Rozsądna polityka musi się opierać na faktach. Niedostatek analiz ekonomicznych dotyczących stosunków polsko-niemieckich i niewłaściwe rozumienie charakteru relacji gospodarczej łączącej oba kraje może więc być źródłem złej polityki i obustronnych nieporozumień.
Chciałbym podzielić się najpierw moim osobistym doświadczeniem. Przed czterema laty udałem się na wyjazd badawczy, którego celem było zebranie danych do raportu na temat relacji gospodarczych łączących Niemcy i Europę Środkową. Ku mojemu zdziwieniu w Berlinie nie znalazłem zbyt wielu rozmówców specjalizujących się w interesującym mnie obszarze. Myślałem, że moja delegacja zakończy się fiaskiem, dopóki nie trafiłem do Monachium. W stolicy regionu będącego siedzibą czołowych niemieckich koncernów niemal wszyscy moi rozmówcy mniej lub bardziej zdawali sobie sprawę z dużej wzajemnej zależności gospodarek Niemiec i państw środkowoeuropejskich. Niestety, wielu z nich to osoby zaangażowane głównie w relacje biznesowe, przez co ich fachowa wiedza ma małą szansę trafić do szerokiej opinii publicznej.
BADANIE RELACJI GOSPODARCZYCH
Brak wiedzy Niemców na temat zależności ekonomicznych związanych z Polską nie powinien dziwić. W końcu RFN to gospodarka powiązana globalnie, w której ważną rolę odgrywają poddostawcy z całego świata. Choć warto zauważyć, że niemieccy politycy coraz lepiej zdają sobie sprawę, jak istotnym partnerem gospodarczym są dla nich państwa Europy Środkowej.
Fakt, że wymiana handlowa Niemiec z państwami Grupy Wyszehradzkiej ma wartość 278 mld euro i jest o 50% wyższa niż wymiana z największym partnerem handlowym RFN, czyli z Chinami, z pewnością wpływa na opór Berlina wobec wszelkich projektów dzielących UE.
Dużo trudniej wytłumaczyć niewystarczające zainteresowanie polskich instytucji badaniem tematu wzajemnych relacji gospodarczych. Bez tej wiedzy w debatach z Niemcami jesteśmy skazani na przerzucanie się argumentami opartymi nie na faktach, lecz na naszych wyobrażeniach. Warto się zastanowić, jak wyglądałoby stanowisko Niemiec w debacie na temat ograniczenia możliwości wykonywania przez polskich przewoźników usług na terytorium UE, gdybyśmy potrafili podać konkretne wyliczenia, które pokażą, ile niemieckie koncerny stracą bez możliwości wykorzystywania przez nie polskich firm logistycznych. O skuteczności metody przekonywania Niemców do swojego zdania argumentami opartymi na rzetelnych badaniach ekonomicznych może świadczyć sukces raportu pt. Ocena korzyści uzyskiwanych przez państwa UE-15 w wyniku realizacji polityki spójności w krajach Grupy Wyszehradzkiej opracowanego przez Instytut Badań Strukturalnych. Nie dość, że raport doczekał się kilku wznowień, to m.in. komisarz Günther Oettinger przytaczał niemieckiej opinii publicznej tezy z raportu jako argument za utrzymaniem wysokich nakładów na politykę spójności.
ROZBIEŻNOŚCI ANALIZ
Główny obszar naszej niewiedzy na temat relacji ekonomicznych łączących Niemcy i Polskę to handel i inwestycje. Do dziś zagadką jest, dlaczego wg GUS Polska wykazuje nadwyżkę w stosunku do Niemiec na poziomie 9 mld euro, natomiast zdaniem Federalnego Urzędu Statystycznego to Niemcy osiągają nadwyżkę względem Polski na poziomie 8 mld euro. Wprawdzie GUS tłumaczy te rozbieżności różnicami w metodologii prezentowania danych, jednak lata mijają, a oba urzędy obstają przy swoich metodach wyliczania salda handlowego. W przypadku danych tak istotnie wpływających na politykę prowadzoną przez rządy państw warto byłoby jednak rzetelnie zbadać, jakie są implikacje polskiego i niemieckiego sposobu prezentowania danych.
To nie jedyny problem. W zasadzie nie wiemy, co się kryje za danymi dotyczącymi polsko-niemieckiej wymiany handlowej. Wprawdzie znamy ogólne tendencje, jednak nie jesteśmy w stanie rzetelnie ocenić, jaka jest nasza rola w łańcuchu wartości niemieckich koncernów, w których branżach polskie spółki są ważnymi partnerami dla niemieckich firm, a w których – jedynie łatwymi do zastąpienia poddostawcami. To odnosi się także do wyzwań przyszłości.
Wiedząc, jakie są nasze atuty w perspektywicznych branżach, moglibyśmy zaproponować Niemcom współpracę na partnerskich zasadach przy realizacji nowych projektów biznesowych. Wydaje się, że jest ku temu dobry moment.
Wiele niemieckich firm ma problem z zaadaptowaniem się do wyzwań związanych z IV rewolucją przemysłową, zakładającą cyfryzację i automatyzację tradycyjnych branż, które pozostają domeną niemieckiej gospodarki. Niemieccy politycy w ostatnich miesiącach debatują, jak ich gospodarka może sprostać wyzwaniom związanym z cyfryzacją, elektromobilnością czy Internetem rzeczy. Nie w pełni zdają sobie oni jednak sprawę, że ich sukces w tych dziedzinach zależy także od tego, czy technologie te zostaną opanowane przez ich poddostawców z Polski.
Nieco inny problem występuje w inwestycjach. Niezwykle cennej wiedzy mogłyby dostarczyć opracowania na temat ekonomicznego, technologicznego i społecznego bilansu korzyści i strat Polski z niemieckich inwestycji. Takie badanie z pewnością pozwoliłoby odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy jedynie montownią dla Niemiec, czy też może niemieckie inwestycje w istotnym stopniu przyczyniają się do podniesienia poziomu technologicznego polskiej gospodarki. Zasadne byłoby też rozstrzygnięcie kwestii, czy inwestycje ze strony naszego sąsiada w dłuższej perspektywie wpływają poprzez transfery finansowe na drenowanie Polski z kapitału, czy też może pozwalają lepiej wykorzystać potencjał drzemiący w polskiej gospodarce.
DO CZEGO NIEMCOM BĘDZIE POTRZEBNA POLSKA?
Biorąc pod uwagę obecną sytuację niemieckiej gospodarki, jest jeden region, który nie tylko nie sprawia problemów ekonomicznych, ale staje się istotnym wzmocnieniem potencjału ekonomicznego Niemiec. Dzisiaj wielu polityków niemieckich przyznaje się w kuluarowych rozmowach do tego, że jednym z głównych celów przyjęcia państw Europy Środkowej do UE była chęć zintegrowania regionu z Niemcami i neutralizacji ewentualnych obaw antyniemieckich, których rezultatem mogła być bliższa współpraca z Francją czy Wielką Brytanią. Niemieckie elity nie traktowały natomiast Polski, Czech, Słowacji czy Węgier jako istotnego wzmocnienia potencjału własnej gospodarki, poza stworzeniem sobie miejsca do taniej produkcji towarów. Takie myślenie w zasadzie dominowało do okresu kryzysu strefy euro, gdyż okazało się, że to państwa Europy Zachodniej mogą być źródłem problemów i zagrożeń dla Niemiec, natomiast fundamenty państw Grupy Wyszehradzkiej, poza przejściowymi problemami Węgier, okazały się trwałe. Kraje te nawet w kryzysie utrzymały zdolność do nadrabiania zaległości w stosunku do Zachodu. Ta stabilność była zaś rezultatem wysokiej konkurencyjność międzynarodowej, a także komplementarności z niemiecką gospodarką. Wielu producentów motoryzacyjnych, szczególnie z Niemiec, mogło produkować swoje auta m.in. w Polsce po dużo niższych kosztach niż na Zachodzie – bez utraty jakości. Stąd też coraz częstsze wśród ekspertów niemieckich określanie Europy Środkowej mianem przedłużonego warsztatu, swoistego zaplecza przemysłowego Niemiec.
W obliczu coraz większych problemów, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz Niemiec, państwa Europy Środkowej stają się dla swojego sąsiada coraz cenniejszym sojusznikiem.
Nie tylko charakteryzują się one stabilnością polityczną i ekonomiczną, w przeciwieństwie do targanych problemami państw południa UE. Europa Środkowa cechuje się też przywiązaniem do niskiego zadłużenia finansów publicznych, preferuje również wolnorynkowe rozwiązania w dziedzinie gospodarki, a więc może być języczkiem u wagi w debatach UE po wyjściu Wielkiej Brytanii.
Niedocenianym – jak na razie – aspektem, który może zdecydować o kierunku rozwoju przyszłości stosunków, szczególnie Polski z Niemcami, pozostają kwestie edukacyjne. Mało kto spośród polskich ekspertów dostrzega, jak silną pozycję zajmuje Polska w testach PISA. Polscy uczniowie osiągają 17. wynik na świecie pod kątem zdolności matematycznych (za 16. Niemcami, ale przed 26. Francją, 27. Wielką Brytanią i 28. Czechami), zajmują 13. miejsce na świecie w czytaniu (Niemcy – 11. miejsce, Francja – 19., Wielka Brytania – 22., Czechy – 30.) i 22. miejsce w naukach przyrodniczych (Niemcy – 16., Wielka Brytania -15., Francja – 27., Czechy – 28. miejsce). Rezultaty te dowodzą, że Polska będzie dysponować kapitałem ludzkim o prawie najwyższym poziomie edukacji w Europie w momencie, gdy niemiecka gospodarka będzie się zmagać z problemami demograficznymi, a także – wyzwaniami technologicznymi.
NIWELOWANIE PODZIAŁÓW
Wskazane zależności prowadzą do fundamentalnego pytania dotyczącego charakteru relacji gospodarek Polski i Niemiec. Albo bowiem Niemcy będą w stanie zaproponować Polsce takie warunki współpracy technologicznej, z której będzie ona wynosić adekwatne korzyści, stając się nie tylko przedłużeniem niemieckiego warsztatu, ale także niemieckich centrów badawczych, albo też polskie elity zdecydują się na wariant bardziej niezależnego rozwoju i stworzą odpowiednie bodźce dla współpracy biznesu i nauki, a także między samymi przedsiębiorstwami, aby móc sprzedawać Niemcom produkty pod własnymi markami.
Uwzględniając wszystkie argumenty, nie należy rezygnować z podnoszenia tematów historycznych we wzajemnych relacjach, jednak stawiając je w odpowiednim świetle łączących oba kraje nadzwyczajnych relacji ekonomicznych. Wydaje się, że historia jeszcze przez długi czas będzie dzielić oba narody, natomiast gospodarka jest czymś, co te podziały może niwelować.
Artykuł stanowi przedruk z materiałów stworzonych w ramach zadania publicznego „Wzmacnianie wizerunku Polski w opiniotwórczych kręgach w Niemczech”. Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.