Podczas zwiedzania główną towarzyszącą mi refleksją było pytanie, czy my w Polsce posiadamy podobną placówkę muzealną. Nie znalazłam jednak instytucji, która na taką skalę prezentowałaby nasze doświadczenia z czasów PRL. Dlaczego nie pokazujemy tego bolesnego aspektu naszej historii?

 

Miejsce pamięci Berlin-Hohenschönhausen (Gedenkstätte Berlin-Hohenschönhausen) otwarto w 1994 roku w budynkach dawnego głównego więzienia Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD (Ministerium für Staatssicherheit – MfS). Służby bezpieczeństwa popularnie nazywano Stasi i z tym określeniem zazwyczaj kojarzone jest muzeum. Znajduje się ono we wschodniej części Berlina, przy Genslerstrasse 66 w dawnej dzielnicy Hohenschönhausen. Jako zabytek kompleks został zarejestrowany już w 1992 roku, co warto odnotować, bo placówka przestała być więzieniem niemalże od dnia obalenia Muru Berlińskiego.

EKSPOZYCJA PRZESZŁOŚCI

Wystawa stała koncentruje się na doświadczeniach byłych więźniów politycznych  przetrzymywanych przez tajną policję NRD. Pokazuje około 500 rzadkich obiektów i ponad 300 fotografii historycznych, ponadto obejmuje 100 stacji multimedialnych. To duża, nowoczesna placówka, w sposób przystępny opowiadająca historię więzień prowadzonych przez Stasi.

Zwiedzający po kolei przechodzą przez różne części obiektu, począwszy od cel więziennych z pierwszego okresu działalności, po sale przesłuchań ze schyłkowego czasu jego funkcjonowania. Struktura części budynków została zmieniona jeszcze w czasach trwania reżimu, by nie uniemożliwić odtworzenie oryginalnego projektu więzienia.

Twórcy muzeum musieli więc podjąć trudną decyzję: który konkretny etap historii budynku powinni pokazać zwiedzającym. Trzeba przyznać, że narracja jest spójna, mimo że odwiedzający nie mogą obejrzeć, jak kompleks wyglądał w najczarniejszym okresie lat 50. XX wieku. Choć nie znam danych o oficjalnej frekwencji, widać było gołym okiem, że placówka cieszy się sporym zainteresowaniem.

Zwiedzanie ekspozycji rozpoczyna się od projekcji filmu prezentującego pokrótce zarówno historię Niemiec, jak i samej placówki. Dowiadujemy się, że muzeum jest efektem pokojowej rewolucji we wschodnich Niemczech – demonstracji na ulicach jesienią 1989 roku i wolnych wyborów. W dalszej części przewodnik wyjaśnia w klarowny sposób, czym był ustrój, czym było Stasi, i pokazuje, jak przez lata zmieniały się metody oddziaływania na więźniów. Placówka rzeczowo i dobitnie prezentuje prawdziwy charakter ustroju totalitarnego i tego, w jaki sposób traktuje on swoich obywateli. Warto podkreślić, że przekaz muzeum dostosowany jest do nieznającej historii publiczności.

OKIEM SĄSIADA

Czy jednak człowiek pochodzący z kraju postsowieckiego potrafi się odnaleźć w tej narracji? Muzeum zrobiło na mnie wrażenie, ale chyba nie takie, jakiego oczekiwali twórcy ekspozycji. Dla przybysza z Europy Wschodniej, z kraju, którego historia naznaczona jest dramatami rodem z łagru, więzienia na Rakowieckiej, obozów koncentracyjnych czy Pawiaka, to, co działo się w więzieniu Stasi, nie wydaje się aż tak wstrząsające.

Dla nas ani te sale, ani te historie nie są niczym zaskakującym, a śmierć za poglądy czy próbę ucieczki, w kontekście ostatnich 200 lat w historii Polski, okazuje się czymś niemal oczywistym, znanym niejednokrotnie z losów własnej rodziny.

Co warto odnotować, w berlińskiej placówce na wszelkie pytania dotyczące ilości osób pomordowanych czy też przetrzymywanych w więzieniu najczęściej słyszeliśmy od przewodnika i odpowiedź: „Nie wiem, nie zachowały się dokumenty”. Wydaje się to niewyobrażalne, by po tylu latach ta liczba pozostawała nadal nieznana. Placówka w swoim archiwum koncentruje się zatem na historii mówionej. Archiwa obejmują około 4300 osób zgromadzonych w bazie danych.

DOBRE WZORCE

Podczas zwiedzania główną towarzyszącą mi refleksją było pytanie, czy my w Polsce posiadamy podobną placówkę muzealną. Dlaczego nie pokazujemy tego bolesnego aspektu naszej historii? Szukamy wytrwale ludzi, którzy w całej Polsce z dnia na dzień znikali bez śladu, by nigdy już się nie odnaleźć. Nie pozwalamy im przepaść w mroku statystyk. Nie znalazłam jednak instytucji, która na taką skalę prezentowałaby nasze doświadczenia z czasów PRL. W Warszawie funkcjonuje Muzeum X Pawilonu. Choć jest placówką mniejszą, w podobny sposób prezentuje historię, koncentrując się jednak na okresie zaborów. Nie wiem też, na ile ta narracja byłaby czytelna dla obcokrajowca. Trwają prace nad tym, by dawny Areszt Śledczy na Mokotowie zmienić w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Nie rozumiem, dlaczego dzieje się to dopiero teraz. Niemcom znalezienie odpowiedzi na pytanie, co zrobić z budynkiem więzienia, zajęło 4 lata, u nas do niedawna areszt nadal działał.

Losy aresztu na Rakowieckiej i berlińskiego więzienia Stasi pokazują dobitnie, że różnimy się z naszymi sąsiadami. Równie dobrze oddaje te różnice anegdota ze zwiedzania niemieckiego muzeum. Nasz niestrudzony w swych dociekaniach kolega zapytał przewodnika o grypsowanie, chcąc dowiedzieć się, jak więźniowie porozumiewali się ze sobą. Przemiły pan przewodnik z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że tego nie robili, bo przecież nie było wolno.

Mimo tych różnic myślę, że warto przenieść na polski grunt sposób opowiadania o przeszłości, którego doświadczyliśmy w Berlinie: wystawa była moim zdaniem czytelna zarówno dla znającego historię Niemca, jak i średnio zainteresowanego nią mieszkańca Nowej Gwinei.

Mam nadzieję, że muzeum na Rakowieckiej, choć powstaje tak późno, również będzie tak chętnie odwiedzane i, co szczególnie ważne, interesujące nie tylko dla Polaków. Muzeum nie powinno być przecież instytucją stworzoną tylko ku pokrzepieniu serc; ma przede wszystkim docierać do tych, którzy naszej historii nie znają.

Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „DIALOG” w latach 2017–2019

O autorze

Adrianna Szubielska-Malińska

Manager z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem. Z wykształcenia specjalistka HR (ab-solwentka Wydziału Cybernetyki na Wojskowej Akademii Technicznej) oraz project manager (Akademia Leona Koźmińskiego). Z pasji miłośniczka ludzi i ich historii, specjalistka w zakresie harmonizacji i rozwoju zespołów, konsultant oraz trener. Doświadczenie zawodowe zdobywała realizując projekty w firmach z branży doradczej, infrastrukturalnej, IT, szkoleniowej oraz współpracując ze start-upami. Moderator Design Thinking i trener Metody Biegun.

Zobacz wszystkie artykuły autora