Rosyjska napaść na Ukrainę trwale naruszyła fundament europejskiego bezpieczeństwa, wywołując największe od 1939 r. zagrożenie ładu kontynentalnego. Bez względu na jej dalszy przebieg i ostateczny rezultat, skutki agresji mają i będą miały dla Polski negatywny, długoterminowy charakter. A dla własnego bezpieczeństwa warto, byśmy się przygotowali nawet na najczarniejszy scenariusz.
Ze względu na wyrażany od lat, konsekwentny sprzeciw wobec łamania przez Rosję prawa międzynarodowego oraz swobód obywatelskich Polska była i pozostaje jednym z głównych przeciwników reżimu Władimira Putina. Polityka zagraniczna, rosnący potencjał ekonomiczny i militarny oraz wszechstronna pomoc udzielana Ukrainie, czynią z naszego kraju wyzwanie dla agresywnej polityki Moskwy. Dlatego musimy się liczyć z różnymi, w tym ekstremalnymi scenariuszami rozwoju sytuacji. Od prowokowanych przez Rosję zaburzeń bezpieczeństwa ekonomicznego, przez ataki hybrydowe oraz próby dyskredytacji międzynarodowej, po regularną wojnę.
Ogrom rosyjskiego zagrożenia wymaga podjęcia kompleksowych działań przygotowawczych we wszystkich dziedzinach życia i funkcjonowania państwa. Ich ograniczenie do sytuacyjnego reagowania lub wyłącznie do sfery wojskowej byłoby niewybaczalnym błędem.
Diagnoza wojny
Dotychczasowy przebieg działań zbrojnych, w tym skrajnie brutalny i wyniszczający charakter napaści, wskazują, że Rosja nie zakończy wojny do czasu okupacji całego kraju lub anektowania terytorium co najmniej do linii Dniepru. Agresja ma na celu zawrócenie Ukrainy z drogi do UE i NATO oraz jej ponowne włączenie do własnej sfery wpływów, także pod względem prawnomiędzynarodowym.
Uzyskanie lądowego korytarza łączącego Rosję z okupowanym Krymem lub powiększenie terytoriów „separatystycznych republik” należy uznać za cele taktyczne. Strategicznym zamiarem Putina jest reaktywowanie ZSRS-bis. Tymczasem zgodnie z aksjomatem Zbigniewa Brzezińskiego rosyjski projekt imperialny jest niemożliwy do realizacji bez inkorporacji Ukrainy oraz Białorusi.
Oprócz głębi strategicznej (pas buforowy) obu państw, likwidacja ukraińskiej suwerenności oznacza przejęcie przez Moskwę czarnomorskich portów, dróg tranzytowych, bogactw naturalnych oraz żyznych obszarów czarnoziemu. W XXI w. niebagatelną rolę odgrywają czynniki demograficzne. Rosja ulega depopulacji oraz degeneracji, na które wpływ mają epidemie plag społecznych, takich jak alkoholizm, narkomania, HIV, ubóstwo.
Według prognoz samych Rosjan z Narodowego Uniwersytetu Badawczego – Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Moskwie, w drugiej połowie XXI w. rosyjska populacja skurczy się o 10-20 mln osób. Co ważne, zmieni się także parytet etniczny i wyznaniowy. 70 mln z ok. 120-130 mln mieszkańców będzie się modliło w meczetach. Dlatego zastrzyk 40 mln ukraińskich i 10 mln białoruskich Słowian jest kluczowy dla zahamowania cywilizacyjnej katastrofy Rosji. Ze względu na niższy cenzus edukacyjny oraz odmienną mentalność, własna społeczność muzułmańska oraz środkowoazjatyccy gastarbeiterzy nie mogą zapobiec rosnącemu zacofaniu technologicznemu i problemowi niskiej wydajności pracy, a więc dramatycznie spadającej konkurencyjności Rosji w globalnych procesach. Z tego powodu Kreml nie może sobie pozwolić na rezygnację z wojny lub innej formy aneksji Ukrainy.
Doświadczenia historyczne podpowiadają, że Rosja planuje i realizuje strategiczne priorytety w perspektywie dziesięcioleci, a nawet stuleci. Może to oznaczać długotrwałe fazy pozornego wygaszania gorącego konfliktu „papierowymi” umowami pokojowymi. Po czym Moskwa, wykorzystując sprzyjające okoliczności międzynarodowe, będzie dokonywała kolejnych najazdów. W międzyczasie wykorzysta instrumenty hybrydowe destabilizujące Ukrainę od wewnątrz. Od militarnego „kawałkowania” terytorium ofiary, przez wykorzystanie antagonizmów językowych, etnicznych, wyznaniowych i ekonomicznych, po zamachy stanu. Cel pozostaje jednak niezmienny.
Rosyjski bieg po okręgu
Niezwykle ważnymi, a wręcz kluczowymi czynnikami oddziaływania konfliktu na Polskę są uwarunkowania wewnątrzrosyjskie. Były minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld zwrócił uwagę, że polityka zagraniczna Kremla jest pochodną rozwoju sytuacji w samej Rosji. Pod tym względem 25-letni bilans rządów Putina przedstawia się wyjątkowo negatywnie.
Kleptokratyczny reżim doprowadził do systemowej korupcji, anarchii prawnej, podeptał wolność mediów oraz obywateli. Surowcowy charakter gospodarki powoduje, że zielona transformacja energetyczna stawia pod znakiem zapytania ekonomiczne przetrwanie Rosji. Jednocześnie ze względów politycznych Kreml zaprzestał jakichkolwiek reform strukturalnych. Zarazem opresyjność reżimu zablokowała windy społecznego awansu, a więc i innowacyjność i kreatywność niezbędną do pokonania rosnącego zacofania we wszystkich dziedzinach życia. Bez odwrócenia zapaści cywilizacyjnej Rosja wypada nie tylko z grona światowych mocarstw, ale i z procesu globalizacji, przekształcając się w bantustan z bronią jądrową.
Zamiast tego reżim Putina jest zainteresowany własną reprodukcją. Elity władzy pragną kontynuacji uprzywilejowanego status quo, co wyklucza funkcjonowanie państwa dla dobra ogółu. W takiej sytuacji Kremlowi pozostaje jedyny instrument działania. To przemoc, szantaż, wreszcie wojna. Wspólnie reaktywują program ratunkowy, którym od wieków jest ekspansja. Bez powrotu do reguł geopolityki niemożliwa jest kontynuacja ekstensywnego modelu gospodarczego, opartego na eksploatacji bogactw naturalnych i taniej siły roboczej. Na arenie międzynarodowej ratunkiem jest powrót „koncertu mocarstw”.
Ponadto projekt imperialny służy integracji społeczeństwa sztucznie wykreowanymi zagrożeniami, które legitymizują reżim Putina. Dlatego na czołowe miejsca propaganda wysuwa negatywne wartości, takie jak szowinizm, rasizm i wrogość wobec demokracji. Oskarżając Zachód o chęć zniszczenia Rosji i zaboru jej bogactw naturalnych, Kreml zyskuje argument „samoobrony”, czyli agresywnej polityki zagranicznej.
Moskwa świadomie wchodzi na „imperialne grabie”. Dzięki programowi militarnej ekspansji, a więc konfrontacji ze światem zewnętrznym, samodzierżawie przetrwało 300 lat, a totalitarny ZSRS 75 lat. Putin sięga po te same metody już po ćwierćwieczu rządów. Przyczyną jest geometryczny nieomal postęp we wszystkich sferach życia i dobrobytu, tzw. złotego miliarda. Dlatego napaść na Ukrainę jest zbrodniczą próbą wymuszenia na Zachodzie okupu w postaci transferu dobrobytu, co zamienia Rosję w globalnego pasożyta. Tyle że siłowy szantaż nie jest skuteczny bez rozbicia jedności UE, zniszczenia NATO i zwinięcia amerykańskiego parasola obronnego nad Europą. Tylko upadek światowej demokracji da reżimowi Putina szansę przetrwania. W razie niepowodzenia Rosję czeka smuta XXI w. – rozpad lub status chińskiej kolonii.
Polska celem Rosji
W tym kontekście Rosja postrzega Polskę jako kulturowe i geopolityczne zagrożenie. To paradoksalny rezultat sukcesu naszej transformacji. Skokowy rozwój we wszystkich dziedzinach życia, rosnący dobrobyt, a przede wszystkim integracja ze Zjednoczoną Europą i NATO, czynią z Polski groźną alternatywę dla rosyjskiego modelu stosunków społecznych.
Nasze powodzenie oddziałuje na społeczeństwa republik posowieckich, stanowiąc wyraźną przeszkodę w odbudowie geopolitycznej strefy wpływów Moskwy. Ponadto Warszawa aspiruje do roli lidera integracji środkowoeuropejskiej, zapobiegając także w ramach UE i NATO, przekształceniu naszego regionu w szarą strefę bezpieczeństwa.
Wreszcie Polska jest krajem-„sworzniem” amerykańskiej obecności w naszej części Europy. Słowem, polski głos w UE i status promotora demokratycznych przekształceń wpływa na postrzeganie Rosji w strefie posowieckiej i UE niezgodnie z dyplomatycznymi wysiłkami Moskwy. Stanowi m.in. barierę dla zwolenników polityki „biznes jak zwykle w relacjach z Kremlem”.
Wszystkie te okoliczności czynią z Polski pierwszoplanowy cel rosyjskiej agresji hybrydowej oraz niestety, regularnej wojny. Jak oceniają polscy eksperci wojskowi, w tym gen. Waldemar Skrzypczak, który podkreślił te szacunki m.in. podczas jednej z debat w Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, mamy ok. 10-15 lat na przygotowanie do odparcia ew. rosyjskiej agresji. To czas, aby uczynić wojnę kompletnie nieopłacalną dla przeciwnika. Oczywiście prognoza jest uzależniona od wielu czynników.
Głównym jest przebieg ukraińskiej wojny, a więc stopień ludzkiego, materiałowego i ekonomicznego wyczerpania agresora. W naszym interesie leży, aby ukraiński opór trwał jak najdłużej i zakończył się odparciem najazdu. Przyczyniamy się do takiego rozwoju wydarzeń, udzielając Ukrainie jak najdalej idącej pomocy wojskowej i humanitarnej. Niestety koszty ekonomiczne wojny rosną. Polska jest państwem frontowym, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami, m.in. kursem złotówki i zahamowaniem handlu ze Wschodem.
Niemniej, ważną częścią polskich działań jest wzmacnianie antyrosyjskiej postawy UE. Chodzi o zwiększenie dostaw uzbrojenia oraz jeszcze większą solidarność z napadniętym państwem, wyrażoną gotowością poniesienia ciężaru odbudowy Ukrainy. Z drugiej strony zwycięstwo Kijowa w wojnie jest obarczone ryzykiem. Jeśli Putin zostanie zagnany jak szczur do narożnika, może rozszerzyć konflikt, np. o Mołdawię, państwa bałtyckie lub Polskę.
Ma możliwość rozpętania proxy war za pośrednictwem Białorusi lub nieuznawanego Naddniestrza. Musimy się także liczyć ze zmasowanymi atakami cybernetycznymi, prowokacjami granicznymi ze strony Białorusi oraz aktami terrorystycznymi na terenie całego kraju. Nie ulega wątpliwości, że Kreml uruchomi V kolumnę, a wśród nas znajdą się ludzie podli i przekupni, co podpowiadają ukraińskie doświadczenia. Dlatego już dziś warto wzmacniać wywiad, kontrwywiad i policję, a nie tylko siły zbrojne.
Zwycięstwo Ukrainy rodzi także możliwość wewnętrznej destabilizacji Rosji, o czym świadczy rewolucyjna fala lat 1905-1917 wywołana przegranym konfliktem z Japonią i wyczerpaniem I wojną światową. Wówczas Polska zetknie się z szeregiem zagrożeń asymetrycznych, od masowej imigracji, przez wzrost przestępczości, po niepewny los rosyjskiego arsenału jądrowego.
Implikacje
Przede wszystkim musimy wzmocnić własne bezpieczeństwo, pamiętając o swoich ograniczeniach. Nasz wpływ na przebieg konfliktu w Ukrainie oraz na samą Rosję zależy od wielu czynników europejskich lub globalnych. Polska jest nadal krajem średniej wielkości doganiającym rozwojowo Europę Zachodnią. Oznacza to, że nasza siła to pochodna dobrych relacji z całą UE, w tym z sąsiadami. Potrzebny jest zwłaszcza nowy impuls polsko-niemiecki. Dlatego wskazanym jest kompromisowe wygaszenie bieżących sporów, co nie wymaga rezygnacji z debaty o naszej wizji Unii. Jednak bez empatii i zrozumienia dla innych państw członkowskich nie uda nam się wywołać adekwatnej postawy w kwestii rosyjskiego zagrożenia, wykraczającego poza ramy traktatowej solidarności. Przy tym unijna koalicja na rzecz Polski wzmocni głos na rzecz zwiększonej, stałej obecności wojskowej NATO w naszym kraju. Niekwestionowaną korzyścią będą ew. fundusze unijne dedykowane wzmocnieniu zdolności Polski w takich sferach jak infrastruktura komunikacyjna, ochrona granic czy obrona cybernetyczna. Bruksela może skomplikować rosyjski atak, wzmacniając embargo technologiczne, które opóźni produkcję nowego uzbrojenia, a samą broń uczyni mniej skuteczną.
Nie możemy również zapomnieć, że jesteśmy jednym z wielu strategicznych partnerów USA na świecie. Skuteczność naszej polityki wobec Kremla jest zależna od rosyjskiej strategii Białego Domu, zdeterminowanej rywalizacją z Chinami. Powinniśmy zatem wzmacniać przekonanie, że zwiększenie siły oporu ukraińskiej armii i zdolności obronnych Polski jest tożsame z mniejszą ilością amerykańskiej krwi przelanej w przyszłości na Tajwanie i nad Bałtykiem. Waszyngton powinien przyjąć nasz punkt widzenia – w interesie USA nie leży anektowana przez Rosję Białoruś, a czołgi Putina grzejące silniki w Brześciu to ogromny koszt również dla amerykańskiego podatnika.
Wreszcie nasze władze, niezależnie od opcji politycznej, nie mogą zaniedbać budowy sojuszu „zdecydowanych”. Chodzi o państwa, które ze względu na tożsamą ocenę rosyjskiego zagrożenia będą gotowe ruszyć ze zbrojną pomocą natychmiast, wyprzedzając nieuchronne lecz z natury rozciągnięte w czasie decyzje NATO i UE. Takie założenie podpowiada intensywną dyplomację na wschodniej flance sojuszu, od Skandynawii po Bałkany. W końcu, czas na poważną debatę w sprawie rozmieszczenia amerykańskiej broni jądrowej w naszym kraju.
Co możemy zrobić sami dla siebie?
Nie zapominając o sojuszach i gwarancjach, ufajmy sobie, co podpowiadają doświadczenia września 1939 r. i Jałty 1945 r. Ostatnie zakupy uzbrojenia pozwalają mieć nadzieję, że w ciągu 10 lat wystawimy armię zdolną powstrzymać rosyjskiego agresora. Zyskamy czas na podciągniecie odwodów NATO nie na linii Wisły (manewry Anakonda-2016), lecz na granicy. Natomiast koszty zbrojeń i wystawienia takiej armii będą ogromne. W naszym interesie leży integracja energetyczna, przemysłowa i technologiczna w ramach UE. W tym samym czasie nie możemy zaniedbać tak elementarnych działań, jak tworzenie strategicznych rezerw na wypadek wojny oraz alternatywnych dostaw surowców.
To jednak tylko fragment daleko szerszych przygotowań. Prawdziwe wyzwanie stanowi zmiana mentalności, czyli świadomości społecznej. Nie chodzi o straszenie konfliktem tylko uświadomienie, że taki scenariusz jest realny i może nastąpić. W tym celu potrzebna jest „praca organiczna” na poziomie edukacyjnym i medialnym. Z wojny trzeba zdjąć najpierw tabu, a potem informować o przyczynach, możliwym przebiegu i następstwach. Z przekazem należy dotrzeć do wszystkich obywateli, także tych na co dzień dalekich od polityki, do każdego „Janusza” i każdej „Halinki”, wyjaśniając, że będzie toczyła się w imię obrony stylu życia milionów Polaków. Tylko zrozumienie, a więc utożsamienie na indywidulanym poziomie zamieni się w zaangażowanie, czyli w potrzebę i chęć działania.
Przygotowań nie można puścić na żywioł lub pastwę konkurujących ze sobą resortów. Powszechna obrona z masowym udziałem obywateli to system wymagający kooperacji na poziomie specjalnej instytucji w rodzaju komitetu wojennego. Miałby przestawić społeczeństwo, administrację, samorządy i biznes na tory wojenne. W takim komitecie nie potrzeba polityków, tylko technokratów i ekspertów innych dziedzin, którzy przez 10 lat drobiazgowo rozpiszą zadania. Chodzi o to, aby w godzinie „X” każdy Polak, każda firma, instytucja lub organizacja pozarządowa wiedziały co robić, ujęte w rozpisanym „od a do z” planie obrony. Jednak najważniejszym warunkiem powodzenia jest wyjęcie wojny z partyjnych rozgrywek. Kwestia obrony kraju nie może zależeć od bieżących interesów politycznych. Mamy aż lub tylko kilka lat.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury