Umiejętne wykorzystanie konfliktu, jaki aktualnie rozgrywa się między UE, Niemcami i USA, może przynieść nam korzyści, ale bezkrytyczne zaufanie i opowiedzenie się po stronie Ameryki Trumpa to spore ryzyko.
Donald Trump to przede wszystkim przedsiębiorca. Lata doświadczenia w biznesie sprawiły, że dużo ważniejszy od sentymentów jest dla niego interes ekonomiczny . Jeśli weźmiemy to pod uwagę, szybko zauważymy, że mocne proamerykańskie stanowisko Polski w polityce zagranicznej, kosztem relacji z partnerami unijnymi, pozostaje bardzo ryzykowne dla naszego kraju.
Podczas wizyty w Waszyngtonie pogląd ten pojawiał się wielokrotnie w rozmowach z przedstawicielami różnych instytucji analizujących globalną sytuację polityczną (niezależnie od tego, czy dany think-tank lub ekspert był bardziej związany ze stroną republikańską, czy demokratyczną). „Silna Unia Europejska nie jest w interesie USA i musicie sobie z tego zdawać sprawę” – taką opinię wyraził podczas dyskusji z nami Jeff Rathke, prezydent American Institut for German Studies (AICGS), który mieliśmy okazję odwiedzić podczas naszej wizyty studyjnej w USA.
Rywalizacja handlowa
Mimo dość napiętych stosunków z Waszyngtonem, w 2018 roku wartość eksportu z krajów UE do USA była aż o 140 mld euro[1] wyższa niż wartość towarów, które zostały zaimportowane od amerykańskich partnerów. Za największą część tej różnicy odpowiadają Niemcy – wynosi ona przeszło 66 mld euro. Mimo że ze względu na cła i oziębienie wzajemnych stosunków zmalała ona o 400 mln euro w porównaniu z poprzednim rokiem, to właśnie Berlin nadal pozostaje głównym partnerem USA w Europie. Biorąc jednak pod uwagę osobowość prezydenta Trumpa i jego liczne deklaracje streszczające się w znanym wszystkim sloganie „Make America great again”, taki stosunek transatlantyckiego importu-eksportu może stać się dla niego solą w oku.
Rywalizacja handlowa między USA a Chinami w postrzeganiu wielu republikanów niewiele różni się od tej z UE. Jak zauważył w nieoficjalnej rozmowie jeden ze spotkanych przez nas w USA ekspertów, Polakom republikanie kojarzą się z Reganem, czyli tym, który walczył z komunistami i stał po stronie praworządnej i wolnorynkowej Europy. A przecież należy też pamiętać, że to m.in. dochodzący coraz bardziej do głosu ruch izolacjonistyczny w Partii Republikańskiej stał na straży neutralności USA w 1939 roku po ataku Trzeciej Rzeszy na Polskę i blokował działania Roosvelta na rzecz sprzedaży broni dla naszego kraju.
Na obecne niełatwe relacje USA i UE w znaczącym stopniu wpływają trudności w zawarciu „ograniczonej” umowy handlowej, w ramach której miałyby być zniesione pozataryfowe bariery w handlu transatlantyckim. Regulacja ta jest często postrzegana jako szansa dla borykającej się z widmem twardego brexitu Wielkiej Brytanii. Jeśli jednak popatrzymy na jej skomplikowaną sytuację i słabą pozycję Londynu w negocjacjach z dużo większym partnerem, trudno oczekiwać, by Brytyjczykom udało się zawrzeć dobre, a przede wszystkim – szybkie umowy z USA. Podpisanie dokumentów w tym, a nawet w przyszłym roku może okazać się nierealne, zaś wystraszeni nieprzewidywalnością Wysp unijni partnerzy coraz bardziej ograniczają swój handel z nimi. W trzecim kwartale 2018 roku Polska wyprzedziła UK pod względem eksportu do Niemiec właśnie z powodu poszukiwania przez naszych zachodnich sąsiadów bardziej stabilnych dostawców. Silny unijny front pozwala wynegocjować poszczególnym krajom członkowskim dużo lepsze warunki w relacjach z innymi państwami niż umowa bilateralna. Jedynie więc skrajni idealiści mogą wierzyć w to, że Amerykanie, kierując się jakimiś szczytnymi ideami, będą wspierać silny europejski sojusz.
Kwestie bezpieczeństwa
Rządzący w większości krajów europejskich socjaliści bardzo negatywnie patrzą na urzędującego w USA prezydenta. W zaprezentowanych podczas konferencji monachijskiej badaniach „Radar bezpieczeństwa 2019: Alarm dla Europy” najbardziej zaskakująca okazała się odpowiedź Niemców na pytanie, kto ich zdaniem stanowi prawdziwe zagrożenie. Ponad połowa ankietowanych wskazała na USA pod rządami Donalda Trumpa, zaś tylko 33% – na Rosję Władimira Putina.
Kością niezgody między USA i Niemcami pozostają też kwestie wydatków na wojsko. W 2019 roku Niemcy wydadzą na obronność 1,36% PKB, a niemiecka opinia publiczna pozostaje podzielona w kwestii zwiększania tego budżetu do 2%, do których zobowiązały się państwa NATO podczas szczytu w Newport w 2014 roku. W kwietniowym sondażu Infratest Dimap aż 53% respondentów sprzeciwiało się zwiększaniu wydatków na Bundeswehrę. Także założenia budżetowe na lata 2020-2023 według ministra finansów Olafa Scholza (SPD) zakładają obniżenie odsetka PKB przeznaczonego na obronność do poziomu 1,5%. Takie działania nie podobają się za oceanem. Jest „obraźliwie oczekiwać od amerykańskiego podatnika, że nadal będzie akceptował utrzymywanie na jego koszt 35 tys. żołnierzy wraz z cywilną obsługą w RFN, gdy Niemcy wykorzystują pieniądze z nadwyżki handlowej na własne cele” – powiedział w sierpniu ambasador USA w Berlinie Richard Grenell w rozmowie z agencją DPA.
W tym kontekście trudno nie mieć skojarzeń, że Polska jest dla Amerykanów idealnym straszakiem dla Berlina. Donald Trump bardzo umiejętnie wskazuje w swoich wypowiedziach, że cieszy się, iż wojska amerykańskie będą obecne w Polsce, a Polska za to zapłaci. W tym samym czasie amerykańska ambasador w Warszawie Georgette Mosbacher napisała na Twitterze: „W przeciwieństwie do Niemiec, Polska wypełnia swoje zobowiązania do wydatkowania 2% PKB na rzecz NATO. Chętnie byśmy powitali w Polsce amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech”[2]. Czy jednak ci żołnierze chętnie przyjechaliby do naszego kraju i czy bylibyśmy w stanie wybudować bazy i infrastrukturę, aby ich utrzymać? Nie ma żadnych analiz, ile taka operacja mogłaby kosztować, ale podawane czasem kwoty oscylujące wokół 2 mld dolarów zdają się – zdaniem ekspertów, z jakimi rozmawialiśmy w USA – mocno zaniżone i należałoby je pomnożyć co najmniej razy dziesięć.
Kluczowe partnerstwo
Analizując dane statystyczne na temat polskiego handlu zagranicznego, szybko można się zorientować, że kluczowym partnerem dla wymiany handlowej pozostają dla nas Niemcy. Ta sytuacja raczej się szybko nie zmieni, bo nasz eksport do zachodniego sąsiada systematycznie rośnie. Mimo że Niemcy są bardzo silnie przywiązani do swoich marek, a ich rynek charakteryzuje się ponadprzeciętnie silną konkurencją, to bliskość geograficzna ma tu największe znaczenie. Niemiecki handel z Polską wzrósł w roku 2018 o ponad 7,5% i wyniósł 118 mld euro – niemal tyle samo, co handel z Wielką Brytanią[3]. Dla Niemiec jesteśmy siódmym pod względem obrotów partnerem handlowym, oni dla nas – pierwszym. Do Niemiec eksportujemy towary za blisko 63 mld euro – w porównaniu z 6 mld do USA! Podobnie wyglądają też nasze bilanse handlowe z wymienionymi państwami – do USA eksportujemy o 400 mln euro mniej, niż importujemy, do Niemiec zaś eksportujemy o prawie 12 mld euro więcej, niż importujemy.
Mogłoby się więc wydawać, że dla Polaków dużo ważniejszym partnerem powinny być Niemcy. A jednak – w polityce w dużej mierze stawiamy na wielkiego brata zza oceanu. Umiejętne wykorzystanie konfliktu, jaki aktualnie rozgrywa się między UE, Niemcami i USA, może przynieść nam korzyści, ale bezkrytyczne zaufanie i opowiedzenie się po stronie Ameryki Trumpa to spore ryzyko. Może się okazać, że byliśmy tylko pionkiem w grze dużo większych graczy. I obyśmy nie zauważyli tego zbyt późno.
Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „DIALOG” w latach 2017-2019.
[1] Por. https://www.dw.com/pl/rekordowa-nadwy%C5%BCka-ue-w-bilansie-handlowym-z-usa/a-47546375 [dostęp: październik 2019].
[2] Por. https://www.defence24.pl/usa-przeniosa-wojska-z-niemiec-do-polski-komentarz [dostęp: październik 2019].
[3] Zob. https://www.oaoev.de/de/polen-ueberholt-grossbritannien-deutscher-osthandel-stabilisiert-konjunktur [dostęp: wrzesień 2019].