Estońska Żelazna dama. Tak o Kaji Kallas, szefowej estońskiego rządu, lubią pisać zachodnie media. Czy rzeczywiście lotne nagłówki mają wiele wspólnego z 45 letnią premierką? Czy to tylko medialny spin, suflowany mediom przez zaplecze Kallas?

Tytuł żelaznej damy w polityce kojarzy się z byłą premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher. Z jednej strony Thatcher była ikoną neoliberalizmu oraz nieustępliwej polityki wobec bloku wschodniego, jednak z drugiej, negatywnej strony – polityczką, która stosowała przemoc wobec związków zawodowych oraz eurosceptyczką (o czym rzadziej dziś się pamięta). Przydomek „Żelaznej damy”, podobnie jak w przypadku Thatcher, Kaji Kallas nadały media. Z tą różnicą, że premierkę Estonii nazwał tak periodyk amerykański, a Thatcher sowiecki. Analogii miedzy obiema polityczkami jest dość sporo. Obie mają liberalne poglądy gospodarcze, obie, zanim trafiły do polityki, były adwokatkami. W końcu obie zostały pierwszymi kobietami na czele rzadu w swoim kraju. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Każda z nich przeszła inna ścieżkę polityczną, Kallas na dodatek jest nie tylko liberałką ekonomiczną, ale także społeczną. W końcu niewielka 1.3 milionowa Estonia to nie (schyłkowe) Imperium Brytyjskie, którym rządziła Thatcher.

Żelazo wykuwa się na wojnie.
Zanim zachodnie media uznały Kaję Kallas za liderkę europejskiej rangi, a jej decyzje za godne naśladowania, estońska premier nie miała pozycji liderki w samej Estonii. Skutki społeczne i ekonomiczne covid-19 oraz kryzys energetyczny na przełomie 2021 i 2022 roku, nie przysparzały popularności ani Kallas, ani Partii Reform. Sondaże partyjne reformistów, a także personalne rejtingi premierki nie były najlepsze. Badanie z początku 2022 roku, opracowane przez Norstat, wskazywało, że jedynie 26% badanych Estończyków oceniało pozytywnie Kallas jako szefową rządu. Dopiero po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, jej pozytywna ocena wśród Estończyków podskoczyła do 47%. W tym samym czasie podniósł się poziom pozytywnej oceny pierwszego rządu Kallas – z 35% do 59%. Bezsprzecznie na wzrost popularności czterdziestopięcioletniej premierki, wpłynęła jej bezkompromisowa postawa w polityce wewnętrznej oraz zagranicznej, w kontekście trwającej wojny. W Estoni zadziałał efekt „flagi”, co dało szanse Kallas i jej Partii Reform na wyrobienie sobie trwałej, silnej pozycji w estońskiej polityce.
Sama rosyjska inwazja na Ukrainę wydaje się jednak zbyt prostym wyjaśnieniem fenomenu Kallas. Estońska premierka jeszcze przed wybuchem działań zbrojnych na Ukrainie zaczęła przejmować polityczną inicjatywę w kraju. Zaostrzająca się sytuacja polityczna w Europie pozwoliła wykreować Kallas wizerunek polityczki skutecznej. Bezkompromisowość, traktowanie koalicjantów jak młodszego rodzeństwa, w końcu przejmowanie kompetencji poszczególnych resortów np. dyplomacji, które wcześniej mogły wydawać się obciążeniem w wewnątrzkrajowej polityce, po rosyjskiej agresji okazały się zaletą Kallas. Szczególnie przejmowanie niektórych prerogatyw minister spraw zagranicznych spowodowało, że Kallas zauważyły międzynarodowe media. Jej jednoznaczne stanowisko wobec wojny, które wiosną bieżącego roku nie wydawało się jeszcze czymś oczywistym, dobry angielski, posługiwanie się prostymi komunikatami, kontakty w Europie, wszystko to pomogło przyciągnąć do niej uwagę. Wizerunek Kallas stał się atrakcyjny dla mediów, które lubią zdecydowane, młode, aktywne na arenie międzynarodowej polityczki. Na dodatek Kallas dba o wizerunek „znajomej z sąsiedztwa” i unika bycia postrzeganą jako niedostępna urzędniczka.

Teflonowa Kaja
Znaczne sukcesy na arenie międzynarowej nie oznaczają jednak, że premier jest równie skuteczna w polityce wewnętrznej. To prawda, że krytyka opieszałej postawy Niemiec w kwestii dostarczenia broni na Ukrainę, ograniczenie wydawania wiz turystycznych dla Rosjan czy w końcu lobbowanie na arenie europejskiej za silnymi sankcjami wobec Rosji, przysporzyły jej popularności. Jednak czasem ta nadaktywność przynosi Estoni problemy i powoduje również problemy wewnętrzne. Deklaracje Kallas w przededniu szczytu NATO w Madrycie, krytykujące plany obronne wschodniej flanki Sojuszu, nie zostały skonsultowane z MON, i wpłynęły negatywnie na wiarygodność sojuszniczą Estonii. Porażką okazał się projekt zakupu wspólnie z Finlandią pływającego terminalu gazowego. Ostatecznie jednostka będzie stacjonować w fińskim porcie, a częściowo poczynione inwestycje w porcie Paldiski okazały się jak na razie nieprzydatne.
Kaja Kallas latem bieżącego roku musiała zmierzyć się z kryzysem rządowym. Współtworząca rząd Partia Centrum rzuciła wyzwanie premier, licząc na stworzenie alternatywnej większości. Nieporozumienia wewnątrz koalicji były spowodowane dominującą postawą premier i jej ugrupowania. Kallas zdołała jednak utrzymać władzę i sformować nową koalicję, tym razem z dwoma mniejszymi partnerami – Partią Socjaldemokratyczną oraz prawicową „Ojczyzną”. Taki układ okazał się wygodniejszy dla jej stylu rządzenia. Mniejsi koalicjanci są bowiem bardziej ulegli. Premierce łatwiej jest forsować teraz swoje kandydatury na urzędy podległe koalicyjnym ministerstwom i realizować cele swoje i swojej partii, bez zawracania uwagi na koalicjantów.
Wydaje się jednak, że upór i bezkompromisowość Kallas tylko ją wzmacniają. Wskazują na to badania opinii publicznej. Pomimo politycznych wpadek, specyficznego traktowania partii współtworzących rząd, nie traci ona w oczach Estończyków. Poparcie społeczne dla ugrupowanie estońskiej premierki – Partii Refom – utrzymuje się na wysokim poziomie 30%. Estończycy wydają się już nie pamietać jej przywództwa z okresu pandemii czy przełomu 2021 i 2022 roku i ufają premierce coraz bardziej. Na dodatek według badań Reformiści coraz mocniej dystansują się od politycznej konkurencji spod szyldu populistycznej Estońskiej Konserwatywnej Partii Ludowej.
Czy jednak ta tendencja utrzyma się do nadchodzących wyborów parlamentarnych w marcu 2023? Nie wiadomo, ale Kallas nie może czuć się pewnie. Nadchodzi zima, a wraz z nią coraz trudniejsza sytuacja gospodarcza. Rosnących cen energii i wysokiej (ponad 20%) inflacji nie da się zwalczyć za pomocą bezpośredniego telefonu do najważniejszych unijnych polityków czy forsowania kolejnego pakietu wsparcia dla walczących Ukraińców. Równie szybo jak premierce Kallas wyrosły ostre kły i pazury, mogą one ulec stępieniu.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

O autorze

Bartosz Chmielewski

Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Absolwent Akademii Obrony Narodowej w Warszawie i Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Studiował w Wilnie i w Kownie. Interesuje go społeczeństwo, życie polityczne oraz bezpieczeństwo państw obszaru bałtycko-nordyckiego.

Zobacz wszystkie artykuły autora