W ostatnich latach, w obliczu zmieniającego się ładu międzynarodowego, jesteśmy świadkami ewolucji polityki zagranicznej państw obszaru MENA Kraje regionu wykorzystują m.in. wojnę w Ukrainie, która zweryfikowała dotychczasowe sojusze, do realizacji swoich interesów. Wyrazem tego jest przede wszystkim stopniowe uniezależnienie się krajów arabskich oraz Iranu od Zachodu, przy jednoczesnym wzroście ich znaczenia dla Starego Kontynentu. Wojna w Ukrainie osłabiła przede wszystkim sojusz Stanów Zjednoczonych z krajami Zatoki Perskiej, szczególnie z Arabią Saudyjską. Z drugiej strony zintensyfikowała rozwój stosunków z Chinami i Rosją, czego najlepszym przykładem jest Iran. Dodatkowo mamy do czynienia z łagodzeniem regionalnych napięć. Porozumienia Abrahamowe oraz normalizacja stosunków z Syrią. Kraje regionu starają się balansować pomiędzy mocarstwami opowiadając się za wielobiegunowym ładem świata, który z ich perspektywy sprzyja ich interesom.
Bliski Wschód zostaje w tyle – zwrot Stanów Zjednoczonych ku Azji i koniec wojny z terrorem
Globalna wojna z terrorem, a także rozpoczęcie wojny w Iraku oraz Afganistanie było dowodem na poczucie siły USA w regionie. Narzędziem bushowskiej walki z ugrupowaniami terrorystycznymi, miała być koncepcja wojny prewencyjnej, która nadal wywołuje wiele kontrowersji przede wszystkim w wymiarze moralnym i legalnym. USA jako niekwestionowany policjant świata starały się nadać wojnie wymiar moralny. W najnowszej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA, Chiny i Rosja zostały wyartykułowane jako zagrożenie, a wojna z terrorem zeszła na dalszy plan. Jej konsekwencje jednak dalej są odczuwalne na Bliskim Wschodzie. Ostatnie 20 lat polityki wobec regionu zaowocowało osłabieniem pozycji Stanów Zjednoczonych w krajach arabsko-muzułmańskich. Długoletnie wojny w Iraku i Afganistanie, popieranie Arabskiej Wiosny, czy nieustające napięcia w relacjach z Iranem oraz brak skutecznej i długoterminowej strategii rzuciły długi cień na politykę Stanów Zjednoczonych i przyczyniły się do rosnącej asertywności krajów Zatoki Perskiej wobec Amerykanów. Kraje regionu przewartościowały swoją politykę zagraniczną dochodząc do wniosku, że najwięcej korzyści przyniesie im dywersyfikacji sojuszy i obcych wpływów, a żeby to osiągnąć niezbędne jest wygaszenie dotychczasowych konfliktów.
Pierwszy krok do normalizacji – Porozumienia Abrahamowe
Jednym z najważniejszych wydarzeń zmieniającym architekturę porządku regionalnego była normalizacja stosunków pomiędzy Izraelem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem w 2020 roku. Do podpisania tzw. Porozumień Abrahamowych przyczyniła się administracja ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Umowa miała doprowadzić do znacznego ograniczenia napięć w regionie i uregulowania stosunków izraelsko – arabskich. Strony zobowiązały się do wspólnej pracy nad rozwiązaniem konfliktu izraelsko – palestyńskiego oraz do uwzględnienia w swoich działaniach Karty Narodów Zjednoczonych. Wspólnym mianownikiem który umożliwił zawarcie porozumienia były stosunki krajów sygnatariuszy z Iranu oraz postrzeganie jego roli w regionie. W tym kontekście kluczowe było wycofanie się przez D. Trumpa z Układu Nuklearnego, w ramach polityki maksymalnej presji.
Jednocześnie prezydent USA zacieśnił relację z Arabią Saudyjską czego potwierdzeniem miała być propozycja dostaw broni warta 110 miliardów dolarów oraz pakiet inwestycji handlowych na 350 miliardów dolarów w ciągu 10 lat. Zmiana władzy w 2021 r. w Waszyngtonie przyniosła ochłodzenie relacji na linii USA – Arabia Saudyjska. Joe Biden jeszcze jako kandydat na prezydenta określił rodzinę królewską Arabii Saudyjskiej jako ‘pariasa’ Bliskiego Wschodu. Do zmiany optyki przyczyniło się zabójstwo Jamala Chaszukdżiego, dziennikarza i krytyka rządu, dokonane w saudyjskim konsulacie w Istambule. Administracja Bidena opublikowała raport CIA, który potwierdza, saudyjskie zaangażowanie w zabójstwo dziennikarza. Biden zapowiedział także wstrzymanie sprzedaży broni, które mogłyby wesprzeć saudyjskie operacje militarne w Jemenie, a także zapowiedział zaangażowanie amerykańskiej dyplomacji w celu zakończenia konfliktu.
Po kilkunastu miesiącach prezydentury w sierpniu 2022 roku, Joe Biden udał się na spotkanie z Mohammadem Bin Salmanem i Radą Współpracy Zatoki Perskiej. W świetle rosyjskiej napaści na Ukrainę, zakłóceniach na rynku ropy, rosnącej obecności Chin już nie tylko gospodarczej, ale także dyplomatycznej, administracja Bidena odłożyła zapowiadaną twardą strategię wobec Arabii Saudyjskiej. Wydaje się, że to Rijad w tym sporze zachował się asertywnie, nie godząc się na zwiększenie wydobycia ropy przez Arabię Saudyjską skłaniając się do działania z Rosją w ramach OPEC+. Spotkanie w saudyjskiej Dżedzie przez komentatorów zostało ocenione krytycznie, należy jednak spojrzeć na nie szerzej, nie tylko przez prymat interesów naftowych.
Arabia Saudyjska i Stany Zjednoczone w dalszym ciągu są dla siebie ważnym partnerem nie tylko w kwestiach bezpieczeństwa. Podczas wizyty podpisano także kilka bilateralnych umów m.in. w zakresie współpracy w zakresie technologii 5G i 6G, które mają na celu połączyć amerykańskie i saudyjskie firmy technologiczne. Oba kraje potwierdziły swoje zaangażowanie w zachowanie swobodnego przepływu handlu strategicznymi międzynarodowymi drogami wodnymi, takimi jak Bab al-Mandab i Cieśnina Ormuz, przez którą każdego dnia przepływa 40 procent światowych źródeł energii. Jednocześnie Biden podkreślał, że Ameryka nie zostawi próżni na Bliskim Wschodzie, którą mogłyby wypełnić Rosja czy Chiny. Militarne zaangażowanie Stanów Zjednoczonych jest w dalszym ciągu trzonem bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej.. Wojska amerykańskie sprawują kontrolę nad cieśninami Ormuz i Bab Al Mandab, których niezakłócone funkcjonowanie jest kluczowe dla światowego handlu.
Bliski Wschód stał się nieodłącznym elementem rywalizacji amerykańsko – chińskiej, która w ostatnim czasie przyśpieszyła. Waszyngton, aby konkurować z Chinami powinien przede wszystkim poprawić stosunki z Zatoką Perską. Wydaje się jednak, że nie będzie to możliwe za pomocą dotychczasowych instrumentów, a dotychczasowe koncepcje amerykańskie na Bliskim Wschodzie takie jak polityka dwóch filarów, czy walka z terrorem i demokratyzacja regionu nie sprawdziły się. Na potrzebę zmiany instrumentów polityki USA wobec regionu wskazywał mi.in., amerykański think thank RAND Corporation. Raport, który ukazał się w 2021 roku sugeruje zaprzestanie polityki wojen i wizji samotnego przywództwa w regionie. Proponuje nową strategię opierająca się na zrównoważonym partnerstwie, dyplomacji i inwestycjach strategicznych przy jednoczesnym zmniejszeniu narzędzi militarnych. Wskazuje także na potrzebę budowania dobrobytu regionalnych społeczeństw, którego brak jak wskazują analitycy RAND jest jedną z przyczyn wielu niestabilności. Takie narzędzia opracowały właśnie Chiny w 2016 roku przedstawiając China’s Arab Policy Paper zarysowując długofalową strategię dla chińskiej polityki bliskowschodniej, która ma odbywać się w formacie, “1+2+3” i być oparta na współpracy energetycznej, budowie infrastruktury i nowych technologii.
Chiny na Bliskim Wschodzie
W kontrze do wizyty Joe Bidena, w grudniu 2022 roku odbył się pierwszy szczyt arabsko-chiński w Rijadzie. Delegacja chińska spotkała się z przedstawicielami Ligi Państw Arabskich. Wydarzenie zakończyło się deklaracją, która m.in. podkreśliła znaczenie inicjatywy „Pasa i Szlaku” dla rozwoju gospodarczego i zwiększenia dobrobytu społeczeństw Bliskiego Wschodu. Strony potwierdziły ponadto przywiązanie do idei rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego przez pełne uznanie państwa palestyńskiego oraz uznają Tajwan za integralną część Chin. Podczas spotkania saudyjski MSZ potwierdził, że Arabia Saudyjska dalej jest otwarta na amerykańskie i zachodnie inwestycje, ale zaznaczył również, że Pekin odgrywa większą rolę w saudyjskiej transformacji gospodarczej. O ile chińskie inwestycje w ramach Pasa i Szlaku są już obecne, kolejnym potencjalnym polem do współpracy pomiędzy dwoma krajami, może stać się projekt Neom, który ma stworzyć inteligentne miasto „The Line”. Jest to jeden z najważniejszych projektów będący częścią strategii „Saudi Vision 2030”, która ma w przyszłości uniezależnić Arabię Saudyjską od ropy na rzecz odnawialnych źródeł energii i doprowadzić do unowocześnienia państwa. Jednocześnie zarówno Rijad, jak i Pekin zdają sobie sprawę, że gwarantem powodzenia wszelkich inwestycji są nie tylko partnerskie relacje, ale również bezpieczeństwo w regionie.
Arabia Saudyjska. Od pariasa do lidera
Arabia Saudyjska, przy zaangażowaniu chińskiej dyplomacji, podjęła próbę złagodzenia dotychczasowych konfliktów z Iranem. Budowa nowej architektury bezpieczeństwa wpisuje się w saudyjską wizję 2030 i jest gwarantem jej powodzenia. Arabia Saudyjska chcąc realizować takie projekty jak „Neon” i dywersyfikować gospodarkę nie może być zaangażowana w proxy war z Iranem, co skutkowało m.in. atakami Houthich na saudyjskie instalacje naftowe. Relacje pomiędzy krajami uległy załamaniu w 2016 roku. Rijad zerwał stosunki z Teheranem po tym, jak irańscy protestujący zaatakowali saudyjską ambasadę w stolicy Iranu po egzekucji szyickiego duchownego. Został on skazany na karę śmierci przez saudyjski Specjalistyczny Sąd Karny (The Specialized Criminal Court SCC) w związku z podejrzeniami o terroryzm. Pierwszy kroki do normalizacji stosunków podejmowano już wcześniej czego wyrazem było 5 rund negocjacyjnych w Bagdadzie pomiędzy Teheranem i Rijadem, które zakończyły się w 2021 r. Do porozumienia doszło dopiero jednak 10 marca br., w Pekinie, gdzie delegacje Arabii Saudyjskiej i Iranu zadeklarowały wznowienie relacji, a także powrót do współpracy na rzecz bezpieczeństwa.
Miesiąc później, w kwietniu delegacje saudyjsko-irańskie spotkały się zarówno w Teheranie jak i Rijadzie potwierdzając tym samym chęć poprawy wzajemnych stosunków. Szczegóły porozumienia pomiędzy Rijadem a Teheranem pozostają niejawne. Wydaje się jednak, że wizyta syryjskiego ministra spraw zagranicznych w Rijadzie w towarzystwie delegacji irańskiej nie była przypadkowa i zaowocowała m.in. przywróceniem Syrii do Ligii Państw Arabskich, z której została wykluczona po krwawo stłumionych protestach podczas Arabskiej Wiosny w 2011 roku.
Zbliżenie saudyjsko – irańskie udowadnia, że Arabia Saudyjska pod przywództwem Muhammada ibn Salmana chce przewodniczyć transformacji regionu. Działania saudyjskiego następcy tronu jednocześnie przyczyniają się do uwiarygodnienia jego pozycji jako lidera świata arabsko – muzułmańskiego. Postać Bin Salmana, odkąd został mianowany przez króla Salmana Ministrem Obrony, a potem oficjalnym następcą tronu budziła wiele kontrowersji. Następca koronny Arabii Saudyjskiej jeszcze jako Minister Obrony zaangażował Rijad w krwawą wojnę domową w Jemenie, która to jednocześnie uwidoczniła słabość saudyjskiej armii. Salman kolejno przeprowadził aresztowania najbogatszych osób w kraju w ramach walki z korupcją. Jak potwierdził raport CIA opublikowany przez administrację Bidena, książę koronny przyczynił się do zabójstwa Jamala Chaszukdżiego, dziennikarza i krytyka rządu w saudyjskim konsulacie w Istambule. Dodatkowo kluczowa rola jaką odgrywa Rijad dla produkcji światowej energii sprawiły, że kwestia oceny moralności Bin Salmana zeszła na dalszy plan. Świadczy o tym także intensyfikacja dyplomatyczna poszczególnych krajów jak m.in. wizyta Niemiec Olafa Scholza w Rijadzie czy spotkania Bin Salmana z prezydentem Francji Emmanulem Macronem i greckim premierem Kyriakosem Mitsotakisem.
Warto wspomnieć ponadto o kilku wydarzeniach które podważają zaufanie w amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa w regionie. Niemrawe reakcje USA na dokonywane przez Iran ataki na tankowce pływające przez cieśninę Ormuz., oraz Atak na saudyjskie pola naftowe z terytorium Jemenu dokonane przez Ruch Huti W następstwie tych wydarzeń Zjednoczone Emiraty Arabskie wycofały się z międzynarodowej kolacji Morskiej: Combined Maritime Forces, której okręty strzegą wód m.in. Zatoki Perskiej.
Bliski Wschód staje się niezależny, ale nie wolny od konfliktów
W ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z wieloma wydarzeniami potwierdzającymi, że polityka krajów arabskich dryfuje w stronę niezależności. Pionierem tej zmiany niewątpliwie chce być Arabia Saudyjska pod przywództwem Mohammeda Bin Salmana, który pomimo kontrowersji wydaje się być postrzegany inaczej nie tylko przez kraje muzułmańsko – arabskie, ale także Europę. Za manifestację takiej postawy można uznać niedawny 32. szczyt Ligi Państw Arabskich w Dżedzie, który zainaugurował powrót antagonizowanej do tej pory Syrii do organizacji, a także odrzucił wszelką zagraniczną ingerencję w sprawy wewnętrzne krajów arabskich. Co znamienne, potępiono także agresywną politykę Izraela wobec Palestyńczyków. Potwierdzono, że suwerenna Palestyna to ta z granicami z 1967 r., ze Wschodnią Jerozolimą jako stolicą, de facto przywołując plan Arabskiej Inicjatywy Pokojowej, której punkty są niezmienne od 2002 roku, kiedy to została przedstawiona podczas Ligi Państw Arabskich w Bejrucie.
Stany Zjednoczone patrzą na zmiany zachodzące w polityce krajów arabskich przez pryzmat rywalizacji z Pekinem. Wydaje się, jednak że ich reakcja jest spóźniona. Chiny rozpoczęły swoje zaangażowanie w regionie już w latach 60 ubiegłego wieku, wspierając ruchy niepodległościowe w takich krajach jak Jemen, czy wysyłając rakiety balistyczne w latach 80 właśnie do Arabii Saudyjskiej. Wraz z dynamicznym rozwojem gospodarki chińskiej zintensyfikowano stosunki gospodarcze już w latach 90. Dlatego też Saudyjskie motywacje nie sprowadzają się do antagonizowania mocarstw, czy zabezpieczenie amerykańskiej obecności wojskowej. Rijad jest zainteresowany równoważeniem wpływów i współpracą w wielu dziedzinach zarówno z USA, Chinami jak i Iranem. Świadczą o tym m.in. zarówno amerykańsko-saudyjskie rozmowy o programie nuklearnym jak i współpraca z Pekinem w kwestii pokojowego wykorzystania technologii nuklearnych.
Amerykańska obecność wojskowa w dalszym ciągu jest kluczowa dla partnerów z Bliskiego Wschodu. Kraje arabsko – muzułmańskie, które wydaje się, że nie wykorzystały procesów globalizacyjnych w ostatnich latach próbują nadrobić tę lukę i dokonać przyspieszonej modernizacji. Jednocześnie niejasna polityka Stanów Zjednoczonych, czy też autorskie wizje Donalda Trumpa w kwestii planu pokojowego dla regionu nie są adekwatne to aspiracji liderów arabskich. Paradoksalnie proces normalizacji, który obserwujemy na Bliskim Wschodzie może sprzyjać zarówno osiągnięciu status quo jak i kolejnym konfliktom. O ile stosunki saudyjsko- chińskich, można określić je jako relacje win to win to inaczej wyglądają już relacje irańsko – chińskie. Oba kraje są beneficjentami wznowienia stosunków dyplomatycznych, jednak to Teheran wydaje się być osamotnionym partnerem w tym trio. Potwierdza to chociażby bilans chińskich inwestycji w regionie. Iran wyprzedza nie tylko Arabia Saudyjska, ale także Irak, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt. Chiny zademonstrowały swoją nieufność wobec Teheranu już 2018 r., kiedy to China National Petroleum Corporation zawiesiło inwestycje w ramach irańskiego projektu gazu ziemnego South Pars, a podpisana 25 letnia umowa z Chinami trzy lata później także nie przyniosła do tej pory znacznych efektów. Dlatego też Teheran w tym układzie może czuć się traktowany instrumentalnie.
Pod znakiem zapytania stoją także porozumienia Abrahamowe. Stany Zjednoczone od dłuższego czas starają się doprowadzić do normalizacji stosunków Izraela i Arabii Saudyjskiej. Rijad oczekuje w zamian m.in. dostępu do amerykańskiej cywilnej technologii nuklearnej. Dodatkowo w świetle ostatnich wydarzeń, nie tylko wznowienie stosunków dyplomatycznych z Iranem, a przede wszystkim wojna Izraela z Hamasem oddala normalizację izraelsko-arabską. Atak Hamasu wstrząsnął nie tylko bezpieczeństwem na Bliskim Wschodzie, ale może także wywołać kolejny kryzys migracyjny u południowych granic Europy. Kraje Unii Europejskiej stanowczo potępiają ataki terrorystyczne Hamasu, jednak wydają się być nie do końca zgodne co do krytyki zapowiedzianej operacji lądowej w Gazie, która może zakończyć się humanitarną katastrofą. Kolejnym punktem zapalnym może okazać się konflikt jemeński, który wymaga wielostronnych rozmów, aby zawieszenie broni mogło być trwałe. Jednocześnie dość szybkie przywrócenie Syrii do Ligi Państw Arabskich bez spełnienia wymaganych wcześniej postulatów świadczy o tym, że kraje Zatoki Perskiej nie do końca wierzą w powodzenie swojej dyplomacji. Pytaniem otwartym pozostaje, czy kraje regionu posiadają wystraczająco silne instrumenty i wolę polityczną, aby obrany kierunek sprzyjał realnej i długoterminowej normalizacji na Bliskim Wschodzie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego