W języku mediów bardzo często nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy uchodźcami i migrantami. Prowadzi to do wielu nadużyć pojęciowych, a w konsekwencji do całkowitego niezrozumienia analizowanego problemu lub stygmatyzowania osób, co jest widoczne w toczącej się debacie publicznej.
Analiza procesu ruchów ludności nie jest zjawiskiem nowym, podobnie jak same migracje. Można powiedzieć, że ludzie od zawsze poszukiwali dla siebie optymalnych warunków życia.
W debatach akademickich często zaznacza się, że XXI wiek to czas migracji na niespotykaną dotąd skalę. Jest to spowodowane przede wszystkim procesami globalizacji oraz internacjonalizacji, które dają możliwość swobodnego przemieszczania się i wyboru dogodnego miejsca do życia.
Poszukując definicji na określenie, czym są migracje, zazwyczaj akcentuje się przemieszczenia terytorialne związane ze względnie trwałą zmianą miejsca zamieszkania. Same migracje można podzielić na: osiedleńcze, kontraktowe, czasowe, wahadłowe. Dodatkowo należy wskazać na mnogość teorii migracji (ekonomiczne, historyczno-strukturalne itp.), które próbują w opisowy sposób wyjaśnić przyczyny migracji. Często dokonuje się prostego podziału na czynniki przyciągające i wypychające („push and pull factors”).
Pierwszą grupą są czynniki wypychające z miejsca zamieszkania („push factors”): najczęściej jest to niekorzystna sytuacja ekonomiczna w kraju pochodzenia – bieda, bezrobocie lub niskopłatna praca, brak perspektyw; często powodem opuszczenia kraju są także niebezpieczne warunki życia, jak: wojna, zamieszki, prześladowania czy klęski żywiołowe.
Drugą grupą są czynniki przyciągające do nowego miejsca („pull factors”): rozwinięte i bogate kraje są powszechnie kojarzone z dobrobytem i chłonnym rynkiem pracy z wyższym poziomem płac; wizja lepszych warunków egzystencji i poprawy sytuacji życiowej (możliwość zdobywania wykształcenia i doświadczenia, łączenie rodzin) oraz bezpiecznego otoczenia (stabilność polityczna, rządy prawa, ochrona praw człowieka) skłaniają do decyzji o wyjeździe z ojczyzny.
Należy również pamiętać o toczących się konfliktach i przemianach ustrojowych na świecie na przełomie XX i XXI wieku, które również są determinantą przemieszczania się. Warto zauważyć, że o ile w pierwszym przypadku jest to swobodna decyzja jednostki o zmianie miejsca zamieszkania, o tyle druga sytuacja ma znamiona uchodźctwa (zgodnie z konwencją genewską o statusie uchodźców z 28 lipca 1951 uchodźcą jest osoba, która: jest prześladowana z określonych powodów lub żywi uzasadnioną obawę przed prześladowaniem, przebywa poza granicami państwa, którego jest obywatelem lub poza terytorium państwa swego stałego zamieszkania oraz nie korzysta z ochrony państwa, którego jest obywatelem lub państwa, na którego terytorium zamieszkuje na stałe).
Dlatego tak ważne jest poprawne używanie terminologii – w języku mediów bardzo często nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy uchodźcami i migrantami. Prowadzi to do wielu nadużyć pojęciowych, a w konsekwencji do całkowitego niezrozumienia analizowanego problemu lub stygmatyzowania osób, co jest widoczne w toczącej się debacie publicznej.
POLSKA POLITYKA MIGRACYJNA
Współcześnie głównym czynnikiem prowokującym debatę dotyczącą migracji jest niski przyrost demograficzny. Współczynnik dzietności w Polsce w 2017 wynosił: 1,45[1], co nie jest złym wynikiem, jednakże przyjmuje się, że współczynnik dzietności między 2,10 a 2,15 jest wartością zapewniającą prostą zastępowalność pokoleń. To realny problem dla dalszego rozwoju polskiej gospodarki i trwałości całego systemu opieki społecznej.
Istotną kwestią jest również „kryzys migracyjny w UE” i jego konsekwencje. Należy stwierdzić, że polska polityka miała w tym zakresie znamiona reagowania kryzysowego, a nie konkretnego planu działania. Tezę tę potwierdzają działania ekip rządzących – jedni deklarowali przyjęcie uchodźców zgodnie z mechanizmami relokacji, drudzy jednoznacznie temu zaprzeczyli. Nie należy wartościować tych decyzji, ale zweryfikować je pod kątem efektywności: do dziś Polska nie ma dokumentu strategicznego dającego realny obraz sytuacji. Wypowiedzi polityków nie powinny być traktowane jako ostateczne rozstrzygnięcia w tej sprawie, często działania ich podyktowane są zdobyciem poparcia i chłodną kalkulacją polityczną, a nie realnym dbaniem o interes kraju.
MIGRACJE UKRAIŃSKIE DO POLSKI – STRACONA SZANSA?
Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, można przeanalizować migracje Ukraińców do Polski. Z jednej strony Ukraińcy traktują Polskę jako kraj sukcesu. Jest to związane z członkostwem w Unii Europejskiej oraz w NATO, co pozwala zaliczyć Polskę do krajów szeroko rozumianego Zachodu. Z drugiej zaś strony wzajemne animozje i nieuregulowane kwestie związane z polityką historyczną powodują narastające antagonizmy i oddziałują na wzajemne postrzeganie się obu stron.
Polsce potrzebni są pracownicy z Ukrainy – przede wszystkim jest to związane z niskim przyrostem naturalnym i próbą uniknięcia przez Polskę sytuacji mogącej doprowadzić do katastrofy demograficznej.
Fakt ten jest często pomijany w dyskursie publicznym, w którym można odnaleźć artykuły o tym, że pracownicy z Ukrainy „zabierają pracę” oraz „niszczą rynek pracy”. Jest to mocno populistyczna teza, niemająca pokrycia w analizie rynku pracy. Można bowiem było zaobserwować zgodnie z teorią dwudzielnego/dwusegmentowego rynku pracy, że międzynarodowe migracje warunkowane są przede wszystkim czynnikami przyciągającymi. Wysoko rozwinięte gospodarki wykazują stałe zapotrzebowanie na nisko wykwalifikowanych pracowników zatrudnianych w produkcji lub usługach, ponieważ rodzimi pracownicy ze względu na niski prestiż i płace nie chcą pracować w tych sektorach. Podobny mechanizm można było zaobserwować w Polsce – część pracowników ukraińskich decydowała się na podjęcie pracy mało atrakcyjnej z punktu widzenia pracownika z Polski. Dlatego też kwestie dotyczące zabierania pracy w tym kontekście są populistycznymi teoriami napędzającymi wzajemne antagonizmy.
Dodatkowo na potwierdzenie tej tezy można przytoczyć dane z „Barometru Imigracji Zarobkowej – I półrocze 2018”, w którym 42 proc. polskich pracowników ma pozytywne nastawienie do Ukraińców pracujących w Polsce, natomiast 44 proc. – neutralny. Warto natomiast zauważyć, że stwierdzenie o „zabieraniu pracy” popiera co dziesiąty ankietowany (głównie z wykształceniem podstawowym)[2]. Z Barometru wynika również, że Polscy pracodawcy są bardzo zadowoleni z pracy wykonywanej przez Ukraińców (91 proc. polskich przedsiębiorców). Rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest fakt, że pracownicy z Ukrainy traktują Polskę jako miejsce, w którym zarabiają, żyją skromnie i po 3 miesiącach wracają do kraju.
Kolejną kwestią jest asymilacja społeczeństw polskiego i ukraińskiego. Narody te są bliskie pod względem kulturowym, co ułatwia wzajemną kooperację. Dodatkowo migranci z Ukrainy nastawieni są na pracę, co sprawia, że polskie homogeniczne społeczeństwo ma przychylny stosunek do tego typu migracji. (Potwierdzają to dane Centrum Badania Opinii Społecznej – w badaniu za rok 2017 co trzeci Polak deklaruje sympatie do obywateli ukraińskich; wynik ten to 36 proc.)[3]. Zupełnie inny stosunek mają Polacy do migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej – obawy przed nieznanym i odmienność kulturowa sprawiają, że w sceptyczny sposób podchodzą do tej problematyki (można powiedzieć, że są niechętni).
Warto również zwrócić uwagę na rok 2017, kiedy to Ukraińców obowiązywał ruch wizowy do Unii Europejskiej. Polska była naturalnie krajem pierwszego wyboru, z racji bliskości geograficznej, ale i wspomnianego wyżej przekonania, że jest krajem sukcesu dającego perspektywy lepszych zarobków i rozwoju. Ówcześni decydenci nie podjęli żadnej próby uregulowania ruchu migracyjnego. W interesie Polski, szczególnie w aspektach demograficznych, ważne byłoby podjęcie działań mających na celu zatrzymanie obywateli ukraińskich na terytorium naszego kraju. Należałoby stworzyć warunki ułatwiające łączenie rodzin, co pozwoliłoby w perspektywie długoterminowej utrzymać obowiązujący system emerytalny. Niestety nie podjęto takich działań. Można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju zmarnowana szansa na rozwój wzajemnych relacji. Dodatkowym problemem jest zawiły system biurokratyczny i administracyjny, który może odstraszać potencjalnych pracowników.
W obecnej sytuacji ruchu bezwizowego Polska straciła pozycję monopolisty na pracowników z Ukrainy i jak pozostałe kraje Unii powinna się o nich starać – zgodnie z zasadami konkurencji.
Dobrym podsumowaniem artykułu jest mapa pokazująca skalę migracji z Ukrainy do krajów sąsiedzkich i Unii Europejskiej. Polska jest na pierwszym miejscu (determinuje to bliskość geograficzna), natomiast obecnie sytuacja może się diametralnie zmienić w związku z ruchem bezwizowym.
REKOMENDACJE NA PRZYSZŁOŚĆ
Polska powinna stworzyć dokument strategiczny dający podstawy sektorowej polityce migracyjnej i umożliwiający uregulowanie relacji pomiędzy Polską a Ukrainą. Dokument ten powinien opierać się na danych statystycznych i analizie demografii.
Sektorowa polityka migracyjna (szczególnie w relacjach z Ukrainą) powinna zawierać kwestie związane z edukacją (nauką języka) i stanowić podwaliny pod wzajemną politykę asymilacyjną. W Polsce obecnie studiuje wielu obywateli Ukrainy, co mogłoby stanowić dobry kapitał i bazę do stworzenia wspólnych projektów kulturalnych itp.
[1]Dane Głównego Urzędu Statystycznego, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/urodzenia-i-dzietnosc,34,1.html [dostęp: 2.06.2018]. [2] Metodologia badania to wywiad z 400 obywatelami Ukrainy pracującymi w Polsce, we współpracy z Ukraińską agencją Rating Group, https://personnelservice.pl/pl/biuro-prasowe/raporty [dostęp: 2.06.2018]. [3] Komunikat z Badań Centrum Badania Opinii Społecznej, z 2017 roku pokazujący sympatię Polaków do innych narodowości, https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2017/K_021_17.PDF [dostęp: 2.06.2018].
Wiktoria Trybuł – Doktorantka jednej z Warszawskich Uczelni, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowania badawcze: geopolityka, bezpieczeństwo narodowe i międzynarodowe.