Czy w kosmosie może powstać nowe państwo? Co się stanie, gdy kosmiczny turysta będzie miał wypadek, robiąc selfie z księżycowym robotem? Oto, jakie prawo obowiązuje w kosmosie.
Czy poza Ziemią obowiązuje prawo?
Owszem, obowiązuje państwa, ich obywateli oraz podmioty badawcze i gospodarcze. Międzynarodowe prawo kosmiczne skodyfikowane zostało w formie traktatów przyjętych w czasach wyścigu księżycowego i odbija się to na jego kształcie. Obecnie cztery z nich stanowią tak zwany kanon prawa kosmicznego. Problematyka piątego traktatu, Porozumienia Księżycowego z 1979 roku, pokazuje, jak bardzo geopolityka kształtuje prawo międzynarodowe. Ale po kolei…
Głównym traktatem międzynarodowego prawa kosmicznego jest Układ o zasadach działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi, zwany też Traktatem o przestrzeni kosmicznej, który został podpisany 27 stycznia 1967 r. Jego celem było stworzenie ogólnych ram prawnych i reguł, jakimi mają kierować się państwa oraz ich podmioty podczas eksploracji kosmosu i ciał niebieskich. Najważniejszymi pryncypiami są niezawłaszczalność przestrzeni kosmicznej, pokojowy charakter działalności oraz odpowiedzialność za działania państw sygnatariuszy i ich podmiotów. Jeśli ktoś wyobraził sobie astronautów z kwiatami wplecionymi w hełmy, to w pewnym sensie takie było założenie twórców tego prawa. Księżyc i inne obszary poza Ziemią miały nie stać się polami bitew, terenami spornymi o kontrolę czy obszarami działań wojennych. Tyle w teorii, w praktyce strony traktatu miały własne analizy dotyczące stawiania baz rakietowych na Księżycu czy kontroli przestrzeni kosmicznej z orbity lub punktów Lagrange’a, czyli obszaru między Księżycem a Ziemią, gdzie znoszą się grawitacyjne oddziaływania obu ciał. Na szczęście większość tego typu wizji pozostała na papierze.
Nieco inaczej wygląda kwestia gospodarczego wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Nie tylko państwa wynosiły w nią obiekty w pierwszych latach podboju, także prywatne podmioty amerykańskie testowały satelity telekomunikacyjne, takie jak Telstar. Był to wynik kompromisu między prezydentem USA Johnem F. Kennedym a biznesem, który stanowił, że prywatne podmioty mogą posiadać cywilne obiekty kosmiczne w postaci satelitów telekomunikacyjnych i radiodyfuzyjnych (nadających sygnał radiowo-telewizyjny), jednak środki wynoszenia, tzw. wyrzutnie (rakiety), mają należeć wyłącznie do państwa. Warto podkreślić, że na takie pokojowe działania cywilne nieregulowane traktatem, zgodnie z jego artykułem 6., państwa strony udzielają licencji lub innej formy zezwolenia na podstawie prawa krajowego.
Czy w kosmosie może powstać nowe państwo?
Choć międzynarodowe prawo kosmiczne w swoim obecnym kształcie nie przewiduje takich przepisów, to bardziej złożona kwestia. Na każdą działalność w kosmosie – jak wskazaliśmy wyżej – podmiot otrzymuje zgodę na warunkach ujętych w prawie danego kraju. Może być to też działalność zasiedleńcza – popularne bazy marsjańskie czy księżycowe. Co ciekawe, nie mogłyby się one prawnie nazywać koloniami ze względu na zakaz zawłaszczenia, a ich niezależność dotyczyć może wyłącznie sztucznych struktur zbudowanych lub przysłanych przez Ziemian, nie zaś gruntu, na którym stoi taki habitat. By jednak takie sztuczne kolonie kosmiczne – na Marsie, Księżycu czy jako wędrujące statki-miasta – przetrwały, musiałyby posiadać nie tylko technologie umożliwiające przetwarzanie lokalnych zasobów, utrzymanie załogi przy życiu i dużą niezależność od dostaw, ale też prawną autonomię i aparat administracyjny. Nie świadczy to jeszcze o państwowości, ale czy z czasem wystarczyłoby do ogłoszenia niepodległości? Historia zna już przypadki uniezależniania się kolonii od ich dalekich władców, chociażby Stany Zjednoczone Ameryki Północnej czy Indie. Procesy geopolityczne staną się astropolitycznymi. Jeżeli więc np. Elonowi Muskowi uda się stworzyć rozwijające się kosmiczne metropolie, to z jednej strony mogą one tworzyć deklaracje niepodległości i szukać poparcia, a z drugiej całe zastępy prawników i aktywistów na rzecz przestrzegania i rozszerzania standardów praw człowieka miałoby do takiego tworu bardzo dużo pytań.
