W poniższym artykule dokonuję próby interpretacji wybranych wątków polityki strategicznej rywalizacji Stanów Zjednoczonych z Rosją i Chinami przez pryzmat opracowania A. Wessa Mitchella pt. „Sekwencjonowanie strategiczne: jak wielkie mocarstwa unikają wojny na wielu frontach”. Praca ta została przygotowana dla Office of Net Assessment, jednostki analitycznej umiejscowionej w amerykańskim Pentagonie. Analizując pracę Mitchella z perspektywy osiemnastu miesięcy które upłynęły od fiaska odstraszania i rozpoczęcia inwazji rosyjskiej na Ukrainę, można dojść do przekonania, że administracja Prezydenta Stanów Zjednoczonych wdrożyła rekomendacje autora raportu w praktyce prowadzenia polityki. Poniżej prezentuję wybrane tezy autora na podstawie których odczytuję posunięcia administracji Prezydenta Bidena. Analiza opracowania Mitchella umożliwia nie tylko zrozumienia dotychczasowych działań Stanów Zjednoczonych, ale i pozwala określić strategiczny kierunek w którym prawdopodobnie będą zmierzać w przyszłości.
Strategiczne priorytetyzowanie to porzucenie koncepcji wojny na dwóch frontach na rzecz wygrania wojny z głównym rywalem
W lipcu 2021 roku Joe Biden ogłosił porozumienie z Niemcami w sprawie wycofania amerykańskiego sprzeciwu wobec Nord Stream 2, w sierpniu miała miejsce klęska wizerunkowa związana z ewakuacją wojsk USA z Afganistanu. Prawdopodobnie oba te wydarzenia były katalizatorami działań rosyjskich. Dziś wiadomo, że wywiad USA od jesieni 2021 roku był przekonany, że Rosja zaatakuje Ukrainę. 10 grudnia 2021, wraz z tak zwanym „ultimatum Ławrowa” Rosja rzuciła wyzwanie USA. Wraz z deklaracją Xi – Putin z 4 lutego 2022 roku, okazało się że jest to w zasadzie wyzwanie rosyjsko-chińsko.
„Wielkie potęgi albo inwestują w strategiczną rywalizację, odkładając rozstrzygnięcie, albo szybko rozstrzygają jedną rywalizację, żeby móc skupić się na drugiej, ważniejszej”
Pomimo tak zarysowanego pola gry i zważywszy na trwającą, zaplanowaną do 2030 roku, modernizację sił USA, Stany Zjednoczone nie wzmocniły sił na wschodniej flance celem zwiększonego odstraszenia Rosji. Z drugiej strony nie przyjęły też żądań wysuniętych przez Ławrowa, zmierzających do ponownego ustanowienia stref wpływów, a także nie zdecydowały się na wygłoszenie deklaracji że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO. Ponadto USA nie przekazały Ukrainie ani broni odpowiedniego typu i w odpowiedniej liczbie przed wojną, ani nie udzieliły wiążących gwarancji bezpieczeństwa, które mogłyby zniechęcić Rosję do ataku. Dodatkowo z ust Joe Bidena pojawiły się publiczne deklaracje o niezaangażowaniu sił USA w konflikt: „no boots on the ground”, czy o mniejszych wtargnięciach sił rosyjskich – „minor incursions” – na które siły USA nie będą odpowiadać.
Publiczne deklarowanie w tygodniach przed wojną że jest ona nieunikniona, w połączeniu z bezprecedensowym i publicznym dzieleniem się informacjami wywiadowczymi przerzuciło ciężar eskalacji w oczach europejskiej opinii publicznej na Rosję. Spowodowało to że Rosja nie mogła się już tak łatwo wycofać z uderzenia bez ryzyka poniesienia potencjalnych strat wizerunkowych. Tym samym USA doprowadziły, celowo lub reaktywnie, do konfliktu który miał uwikłać Rosję.
„Odpowiednia polityka zarządzania konfliktem zmniejsza negatywne efekty depriorytyzacji danego teatru, zarówno w zakresie utraty reputacji jak i utraty możliwości przyszłego działania na tym kierunku”
Pomoc dla europejskiego, drugorzędnego w stosunku do azjatyckiego teatru zmagań amerykańsko – chińskich, została skalibrowana tak, żeby Ukraina trwała w wojnie, osłabiając Rosję. W połączeniu z decyzją o uniemożliwieniu porozumienia ukraińsko – rosyjskiego, z którą związek miała wizyta Borisa Johnsona w Kijowie w kwietniu 2022 roku, doprowadziło to do sytuacji którą Jake Sullivan opisał aforyzmem o powolnym gotowaniu żaby. Stwierdził, że USA inwestują tam, gdzie jest to wyraźnie zgodne z ich interesem narodowym, a amerykańska pomoc dla Ukrainy jest najbardziej opłacalną inwestycją, jaką USA dokonały ostatnio w zakresie bezpieczeństwa narodowego. Jest to tożsame z wnioskami Wessa Mitchella, że każda zmiana strategii potrzebuje punktu oparcia, a dla USA takim punktem jest Ukraina. Zaproponowano zatem Ukrainie model izraelski zamiast szybkiego członkostwa w NATO. Oznacza to zobowiązanie USA do dostarczania pomocy wojskowej w celu zapewnienia jakościowej przewagi wojskowej w regionie, nie stanowiąc twardej gwarancji bezpieczeństwa. Z kolei ze strony Joe Bidena padały deklaracje o nieoddaniu nawet centymetra ziemi NATO i nowej strategii odstraszania (deterrence by denial), ale nie zostały one poparte żadnymi działaniami. Ani szczyt NATO w Madrycie, ani kolejny w Wilnie nie spowodował rozlokowania stałych sił USA na wschodniej flance NATO i dziś już widać, że wzmocnienia na tym teatrze będą obywały się co najwyżej w ramach koalicji chętnych. Depriorytyzacja teatru europejskiego stała się tym samym faktem.
„Odepchnij i izoluj rywala mniej odpornego, zdobywając czas wobec długotrwałego zagrożenia”
Powyższą myśl Wess Mitchell nazwał opcją bizantyjską. Po lekturze opracowania można nabrać przekonania, że ten właśnie wariant działania wybrała administracja USA. Oznacza to, że Stany Zjednoczone nauczą się żyć z rosyjskim rewizjonizmem w teatrach o mniejszym znaczeniu strategicznym, np. Europa wschodnia, wiedząc, że słaba gospodarka i demografia tego kraju z czasem uczynią go znacznie mniej groźnym. Równocześnie Stany Zjednoczone powinny zabezpieczyć swoje kluczowe interesy występujące w regionach w zasięgu Rosji, takich jak np. kraje bałtyckie, ale zdecydowaną większość swoich zasobów wojskowych skoncentrować w Azji. Ta część, jak dziś już widać, ma dokonać się rękami sojuszników przy co najwyżej wsparciu wojsk USA. Stany dążyłyby do osłabienia rosyjskiej siły tam, gdzie to tylko możliwe, nie wdając się w większe konfrontacje wojskowe, które mogłyby dać okazję Chinom do otwarcia równoległego frontu, i kupować w ten sposób czas na przygotowanie się do ostatecznej rywalizacji z Chinami. Działania takie jak sankcje amerykańskie na chiński przemysł półprzewodników, próby gospodarczego odwracania Europy od Chin i budowanie sieci sojuszy w regionie Indo-Pacyfiku przez USA są zgodne z tą strategią.
„Aby uniknąć wojny na wielu frontach, państwo zwykle musi złagodzić napięcia z jednym ze swoich mniej poważnych rywali”
Elbridge Colby, autor Narodowej Strategii Obrony USA za prezydenta Trumpa, pytany co USA muszą osiągnąć aby zwalczyć chińskie wpływy w rejonie Indo-Pacyfiku, odpowiedział że plan minimum to aby Rosja zachowała większy dystans od Chin, a idealnie byłoby gdyby Rosja była partnerem USA w powstrzymywaniu chińskich ambicji. Zdaniem Colby’ego postępowanie Rosji może ulec zmianie tylko poprzez zmianę percepcji chińskiego zagrożenia. W związku z tym należy usunąć przeszkody, które powodują że dzisiejsza Rosja postrzega USA jako większe zagrożenie dla jej interesów niż Chiny. USA powinny utrzymać swoje stanowisko w Europie, ale nie naciskać Rosji mocniej, tak żeby zrozumiała że powinna martwić się w pierwszej kolejności o wzrost wpływów chińskich na wschodzie. Współgra to z tezami Wessa Mitchella o wskazywaniu Rosji znaczenia zagrożenia chińskiego. Dopiero gdy Rosja uświadomi sobie to zagrożenie przyjdzie czas na przedstawienie jej innych, nieopartych o Chiny, możliwości prowadzenia polityki zagranicznej. Przy trwałym uniemożliwieniu Rosji ekspansji w kierunku zachodnim oraz wówczas kiedy Rosja zrozumie, że dalszy wzrost wpływów chińskich jest dla niej większy zagrożeniem niż konflikt z zachodem, sama wybierze odprężenie w stosunkach z zachodem. Aby tak się stało, Rosja musi po pierwsze wytracić siły na Ukrainie, bo tylko wtedy będzie skłonna do deeskalacji. Po drugie, zablokowawszy ekspansję Rosji na zachód, USA i Japonia powinny zaoferować Rosji alternatywę dla inwestycji chińskich na rosyjskim dalekim wschodzie, Syberii i w Azji Centralnej, co mogłoby skierować przeciwko sobie interesy chińskie i rosyjskie. Taka optyka współgra z głoszonymi przez republikanów hasłami typu Asia first. Wielokrotnie pojawiła się w obostrzeniach dotyczących broni z USA dostarczanej Ukrainie, ale szczególnie dała o sobie znać podczas buntu Prigożyna i próby oddziaływania tak na władze Rosji (deklaracje że USA nie dążą do ich obalenia) jak i na sojusznika ukraińskiego (naciski żeby Ukraińcy nie wykorzystali tego zamieszania). W moim przekonaniu ten kierunek strategiczny, mocno niewygodny dla Polski, jest i w przyszłości będzie konsekwentnie realizowany przez gwaranta naszego bezpieczeństwa. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że na taki rozwój wypadków przygotowuje się kierownictwo państwa polskiego.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego