Przyglądając się i przysłuchując polskim elitom politycznym, ekonomicznym, kulturalnym i naukowym, często zastanawiam się, jak niektórzy reprezentanci zdołali zasłużyć na dumne miano „posiadacza matury”. Jeśli oceniać umiejętności komunikacyjne naszych primi inter pares, wielu z nich zasługuje zaledwie na świadectwo ukończenia szkoły podstawowej. Poniższy tekst jest więc owocem wielkiej frustracji piszącego.
FORMA MA ZNACZENIE
Każdy komunikat ma swojego nadawcę, odbiorcę i otoczenie (a w nim pojawiać się mogą szumy komunikacyjne). I, niestety, najczęściej nadawcy nie mają zielonego pojęcia o tej prostej prawdzie. Zachowują się, jakby liczył się tylko komunikat. Nie dbają o formę i w ten sposób – kolokwialnie mówiąc – strzelają sobie w kolano. Jeśli bowiem komunikat nie zostanie podany z odpowiednią starannością, nie dotrze do odbiorcy. Finalnie więc – w najlepszym przypadku – nie będzie żadnej różnicy między tym, czy został nadany, czy nie. Gorsza wersja wydarzeń zakłada, że informacja dotrze do odbiorcy zdeformowana i osiągniemy skutek przeciwny do zamierzonego.
STRUKTURA TO PODSTAWA
Każdy komunikat, zwłaszcza taki, na którego przekazanie mamy mało czasu, powinien być przemyślany i przygotowany. „Gdybym miał przemawiać dwie godziny, na przygotowanie potrzebuję 5 minut, jeżeli będę przemawiał 5 minut, na przygotowanie potrzebuję dwóch godzin” – miał powiedzieć Winston Churchill. Dlaczego to pozornie paradoksalne zdanie jest prawdziwe?
Jeśli masz do przekazania treść i tylko tyle czasu, ile potrzeba na jej wypowiedzenie, nie możesz popadać w dygresje.
Twoje wystąpienie musi być „skrojone na miarę” – a to trudna sztuka.
NAJSKUTECZNIEJSZY SCHEMAT
Codziennie bombardowani jesteśmy takimi ilościami komunikatów, których jeszcze kilkadziesiąt lat temu przeciętny człowiek nie odbierał przez cały swój żywot. Dlatego konsumowane przez nas treści są coraz krótsze. Czytamy tytuły i ewentualnie nagłówki. Ci bardziej ambitni dotrwają do końca pierwszego akapitu. (Po co więc jeszcze piszę? Liczę na ponadprzeciętnego Czytelnika.) W związku z tym najbardziej sprzyjającą nam strukturą wypowiedzi będzie tzw. „odwrócona piramida”.
To, co jest w komunikacie najważniejsze, poruszamy na początku, następnie ujmujemy mniej istotne kwestie, potem te jeszcze mniej ważne i tak dalej. Taki układ daje nam gwarancję, że najważniejsza część przekazu dotrze do wszystkich odbiorców.
Dlatego wypowiadając się, czy to na piśmie, czy przed kamerą lub do mikrofonu, zadbajmy, aby to, co jest w naszej wypowiedzi najważniejsze, znalazło się na jej początku.
POLACY NIE GĘSI, IŻ SWÓJ JĘZYK MAJĄ
Czy aby na pewno? Mam nadzieję, że Czytelnik rozumie, iż od „przeciętnego zjadacza chleba” nie ma co wymagać języka literackiego. Ale od polityka, publicysty, przedstawiciela świata kultury – jak najbardziej wymagać należy. Tymczasem zwłaszcza język polityki przesiąkł wulgaryzmami, rusycyzmami, anglicyzmami… Te ostatnie jeszcze bym wybaczył, ale błędy typu „włanczać”, „przyszłem”, „wziąść”, „po najmniejszej linii oporu” itp. powinny być karane przynajmniej chłostą. Natomiast ilekroć słyszę z ust polityka lub – o zgrozo – profesora którąś z popularnych tautologii czy pleonazmów („ta reforma cofa nas do tyłu”, „bezrobocie spada w dół”) chce mi się krzyczeć: „Oddaj maturę, nieuku!”.
Wszystkim, którzy chcieliby posługiwać się pięknym językiem polskim, polecam czytanie książek, najlepiej tych ambitnych. I, oczywiście, sprawdzanie w słowniku każdego niezrozumiałego słowa. Bardzo dobrą okazją do szlifowania języka są też spotkania organizacji Toastmasters International. Nazwa nie jest polska, bo i organizacja pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ale w każdym większym mieście w naszym kraju znajdzie się przynajmniej kilka jej klubów (sam należę do niej od 11 lat).
KOMUNIKACJA NIEWERBALNA
Aby nasz komunikat odniósł zamierzony skutek, musimy być wiarygodni. A nic nie odbiera wiarygodności tak skutecznie, jak sprzeczność między komunikatem zwerbalizowanym i sygnałami niewerbalnymi.
Nasz wygląd, postawa, zarządzenie sobą na scenie czy na wizji, gestykulacja, mimika – wszystko to może stać się naszym przyjacielem lub wrogiem.
Mówi się często, że ludzie najbardziej boją się wystąpień publicznych, pająków i – na trzecim miejscu – śmierci. Oznacza to, że podczas pogrzebu wolelibyśmy być „głównym bohaterem”, składanym właśnie do grobu, niż mówcą, który ma nad trumną powiedzieć o zmarłym kilka zdań. (Absurdalność tej konstatacji przekonuje mnie, że sondażowe deklaracje nie mają wiele wspólnego z prawdą.) Moim zdaniem to właśnie mowa ciała jest kluczowym czynnikiem sukcesu lub porażki. Jeśli ją opanujemy, będziemy mieli większość pracy za sobą. To dobra wiadomość, bo poprawnej mowy ciała można się nauczyć.
Większość błędów, które popełniamy, bierze się ze stresu. Nie polecam walczenia z nim, bo jest potrzebny. Natomiast można zwalczać jego objawy – to sprawi, że poczujemy się pewniejsi siebie.
Jeśli więc podczas wystąpień publicznych zasycha Ci w ustach, zadbaj o dostęp do wody, a przed wejściem na scenę lekko ugryź się w koniuszek języka – to sprawi, że ślinianki zaczną pracować. Przed wystąpieniem nie pij kawy, herbaty ani napojów gazowanych, unikaj też zimnych płynów. W ten sposób zadbasz o sprawność swoich strun głosowych. Jeśli drżą Ci dłonie, kilka minut przed wejściem na scenę zjedz coś słodkiego. Drżenie rąk bierze się z obniżenia poziomu cukru we krwi, generowanego przez stres. Jeśli wcześniej podbijesz poziom cukru, stres obniży go do normalnego poziomu i unikniesz tego objawu. Przed wyjściem na scenę czy wejściem do studia telewizyjnego lub radiowego przyjmij na dwie-trzy minuty postawę siły (stanie w tzw. postawie Supermana: na szeroko rozstawionych nogach, wyprostowany, łopatki do tyłu, biodra lekko do przodu; w Internecie znajdziesz również informacje, jak taka postawa wygląda w wersji dla siedzących). To doda Ci pewności siebie.
Na scenie stój w miejscu z ciężarem ciała rozłożonym równomiernie na obu nogach. Nie chodź niepotrzebnie po scenie, to rozprasza słuchaczy.
Niczym latarnia morska omiataj wzrokiem publiczność. Gestów używaj w sposób przemyślany i widoczny dla słuchaczy. Tutaj znów w sukurs przychodzą spotkania Toastmasters.
ŚMIERĆ PRZEZ POWER POINT
Jeśli tylko masz taką możliwość, nie używaj prezentacji PowerPoint, Prezi itp. Mało kto potrafi je przygotować poprawnie. Zazwyczaj na slajdach prezentowana jest treść wygłaszana przez występującego. W takiej sytuacji jedno okazuje się niepotrzebne – prezentacja lub prezenter. Co gorsze, czasami zawodzi technika. Zabraknie prądu, przepali się żarówka projektora, zepsuje się nośnik, na którym zapisałeś slajdy.
Zamiast prezentacji przygotuj lepiej rekwizyty. Pamiętaj, żeby były odpowiedniej wielkości – tak, aby publiczność zasiadająca w ostatnich rzędach miała szanse je dostrzec.
Możesz mieć ich sporo, ale nie przesadź. Jeśli po wystąpieniu otrzymasz miano „Inspektora Gadżeta”, oznacza to, że przeholowałeś.
PODPIERAJ SIĘ AUTORYTETAMI
Twoja prezentacja zyska na wiarygodności, jeśli będziesz cytował autorytety (np. Winstona Churchilla). Pomogą jej badania naukowe, ale przedstawione w przystępny sposób. Ludzie nie są w stanie zrozumieć wielkich liczb i zawiłych zagadnień. Upraszczaj więc i porównuj. 384 400 km to niewyobrażalnie dużo. Chyba, że powiesz: to odległość z Ziemi do Księżyca. Takie postawienie sprawy buduje w głowie odbiorcy odpowiedni obraz.
Jeśli chcesz skorzystać z wykresów, również uprość je do absolutnego minimum. I porównuj do zrozumiałych spraw.
Podatki to skomplikowana materia, jest ich wiele, są różnej wysokości. Chcesz przedstawić na wykresie, jak ta sprawa wygląda w Polsce? Świetnie. Polecam wykres kołowy, na którym różnymi kolorami pokażesz wycinki zabierane nam przez państwo. Żeby było to jeszcze bardziej zrozumiałe, pokaż też pizzę i uświadom odbiorcom, jaką jej część zabierze Urząd Skarbowy. Plastyczne opisy przemawiają do wyobraźni lepiej niż abstrakcyjne liczby.
MOTYWACJA I PERSWAZJA
Najtrudniejszą sprawą pozostaje zainspirowanie publiczności, zmotywowanie jej do jakiegoś działania (lub jego zaniechania). To kwestia emocji. Jeśli wszystkie wcześniejsze elementy poskładasz w spójną całość, masz szansę na wywarcie wpływu. Jeśli nie, cóż… Co wybory politycy stękają, jakąż to niską mamy frekwencję. A kto jest temu winien? Zawsze nadawca komunikatu.
CO DALEJ?
Przemawianie publiczne nie musi być trudne. Nie musi być stresujące. Nie musi być męczarnią (à propos, słyszałeś, że triady pomagają w przyswojeniu komunikatu?). Nie musi, ale najczęściej jest. Bo w Polsce się tego nie uczy, jak zresztą wielu innych przydatnych rzeczy. Dlatego – jeśli chcesz wywierać wpływ, zmieniać otaczający Cię świat, choćby w skali mikro – wykonaj ten dodatkowy wysiłek i zainwestuj w swoje umiejętności prezentacyjne. Czytaj o tym, słuchaj o tym, zwracaj uwagę na to, jak mówią inni, przygotowuj swoje wystąpienia, ćwicz, proś słuchaczy i widzów o informacje zwrotne. I koniecznie znajdź w swojej okolicy klub Toastmasters.


Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „DIALOG” w latach 2017–2019
[…] z Małgorzatą Polińską, która tym razem podpowiada, jak budować zaangażowanie pracowników i Arturem Sójką, odczarowującym trudny temat wystąpień publicznych. W tym numerze znajdziecie również kolejny […]