Wzajemne postrzeganie Białorusi i Niemiec lub – szerzej rzecz ujmując – Białorusi i UE charakteryzuje się często powierzchowną wiedzą i wyłącznie negatywnymi stereotypami. Naszym zdaniem ich przełamanie jest warunkiem koniecznym do tego, aby móc z ufnością rownież mówić o sprawach krytycznych, takich jak na przykład kwestia praw człowieka.


Jakob Wöllenstein

Jako kierownik biura zagranicznego Fundacji im. Konrada Adenauera w Wilnie od lutego 2019 roku zajmuje się pracą Fundacji na Białorusi. Przedtem  przez 3 lata  zajmował się współpracą z krajami Europy Środkowo-Wschodniej w centrali Fundacji w Berlinie. Studiował teologię, politologię i europeistykę w Marburgu, Krakowie i Lipsku.


Leo Mausbach: Jakie są zadania Fundacji im. Konrada Adenauera na Białorusi i dlaczego biuro Fundacji znajduje się w Wilnie, a nie w Mińsku?

Jakob Wöllenstein: Praca Fundacji im. Konrada Adenauera (Konrad Adenauer Stiftung) za granicą służy wspieraniu dialogu międzynarodowego, rozwoju zaufanych stosunków dwustronnych oraz promowaniu wartości chrześcijańskiej demokracji.

W naszych działaniach na Białorusi angażujemy się w dialog z przedstawicielami całego społeczeństwa i kładziemy nacisk na wyważone podejście. Oznacza to, że najpierw chcemy podkreślać, co nas łączy – na przykład w sprawach polityki gospodarczej lub bezpieczeństwa. Wzajemne postrzeganie Białorusi i Niemiec lub – szerzej rzecz ujmując – Białorusi i UE charakteryzuje się często powierzchowną wiedzą i wyłącznie negatywnymi stereotypami. Naszym zdaniem ich przełamanie jest warunkiem koniecznym do tego, aby móc z ufnością mówić o sprawach krytycznych, takich jak na przykład kwestia praw człowieka.

Biuro fundacji znajduje się na Litwie, ponieważ nie udało nam się jeszcze oficjalnie zarejestrować na Białorusi. Jeśli pozwolą na to okoliczności, można będzie sobie wyobrazić otwarcie biura w Mińsku. Co najważniejsze, w obecnej sytuacji również jesteśmy w stanie efektywnie pracować.

LM: Pod koniec 2015 roku, po uwolnieniu białoruskich więźniów politycznych, sankcje UE wobec tego kraju zostały zniesione. Od tego czasu Białoruś nieco się otworzyła, istnieją teraz możliwości wjazdu bez wizy dla obywateli UE. Czy uważa Pan, że to jest początek długoterminowego zbliżenia?

JW: Zniesienie większości sankcji w 2015 roku było ważnym sygnałem uznania postępu po stronie białoruskiej. W ostatnich latach stosunki między UE a Białorusią uległy normalizacji i znacznej poprawie w wielu dziedzinach. Tylko w 2018 roku wielkość białoruskiego eksportu do UE wzrosła o prawie 30% i zbliża się do ogólnej wielkości eksportu do Rosji. W tym samym roku odbyło się również wiele spotkań wysokiego szczebla z głowami państw, a także spotkań roboczych na szczeblu ministerialnym, wizyt komisarzy UE i grup parlamentarnych.

Od 2016 roku działa Grupa Koordynacyjna UE ds. Białorusi, która bada możliwości lepszej współpracy. W jej zebraniach uczestniczą również przedstawiciele białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego.

W ramach europejskiej polityki sąsiedztwa Białoruś pozostaje częścią programu Partnerstwa Wschodniego, choć jest jedynym krajem, z którym nie zawarto umowy ramowej o stosunkach.

Planowane podpisanie priorytetów partnerstwa, które powinny doprowadzić do opracowania planu współpracy w dziedzinie gospodarki, administracji, transportu, energii, środowiska i kontaktów międzyludzkich, byłoby ważnym krokiem milowym na drodze do osiągnięcia tego celu.

Oczekuje się, że zbliżenie będzie kontynuowane w małych krokach, szczególnie w przypadku obszarów „pragmatycznych“. Ważne, aby Białoruś nie była zmuszona do jednoznacznego opowiedzenia się za Zachodem w swojej polityce zagranicznej, ponieważ Rosja wciąż pozostaje dla niej głównym partnerem w wielu obszarach.

LM: W ubiegłym roku Polska Agencja Inwestycji i Handlu utworzyła w Mińsku biuro handlu zagranicznego. Polska prowadzi również własny kanał telewizyjny dla widzów na Białorusi, Biełsat, rodzaj polskiego Radia Wolna Europa. Jaką rolę odgrywa Polska na Białorusi i jakie są efekty jej polityki zagranicznej?

JW: Białorusini i Polacy mają długą wspólną historię. Polska była jednym z pierwszych krajów, które uznały niepodległość Białorusi w 1992 roku, ale od tego czasu stosunki zawsze pozostawały napięte. RP, która poszła drogą integracji z UE i NATO, życzyła sobie również europejskiej, demokratycznej, suwerennej Białorusi. Dlatego była krytyczna wobec autorytarnej konsolidacji tego kraju i bliskich związków z Rosją. Z kolei rząd Łukaszenki uznał polskie inicjatywy wspierania sił demokratycznych za ingerencję w sprawy wewnętrzne.

Zasadniczo oba kraje są zainteresowane normalizacją stosunków. Białoruś uczestniczy obecnie – aktywniej niż kiedykolwiek – w zainicjowanym m.in. przez Polskę Partnerstwie Wschodnim, a Warszawa od 2011 roku w ramach programu pomocowego „Polska Pomoc” zainwestowała około 5 mln EUR w projekty społeczne i przedsiębiorcze u swojego wschodniego sąsiada. Oba kraje są również w bliskich stosunkach handlowych.

Powtarzającym się punktem spornym pozostaje mniejszość polska, która liczy oficjalnie prawie 0,5 mln osób (około dziesięciokrotnie więcej od mniejszości białoruskiej w Polsce).

Solą w oku rządu w Mińsku jest wydawanie członkom mniejszości tzw. Karty Polaka, a także aktualne dążenie Polski do zwiększenia liczby personelu konsularnego. To główny powód, dla którego umowa o uproszczeniu wizowym z Unią Europejską, będąca priorytetem dla Mińska w stosunkach z Brukselą, nie została jeszcze zawarta.

LM: A jak wyglądają stosunki Litwy z Białorusią?

JW: Podobnie jak w przypadku Polski Litwę i Białoruś łączy długa historia i gęsta sieć stosunków międzyludzkich i gospodarczych. Pierwsza stolica Litwy (Nawahrudak/Naugardukas) leży na terenie dzisiejszej Białorusi, a Wilno było kolebką białoruskiego ruchu narodowego w XIX wieku. Dziś jednak oficjalne stosunki między tymi dwoma krajami uległy rekordowemu wręcz pogorszeniu, głównie z powodu powstawania elektrowni atomowej w Ostrowcu (biał. Astrawiec) – bezpośrednio w regionie przygranicznym, 50 km od stolicy Litwy. Strona litewska twierdzi, że budowa nie jest bezpieczna, a nawet – legalna, ponieważ przy wyborze lokalizacji naruszona została tzw. konwencja z Espoo o transgranicznej ocenie zgodności środowiskowej. W lutym 2019 roku Litwa otrzymała w tej sprawie wsparcie innych państw UE.

Z drugiej strony Mińsk uważa zarzuty dotyczące Ostrowca za nieuzasadnione i przesadzone. Zgodnie z białoruskim stanowiskiem Litwa wykorzystuje kwestię elektrowni jądrowej dla swojej polityki wewnętrznej i czyni Białoruś kozłem ofiarnym. W związku z tym zablokowane zostało podpisanie dokumentu „Partnership Priorities” w ramach Partnerstwa Wschodniego, a tym samym – dalsze zbliżenie Białorusi i UE.

LM: Białoruś jest nadal uzależniona gospodarczo od Rosji, a w ostatnich miesiącach stosunki między tymi państwami stały się napięte. Rosja wykorzystuje swoje zasoby i siły, aby jeszcze bardziej zbliżyć Białoruś do siebie. Jak ocenia Pan ten konflikt?

Rosja jest i pozostaje najważniejszym partnerem Białorusi, zarówno w gospodarce, jak i w polityce zagranicznej czy polityce bezpieczeństwa. Jednak aneksja Krymu i wojna we wschodniej Ukrainie wywołały na Białorusi alarm.

Obawy o suwerenność państwową i niepodległość kraju oraz pogłębiający się konflikt między Rosją a Zachodem są zatem bardzo aktualne.

Dla rządu w Mińsku to ważna motywacja w jego wysiłkach na rzecz pełnienia roli mediatora i podkreślenia politycznej oraz kulturowej autonomii. Do tego stopnia, że dziś oficjalne władze podkreślają i promują różnorodność białoruskiej symboliki, w tym obchody 100. rocznicy założenia „Białoruskiej Republiki Ludowej“ w 1918 roku, co przez wiele lat było uważane za domenę opozycji.

Nie należy zapominać, że prezydent Łukaszenka stanowił główną siłę napędową traktatu unijnego z 1996 roku, a Białoruś i Rosja są członkami w różnych wspólnych formatach, takich jak OUBZ czy Eurazjańska Unia Gospodarcza. Idea ściślejszej integracji Rosji i Białorusi nie jest nowa – już w 2002 roku prezydent Putin „zaproponował“ włączenie Białorusi do Federacji Rosyjskiej jako „90. prowincji”. Rzeczywiście, Rosja zwiększyła ostatnio swoją presję,  zapowiadając zwłaszcza, że ograniczy hojne dotacje dla  sektora energetycznego, jeśli Białoruś nie będzie gotowa do podjęcia dalszych kroków w kierunku integracji.

W swoich wypowiedziach prezydent Łukaszenka lawiruje pomiędzy podkreślaniem samodzielności państwa a orientacją prorosyjską.

W ostatnich wywiadach stwierdził z jednej strony, że może nastąpić natychmiastowa fuzja państwowa obu krajów, a z drugiej strony, że 98% Białorusinów zagłosowałoby przeciw temu rozwiązaniu w referendum.

LM: W Polsce czy w Niemczech nie słyszy się zbyt wiele o tym sporze. Były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen ostrzegł niedawno, że Rosja zamierza realizować  „scenariusz ukraiński” również na Białorusi. Czy Rasmussen przesadza? Czy może jesteśmy wciąż zbyt naiwni?

Uważam scenariusz aneksji z użyciem siły za mało prawdopodobny w chwili obecnej. Nie ma żadnego szczególnego powodu zewnętrznego ani wewnętrznego tak długo, jak Rosja postrzega Białoruś jako wiarygodnego sojusznika. Paradoksalnie można nawet powiedzieć, że „doświadczenie ukraińskie“ czyni „Majdan w Mińsku“ mniej prawdopodobnym. Rząd Łukaszenki zdusiłby w zarodku wszelkie próby rewolucji, a opozycja polityczna wie, że – w przypadku udanej rewolucji – interwencja Moskwy byłaby nieunikniona, co pogłębia nieatrakcyjność takiego planu.

Większe zaangażowanie wojskowe Rosji niekoniecznie musi jednak przybrać postać formalnej aneksji. Władze białoruskie wielokrotnie podkreślały, że silniejsza obecność armii rosyjskiej na ich terytorium nie jest pożądana. Trudno byłoby jej jednak uniknąć, gdyby wschodnie państwa NATO zezwoliły na dalsze rozmieszczanie wojsk natowskich na ich terytorium, na przykład w formie nowej amerykańskiej bazy wojskowej w Polsce.

Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „DIALOG” w latach 2017–2019

Tagi:

O autorze

Leo Mausbach

Mieszka i pracuje w Warszawie. Jako współzałożyciel koordynuje wschodnioeuropejską sieć byłych stypendystów Fundacji Konrada Adenauera.

Zobacz wszystkie artykuły autora