzględnego krytyka po wyznawcę „doktryny Giedroycia” – przeczytał Testament Prometeusza. Podniesie to na pewno poziom dyskusji i rozwieje wiele powtarzanych podczas nich mitów.
Testament Prometeusza Pawła Kowala opowiada o tym, jak idee emigracyjnych intelektualistów i wyrzuconych na margines opozycjonistów stają się praktyką: obowiązującą linią rządu dużego państwa, który dopiero co wyzwolił się spod kurateli imperium i zaczyna prowadzić aktywną politykę na własnym podwórku. Mowa o polskiej polityce wschodniej, której prehistorii, źródłom, procesowi wykuwania się w teorii, a następnie – początkom jej realizacji, przygląda się autor.
Pojęcie „szkoły”, „polityki” czy „idei” Jerzego Giedroycia, działacza emigracyjnego, twórcy czasopisma „Kultura”, pojawia się w polskich dyskusjach politycznych bardzo często. Rzadko jednak pada odpowiedź na pytanie, co dokładnie należy pod nim rozumieć. Kowal na 800 stronach swojej rozprawy stara się je należycie skodyfikować.
Według Kowala idea Giedroycia to – w najkrótszych słowach – „sposób na wzmocnienie bezpieczeństwa Polski na Wschodzie”[1]. Kluczowe dla niej pozostaje twierdzenie, że „obszar między wschodnią granicą Polski a Rosją to historyczna przestrzeń konkurencji o wpływy i dominację w regionie, a potem o pozycję położonych tam krajów, ich ustrój, poddanie się lub nie rosyjskiemu imperializmowi”[2]. Jak zauważa autor, „doktryna Giedroycia odnosi się zatem przede wszystkim do relacji polsko-rosyjskich i wiąże niepodległość oraz prawo do samostanowienia takich państw jak Ukraina, Białoruś i Litwa z niepodległością i bezpieczeństwem Polski”[3].
Kowal symbolicznie przyznaje takiej koncepcji polityki wschodniej imię Giedroycia, jednak stara się przy tym pokazać, że w gruncie rzeczy miała ona wielu ojców. Autor podkreśla przede wszystkim znaczący wpływ polityki Jana Pawła II (m.in. akcentowanie przestrzegania praw człowieka i związane z tym popieranie ruchów sprzeciwiających się reżimom totalitarnym; częste przywoływanie symboliki jagiellońskiej). Zwraca też uwagę, że na kształtowanie polskiej polityki wschodniej oddziaływała geopolityczna wizja relacji w Europie Środkowej i Wschodniej promowana w latach 80. XX wieku przez Stany Zjednoczone. Kowal pokazuje również, iż „doktryna Giedroycia” nawiązywała do polskiej myśli politycznej sprzed lat: pomysłów federacyjnych Piłsudskiego i tradycji prometejskich II Rzeczpospolitej – jednak nie była z nimi tożsama.
Autor podkreśla kwestię kluczową w doktrynie Giedroycia – pożądany kształt Europy Środkowo-Wschodniej miał być rezultatem aktywnej polityki, a nie oczekiwania na rezultaty.
Stara się też walczyć z mitem romantyzmu tej idei, stwierdzając, że „w idealistycznym kostiumie, częściowo historycznym, kryje się bardzo realna wizja polityki oparta na jasnych przesłankach”[4].
Obok szerokiego spojrzenia na proces kształtowania się doktryny (a także konkurencyjnych nurtów) w Testamencie Prometeusza przyglądamy się, niemal w stylu mikro-historii, okresowi pierwszego realizowania jej jako praktyki politycznej w latach 1989-1991. Na łamach książki przedstawiono okres krótki, ale decydujący dla przyszłych relacji zagranicznych III Rzeczpospolitej.
Kowal pokazuje, że droga do wcielenia doktryny Giedroycia była zupełnie nieoczywista, zarówno ze względu na charakter osób odpowiedzialnych wówczas za polską politykę zagraniczną, jak i otoczenie oraz sytuację międzynarodową.
Przy okazji analizy wypowiedzi i tekstów ówczesnego ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego czytelnik dowiaduje się, że w 1989 i 1990 roku koncepcje „Kultury” na politykę wschodnią nie były ministrowi najbliższe. Kowal pokazuje, że szef polskiej dyplomacji był silnie związany z tradycją narodowej demokracji i „sam reprezentował neoendeckie podejście do programu polityki wschodniej po 1989 roku”[5]. Pod tym stwierdzeniem kryje się postrzeganie Rosji jako kluczowego partnera i kształtowanie polskiej polityki wobec krajów na wschód od Bugu w porozumieniu z Kremlem. Skubiszewski miał być bliższy temu nurtowi i częściowo opierać na nim swoją politykę w początkach pracy: realizowało się to między innymi poprzez ostrożne podejście do uznania dążeń niepodległościowych na Litwie w 1990 roku.
Dziś jednak ten polityk postrzegany jest przez pryzmat zupełnie innego podejścia i kojarzony przede wszystkim z polityką dwutorowości, czyli ze sposobem na pobudzanie ruchów odśrodkowych w Związku Sowieckim, a więc ścisłym wcielaniem „doktryny Giedroycia”. Jak do tego doszło? Otóż, jak pokazuje Kowal, zwrot Skubiszewskiego spowodowały – po pierwsze – naciski solidarnościowych posłów, którzy byli pod bezpośrednim wpływem „Kultury” i którzy krytykowali asekuranckie podejście MSZ, po drugie zaś – zmieniająca się rzeczywistość: Związek Sowiecki słabł. Pole manewru stawało się coraz większe, co pozwalało na prowadzenie aktywniejszej polityki. W 1990 roku z rządu odeszli Kiszczak i Siwicki, a Wojciech Jaruzelski przestał być prezydentem RP. Zmieniały się też kadry w samym MSZ, a wokół niego powstawała „otulina polityki wschodniej”[6], jak nazywa ją Kowal, czyli sieć think-tanków i grup eksperckich.
Czynniki te doprowadziły wówczas do korekty polityki MSZ i przejścia do coraz mocniejszego wcielania w życie „doktryny Giedroycia”. Sposób działań polskiej dyplomacji ewoluował – z każdym miesiącem stawał się coraz odważniejszy i aktywniejszy. W wyniku zmian „centralnym tematem polityki wschodniej była więc dezintegracja ZSRS”[7]. Autor podkreśla, że postawiono wówczas na utrzymywanie silniejszych kontaktów z władzami poszczególnych republik sowieckich, co ciekawe – również z Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republiką Radziecką kierowaną przez Jelcyna, stojącą wówczas niejako w opozycji wobec Gorbaczowowskiego Związku Sowieckiego. Kolejnym przejawem nowej wizji polityki wschodniej było mocne zaangażowanie przedstawicieli Polski po stronie Litwy podczas kryzysu w 1991 roku (oblężenie litewskiego sejmu, atak wojsk sowieckich na wieżę telewizyjną). Moment szczytowy wdrażania doktryny Giedroycia, według Kowala, to błyskawiczne uznanie niepodległości Ukrainy przez Polskę 1 grudnia 1991 – co uczyniliśmy jako pierwszy kraj na świecie. Na tym autor narrację urywa – niejako pokazując, że dzieło się dokonało.
Testament Prometeusza jest lekturą wartą polecenia ze względu na postać autora i materiał, który udało mu się zgromadzić. Początki polskiej polityki wschodniej opisuje bowiem człowiek, który sam ją w kolejnych latach kreował i orientuje się w mechanizmach kierujących działaniem polskiej dyplomacji.
Kowal zbiera też unikatowe źródła – do standardowej bibliografii (książkowej, archiwalnej) dołącza niepublikowane zbiory własne. Najciekawsza wydaje się ankieta ekspercka – pytania, które autor wysłał do 37 polskich badaczy, dziennikarzy i praktyków związanych z polityką wschodnią, dotyczące rozumienia przez nich tego tematu. Dzięki temu zbadał postrzeganie polskiej polityki wschodniej nie tylko w literaturze, ale też w odbiorze osób, które ją na co dzień analizują, oceniają czy też realizują.
Dziś, w momencie przewartościowywania polskich priorytetów na wschodzie, szukania nowych koncepcji i prób krytycznego analizowania dotychczasowej polityki, publikacja Pawła Kowala wydaje się niezwykle przydatna. Warto, żeby każdy uczestniczący w dyskusjach – od bezwzględnego krytyka po wyznawcę „doktryny Giedroycia” – przeczytał Testament Prometeusza. Podniesie to na pewno poziom dyskusji i rozwieje wiele powtarzanych podczas nich mitów.
[1] Paweł Kowal, Testament Prometeusza, Warszawa-Wojnowice 2018, s. 88.
[2] Ibidem, s. 93.
[3] Ibidem.
[4] Ibidem, s. 92.
[5] Ibidem, s.436.
[6] Ibidem, s. 471.
[7] Ibidem, s. 580.