Brak prawnych uregulowań nie powstrzymał też kilka lat temu od ogłoszenia niepodległości Asgardię – małego satelitę i samozwańczą orbitalną monarchię. Jednak Asgardia nie ma własnego rejestru obiektów kosmicznych, a nawet ich satelita nie podlega ich prawu tylko, zgodnie z jego dokumentacją, prawu USA. Jako projekt tworzenia i analizowania istnienia państwa bez granic, e-residence, i pomysłów na konstytucje państwa kosmicznego to ciekawa idea, jednak niesie ona ze sobą zagrożenie dla ziemskiej polityki. Wyobraźmy sobie, że takich Asgardii powstałoby 50. Każda z nich otrzymałaby głos na Zgromadzeniu Ogólnym Narodów Zjednoczonych oraz w ciałach takich jak Komitet do spraw Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej (COPUOS). Te fiducjarne twory państwowe mogą być w stanie przeważyć szalę w głosowaniu nad kształtem międzynarodowych regulacji nie tylko kosmicznych, ale także wpływać na politykę agencji specjalistycznych ONZ.
Do kogo należą znajdujące się poza Ziemią surowce?
Na podstawie przepisów zawartych w traktacie o przestrzeni kosmicznej z 1967 roku umieszczone i przemieszczane naturalnie nie należą do nikogo. Próbę uregulowania tego zagadnienia podjęto podczas prac nad Porozumieniem Księżycowym z 1979 roku. Zgodnie z jego artykułem 11. takie surowce stanowią wspólne dziedzictwo ludzkości, a państwa strony układu będą dążyły do stworzenia odpowiedniego reżimu prawnego, który będzie miał na celu nadzór i udzielanie zgód na racjonalne gospodarowania nimi oraz sprawiedliwy rozdział na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb krajów rozwijających się. Jednak to porozumienie do dziś pozostaje kością niezgody, gdyż nie ratyfikowało go żadne mocarstwa kosmiczne, jak USA, Chiny, Rosja.
Obecnie państwa zdolne do eksploracji kosmosu starają się korzystać z artykułu 6. innego układu – Traktatu o przestrzeni kosmicznej, udzielając pozwoleń na poziomie prawa krajowego na działania związane z surowcami kosmicznymi – poszukiwanie, wydobycie, wykorzystanie in situ, przetwarzanie, inkorporacja do produktów wytwarzanych w przestrzeni kosmicznej lub transport na Ziemię. Dlatego nie powinno dziwić, że USA i jego partnerzy w ramach programu Artemis, którego celem jest ponowne wysłanie człowieka na Srebrny Glob i jego eksploracja, nie widzą powodu, by ich państwowe czy prywatne podmioty dzieliły się zyskiem z tej wyprawy z kimś innym niż ich własne władze.
Ergo, kosmiczne surowce należeć będą do tego, kto je podejmie na mocy pozwolenia udzielonego przez jego państwo rejestracji.
Czy można kupić gwiazdę albo działkę na Księżycu?
Są firmy, które to oferują. Jakąkolwiek cenę by nie wyznaczyły, w rzeczywistości kupujemy jedynie kawałek papieru. Takie podmioty nie mają bowiem żadnego tytułu do rozporządzania powierzchnią Księżyca i innych ciał niebieskich.
Inaczej ma się sprawa, gdyby ktoś chciał sprzedawać mieszkanie na Księżycu – mógłby postawić tam habitat lub przestrzeń magazynowa w systemie condohotelu. Co do działek na powierzchni globów, na chwile obecną nie ma możliwości ich sprzedaży, jednak w przypadku umiejscowionych na orbitach lub powierzchni planet i księżycy habitatów lub innych modułów nadających się do zamieszkania, nie widzę żadnych przeszkód prawnych – techniczne i logistyczne są już zupełnie innym zagadnieniem.
Jakiemu prawu będą podlegać kosmiczni turyści?
Turyści zgodnie z międzynarodowym prawem kosmicznym podlegają prawu kraju rejestracji obiektu kosmicznego, a także swojej narodowości i ewentualnej narodowości ofiary, jeśli dopuścili się przestępstwa, chociaż jedyne przepisy dotyczące takich czynów widnieją w umowie o Międzynarodowej Stacji Kosmicznej z 1998 roku (i dotyczą tylko ISS). W przypadku naruszeń własności intelektualnej będzie to prawodawstwo i zdolność sądowa państwa rejestracji.
Największym problemem turystyki kosmicznej jest brak jednoznacznych przepisów dotyczących praw pasażerów, ubezpieczeń oraz właściwej odpowiedzialności. W USA stosuje się system crosswaiver, gdzie strona lub strony zrzekają się wzajemnych roszczeń. Moim zdaniem, nawiązując do wcześniejszego elementu o własnym M lub hotelach w kosmosie, turyści będą zapewne powodem tworzenia nowych regulacji kosmicznych – chociażby z tego powodu, że nie są astronautami ani fachowcami obsługującymi obiekty kosmiczne, a mogą zrobić sobie krzywdę, jeśli będą usiłowali np. zrobić sobie selfie przed przemysłowym robotem księżycowym.
Czy można mieć broń w przestrzeni kosmicznej?
Poza bronią masowej zagłady, w tym bronią nuklearną, oraz budowaniem fortyfikacji i instalacji wojskowych i testowaniem broni – tak. O ile państwo wysyłające nas w przestrzeń kosmiczną na to pozwala i zaopatruje nas w taką broń. Przykładem mogą być, dawniej będące częścią wyposażenia Sojuzów, pistolety (drilling) TP-82, przetestowane na pokładzie Saluta 3 „działko obronne” czy projekt Polus, będący odpowiedzią na amerykański program Gwiezdnych Wojen. Oczywiście ściganie użycia broni lub przemytu takowej na pokład obiektu kosmicznego jest już w rękach aparatu sprawiedliwości państwa rejestracji obiektu kosmicznego.
Kto odpowiada za kosmiczne śmieci?
Odpowiadają za szkody wyrządzone ci, do których należał obiekt lub komponent, który teraz jest śmieciem kosmicznym. Teoretycznie powinno być w gestii właścicieli danych obiektów ich zdeorbitowanie lub demontaż, jednak sprawa jest skomplikowana. Poza przykładami z czasów wahadłowców czy porozumienia Intelsat z Northrop Grumman na doczepienie silników jonowych do satelitów telekomunikacyjnych, którym skończyło się paliwo w silnikach korekcyjnych, nie mamy jasnych reguł masowego połowu złomu kosmicznego. Wchodzą w to tematy przejęcia obiektu, naruszenia tajemnicy przedsiębiorstwa, własności intelektualnej oraz obronności. Nie jest niczym nadzwyczajnym, że technologie do prostego przechwycenia, deorbitacji lub demontażu czy renowacji obiektów kosmicznych to potencjalne narzędzia cichej wojny kosmicznej lub piractwa. W końcu to, co można zrobić zepsutemu satelicie, można też zrobić działającemu o znaczeniu gospodarczym lub wojskowym. Częściowo paraliżuje to dyskusje na temat tworzenia odpowiednich przepisów, np. na wzór ratownictwa morskiego i podnoszenia wraków.