Nie możemy zadłużać się w nieskończoność

Silne impulsy rozwojowe państw w gospodarkę, zwiększające się zadłużenie, rozwój innowacji i firm newtechowych, zanik gotówki, roszady na rynku usług i ogólnoświatowe przyspieszenie w walce ze zmianami klimatycznymi – to przyniesie nam świat po pandemii. Wyjście z Covid to dobry moment dla biznesu na budowanie ofensywnych strategii gospodarczych także dla polskiego biznesu.

Plan Marshalla na nowo

Spodziewam się pięciu głównych kierunków, którymi pójdzie światowa gospodarka. Po pierwsze należy oczekiwać silnych impulsów rozwojowych ze strony państwa. W ramach Unii Europejskiej ma zostać wdrożony tzw. nowy plan Marshalla (Plan Odbudowy Europy – Next Generation EU), który wraz ze środkami Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021-2027 (unijny budżet) powinien pobudzić wzrost gospodarczy na wspólnym europejskim rynku. Dla Polski przewidywany jest spory kawałek z tego finansowego tortu. Oby tylko nie przeszkodziła tu nieracjonalna polityka krajowego rządu. Mimo ogromnej skali programu, na pierwsze zauważalne efekty gigantycznego pompowania pieniędzy w rynek, w tym na znaczny wzrost PKB, prawdopodobnie trzeba będzie poczekać do 2022 roku.

W następstwie pandemii powszechnie na świecie doszło do spektakularnego wzrostu długu publicznego. Pobite zostały kolejne rekordy: wysokości zadłużenia, szybkości wzrostu zadłużenia publicznego w czasie. Państwa pożyczały i wydawały gigantyczne sumy pieniężne, aby wspomagać płynność w słabnącej gospodarce. Kalkulacja jest prosta. Jeżeli zepsuty silnik grozi zatarciem dolewa się do niego tyle oleju silnikowego ile potrzeba, aby pracował dalej, bez względu na ponoszone koszty. Wysokość długu publicznego zestawia się z wielkością PKB danego państwa. I tu nastąpiło spore rozwarcie: poważnie zwiększyła się nominalna wysokość długu państw, ale skurczyła się wartość PKB w wyniku odnotowanej recesji. Tylko solidne odbicie gospodarcze może zmniejszyć tą niebezpieczną dysproporcję.

Z polskiej perspektywy wygląda to tak: według oficjalnych danych, państwowy dług publiczny. (czyli zadłużenie sektora finansów publicznych po konsolidacji) na koniec III kwartału 2020 roku wyniósł 1.106.285,8 mln zł. Niepokoi jednak dynamika jego wzrostu. W porównaniu z końcem 2019 r. wzrost długu zanotował wynik +11,6%. Dane te nie obejmują tzw. ukrytego długu publicznego, czyli przede wszystkim wydatków na system emerytalny.

Państwa żyją “na krechę”

Przekroczenie stanów alarmowych zadłużenia dotyczy nie tylko biednych państw (eufemistycznie określanych jako „kraje wschodzących gospodarek”), ale także i tych bogatych. Niemniej tuż przed pandemią ekonomista Olivier Blanchard ogłosił teorię, sprowadzającą się do twierdzenia, że obciążone poważnym długiem publicznym państwa mogą zadłużać się jeszcze bardziej niż dotychczas sądzono. Blanchard uważa, że przy malejącej stopie odsetek od obligacji pożyczki są tanie a gospodarka zapożyczających się państw rośnie. Tendencja taka obserwowana w długookresowej sekwencji pozwala – według tej teorii – na w miarę bezpieczne zadłużanie się państw. Blanchard przez niektórych z miejsca został okrzyknięty „game changerem”. Choć być może było polityczne zapotrzebowanie na taką teorię. W Polsce przepis art. 216 ust. 5 Konstytucji ustanawia prawny limit dla długu publicznego. Zgodnie z tym przepisem „nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto”. Zatem polski dług publiczny – z uwagi na istniejący bezpiecznik prawny – nie powinien być poligonem doświadczalnym dla nowych teorii.

I tu potrzebna jest pewna ogólniejsza refleksja. Pandemia COVID-19 sama nie utoczyła kuli śniegowej zadłużenia publicznego, choć sporo zaważyła na jej ciężarze. W 1944 roku w Breton Woods dolar amerykański został uznany za walutę rozliczeniową dla potrzeb światowego handlu. Przejmując tak doniosłą rolę dla światowej ekonomii uznano, że jego emisja powinna mieć pokrycie w złocie. Z czasem okazało się jednak, że dodruk dolara jest większy niż posiadane rezerwy złota. Wywołało to perturbacje skutkiem których w 1971 roku administracja Nixona zerwała z zasadą zabezpieczenia emisji pieniądza w żółtym metalu. Upraszczając, obecnie emisja pieniądza opiera się na pokryciu jakim jest autorytet państwa emitującego pieniądz. Materię zastąpiła zatem wiara. Ceną za rozwój, standard życia, świadczenia publiczne jest narastający dług. Jego skutkami ubocznymi są kryzysy finansowe, ekonomiczna niepewność jutra. Globalna ekonomia to zatem żegluga po oceanie rozkołysaną łódką. Nie jest przy tym takie pewne, że taka czy inna błyskotliwa teoria uciszy wzbierające fale.

Aby pokryć rosnące wydatki, w tym na ratowanie gospodarki, państwa podbiły w górę pulę dostępnych obligacji. Mechanizm emisji i wykupu obligacji państwowych prima facie przypomina model Ponziego. Niemniej państwo, jako dłużnik teoretycznie jest bytem nieśmiertelnym, popyt na publiczne obligacje wiarygodnych państw jest w miarę stały, a państwo ma atrybuty władzy takie jak moc nakładania podatków. Nie oznacza to jednak, że model długu oparty o obligacje ma bezwarunkowo stabilny fundament.

Skumulowany dług covidowy wskazuje zatem tylko jeden możliwy kierunek. Rozwój gospodarczy, aby koszt obsługi długu nie zadusił budżetów państw. Państwa będą zatem zainteresowane odpowiednim stymulowaniem swoich gospodarek. Po pandemii powinno jednak dojść do rozsupływania węzła gordyjskiego długu publicznego. Nawet przy racjonalnym optymizmie co do wzrostu gospodarczego to istniejący dług publiczny przestaje być spłacalny. Jeżeli założyć, że może być on rolowany w nieskończoność to jednak tylko w ograniczonym wymiarze, bo popyt na następne emisje obligacji ma swoje granice. Kolejne rolowanie długu nieuchronnie prowadzi do przyrostu jego masy.

Odbicie gospodarcze, dla którego paliwem mają być np. programy pomocowe, w tym ten Unii Europejskiej – jest potrzebne nie tylko celem zmniejszenia zadłużenia danego państwa. Sumaryczne zadłużenie biznesu i społeczeństw może nawet przekraczać wartość długu publicznego. Przedsiębiorcy potrzebują dobrej koniunktury, aby odrobić poniesione w czasie pandemii straty.

Z tłustych wpływów podatkowych, zależnych od tego jak bardzo gospodarka przybierze na wadze, rządzący będą musieli także sobie radzić z zaspokojeniem potrzeb strukturalnie ubożejących społeczeństw. Niestety w następstwie pandemii ci najbardziej biedni stali się jeszcze biedniejsi. Eksperci nie są zgodni co do wysokości bezrobocia w okresie postpandemicznym, ale przynajmniej w okresie przejściowym, „do pierwszego rozruchu” gospodarki może być tu niewesoło. Im bardziej zbiednieje społeczeństwo, tym trudniej będzie jednak rozruszać koniunkturę poprzez dźwignię jaką jest popyt wewnętrzny.

Świat już nie będzie globalną wioską

Po drugie, pandemia ma niebagatelny skutek w postaci przewartościowania myślenia o gospodarce. Pandemia obnażyła słabość koncepcji świata jako jednego globalnego rynku bez granic na którym miałyby rządzić zwykłe reguły podaży i popytu. W interesie wielu państw, w tym Polski, leży przedefiniowanie koncepcji lokalizacji produkcji uznanej za strategiczną. Może to prowadzić do zmian w krajobrazie przyszłych inwestycji. Doświadczenia z pandemii podkreślają także wartość innowacyjności gospodarki i jej symbiozę z nauką. Polska gospodarka niestety nie jest liderem innowacyjności. Zwiększenie nakładów na badania i rozwój powinno, zatem stać się priorytetem w polskiej gospodarce jak tylko pojawią się już zyski i pytanie o ich przeznaczenie.

Gospodarcze roszady

Po trzecie, pandemia dokonała bolesnej weryfikacji niektórych branż gospodarki. Niektóre z nich uległy przejściowej albo nawet trwałej dewaluacji. Inne wspięły się na pozycję lidera. W czasie pandemii mocno przyspieszył rozwój nowych technologii, a w konsekwencji wzrósł ten sektor produkcji i usług. Pandemia znacząco poszerzyła na nie popyt. Nowe technologie niemal trafiły pod strzechy. Choć nie wszędzie i z różną intensywnością. Znacznie upowszechniło się jednak ich stosowanie w codziennej praktyce. Zauważalna stała się postępująca robotyzacja. Pandemia trwa na tyle długo, aby utrwalić pewne przyzwyczajenia oparte na nowych technologiach, które wyparły tradycyjne zachowania. Nie chodzi tu tylko o zmianę „etykiety” postępowania w biznesie. Zaszły poważne zmiany w kulturze i organizacji pracy mające realne przełożenie na gospodarkę.

Co ciekawe pandemia nie wyhamowała rywalizacji pomiędzy Chinami i USA w pracach nad rozwojem sztucznej inteligencji, a to jest prawdziwy klucz do panowania gospodarczego w przyszłości. Ani Unia Europejska, ani jej część, jaką jest Polska nie należą do faworytów w tym wyścigu.

Pandemia może także przyłożyć się do wbicia gwoździa do trumny pieniądza gotówkowego (niezależnie od zjawiska wycofywania pieniędzy z banków w czasie pandemii, co jednak wynikało raczej z nieufności Polaków do systemu bankowego). Gotówka zapewnia anonimowość. Niemniej jej surogatem w przyszłości mogą stać się niektóre kryptowaluty.

Co dalej z usługami

Po czwarte, nawet jeżeli niektóre branże nie straciły na swoim zapotrzebowaniu rynkowym to w wielu wypadkach wyłoniły nowych liderów. Zapowiada to ciekawą walkę konkurencyjną. Szczególnie mocno ucierpiała m.in. branża eventowa, w której Polska nie jest jednak potentatem. The Economist zwraca np. uwagę na zastój w produkcjach filmowych Hollywood i przejęcie pozycji lidera światowej kinematografii przez chińskich producentów filmowych. Azjatycki tygrys wyraźnie umocnił swoją pozycję na wielu rynkach, choć wyrażano obawy, że taki stan rzeczy będzie miał miejsce nie tylko przez zwykłą walkę konkurencyjną, ale również przez przejmowanie na dużą skalę zadłużonych przedsiębiorstw z różnych branż. W polskiej perspektywie też istniała taka obawa, tym bardziej, że Polska postrzega siebie samą za europejskie wrota nowego jedwabnego szlaku.

Klimat, głupcze!

Po piąte, na post-covidową gospodarkę będzie miała wpływ polityka klimatyczna, choć ta wynika z innych przesłanek niż pandemia i jej przebieg. Zbliża się – odkładany przez pandemię – szczyt klimatyczny w Glasgow. To szkockie miasto może być miejscem zawarcia triumwiratu pomiędzy Unią Europejską, Chinami i USA. Przyszli triumwirzy wstępnie deklarują osiągnięcie neutralności klimatycznej na 2050/2060 rok. Reorientacja w polityce klimatycznej będzie miała przełożenie kierunki rozwoju gospodarki w tym na energetykę, przemysł ciężki i wydobywczy. To kwestia szczególnie ważna dla polskiej gospodarki. Wysokie koszty energii osłabiają przecież jej konkurencyjność. Dekarbonizacja gospodarki to także gigantyczne potrzeby inwestycyjne w energetykę wolną od węgla.

Przewidywany okres koniunktury gospodarczej, który powinien nadejść po pandemii, to czas na nowe rozdania, przedefiniowanie pozycji na rynku. Polscy przedsiębiorcy powinni skorzystać z pojawiającej się rozwojowej szansy.