„Ameryka jest jedynym krajem, który przeszedł od barbarzyństwa do dekadencji, nie zahaczając po drodze o stadium cywilizacji” – wypowiedź przypisywaną G. Clemenceau można uznać za o tyle nieaktualną, że zdawać się może, iż Ameryka ponownie powróciła do barbarzyństwa.

Black Lives Matter

W maju 2020 roku po śmierci George’a Floyda wzmogła się fala protestów ulicznych przeciwko brutalności policji. Nie były pokojowe. Zniszczono budynki, zdewastowano wiele pomników – nawet upamiętniających postaci, które trudno byłoby posądzić o rasizm. Tłumy domagały się wyrażenia poparcia poprzez podniesienie zaciśniętej pięści, skandując, że milczenie „białych” jest przemocą. W Minneapolis początkiem czerwca 2020 r. rada miejska przegłosowała rozwiązanie policji. HBO wycofało ze swojej oferty Przeminęło z wiatrem, Netflix Małą Brytanię. Zawodnicy grający w lidze angielskiej zamiast nazwisk na koszulkach, mieli napis Black Lives Matter (BLM)[1]. Wszystko to wytłumaczyć można dekadami niewolnictwa, segregacji rasowej i pogardy dla czarnoskórych, ale najprostsze odpowiedzi niekoniecznie są tymi najlepszymi. Kolor skóry stał się bowiem jedynie pretekstem – hasłem wypisanym na tekturowych transparentach, wykrzykiwanym w dewastowanych miastach, usprawiedliwiającym przemoc i postulaty mające ograniczyć wolność.

Trump, Kapitol i bizon

Po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych[2] doszło do kolejnego wzrostu napięć społecznych. Narracja o sfałszowanych wyborach – słuszna bądź nie – przekonała bardzo wielu Amerykanów[3]. 6 stycznia 2021 roku doszło do ataku na Kapitol osób, które uwierzyły, iż demokracja jest zagrożona, a wybory zostały ukradzione. Zginęło 5 osób, wtargnięto do biur polityków, wykonano zdjęcia krążące po mediach społecznościowych, które stanowić mogą dowód w postępowaniach przeciwko wandalom. Jeśli filmy i fotografie z Waszyngtonu obrazują jaki jest stan demokracji w jednym z najpotężniejszych państw świata, nie wróży to temu ustrojowi najlepiej.

Człowiek masowy

Genezy obserwowanych zjawisk społecznych należałoby szukać na przełomie XIX i XX wieku, kiedy wykształcił się nowy typ jednostki ludzkiej: człowiek masowy, który ma nieuzasadnione poczucie wyższości; jest roszczeniowy, niczego od siebie nie wymaga, wymagając przy tym od innych. Jego hermetyczność intelektualna sprawia, że nie potrafi słuchać, a jego poglądy nie są ukształtowane przez niego samego (są zapożyczone, ponieważ nie potrafi samodzielnie myśleć) i nie spotykają się z jakąkolwiek konfrontacją z rzeczywistością, a narzucane są innym. Masa ujednolica, miażdży jednostki wybitne, chce zrównać je do swojego poziomu [4]. Edgar Jung w 1927 r. napisał, że „nic tak nie odczłowiecza człowieka, jak nagromadzenie ludzi. Nigdy w takim stopniu nie milknie porządkująca siła rozumu, jak w obłędzie masy”[5]. Ba! Jeszcze wcześniej o psychologii tłumu pisał Gustav Le Bon[6]!

W społeczeństwie masowym zerwane zostają tradycyjne więzi społeczne, powstaje bezładny tłum, dzięki czemu media mają możliwość tworzenia jednakowych przekazów trafiających
w podobnie ukształtowane jednostki. Te, pozbawione dawnych powiązań, stały się łatwym przedmiotem manipulacji. Człowiekowi masowemu potrzebne jest poznawcze domknięcie, które utrudnia lub uniemożliwia dopuszczenie do siebie opinii sprzecznych z uprzednio przyjętymi. Gdy dochodzi do sytuacji, że dopuszcza do siebie dwa sprzeczne ze sobą poglądy, pojawia się dysonans poznawczy. Ludzie natomiast szukają potwierdzenia własnych poglądów, by ów dysonans poznawczy możliwie ograniczyć[7].

Zmitologizowana rzeczywistość medialna

Media dopasowały się do oczekiwań człowieka masowego – prezentują zestaw gotowych poglądów, a świat przedstawiają w sposób dychotomiczny. My i Oni. Żadnych półcieni. Media budują poczucie tożsamości, kształtują zbiorowe wyobrażenia i świadomość poprzez tworzenie rzeczywistości mającej charakter symboliczny – świat zostaje wypaczony, ponieważ wytłumaczony i zinterpretowany jest w ramach określonego schematu pojęciowego, możliwie prymitywnego i prostego, by mógł być zrozumiały dla rzeszy odbiorców[8]. Wspólnoty tworzą własne uniwersa symboliczne, dzięki którym życie jednostek nabiera sensu.

Symbol jest pojęciem fundamentalnym dla ludzkiego świata znaczeń: nie tylko tworzy możliwość identyfikacji jednostki w życiu społecznym, ale także dostarcza ram politycznej wyobraźni. Symboliczny świat pozwala ludziom rozumieć przeżywane przez nich na co dzień doświadczenia i tworzy sieć stałych punktów odniesienia. Symbole kształtują nawyk bezrefleksyjnej akceptacji i służą manipulowaniu empirycznym sensem zdarzeń, który przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie i staje się sensem pozornym, gdyż to aspekt symboliczny staje się sensem rzeczywistym i postrzegany jest jako prawdziwy[9].

Stworzona za pomocą środków masowego przekazu rzeczywistość ma wymiar mityczny, ponieważ tą, która jednostkę otacza, można zrozumieć jedynie za pomocą odwołania się do określonego sposobu myślenia. Rzeczywistość wykreowana w mediach staje się rzeczywistością empiryczną. Świat tożsamy jest z myślą: wystarczy zmienić myślenie, by zmianie uległa rzeczywistość!

Co się stało z prawdą?

Doszliśmy w końcu do tego fundamentalnego pytania. Nie jest to zgodność myśli z rzeczywistością. Nie jest to także wola większości. Może wola agresywnej mniejszości?

Demokracja, w której dominuje człowiek masowy i w której nie ma poszanowania dla wolności, może skończyć się dyktaturą, o czym już w pierwszej połowie XIX wieku pisał Alexis de Tocqueville: „nie ma zaś nic bardziej żałosnego, niż demokracja bez wolności […] demokracja pada ofiarą samej siebie – w krótkim czasie staje się zepsuta i ohydna, zachowuje równość, ale nie dąży do wolności i postępu. Polityczny egalitaryzm może zakończyć się anarchią lub tyranią”[10]. By zachować istotę demokracji liberalnej, należy zachować istotę liberalizmu, a człowiek masowy – roszczeniowy, nie wymagający od siebie, cechujący się hermetycznością intelektualną i brakiem umiejętności samodzielnego myślenia – nie jest do tego zdolny. Potrzebna jest nam bowiem wymiana idei, rozmowa, szukanie kompromisu[11].
A co mamy? Wykluczanie, ostracyzm, cenzurę, triumf poprawności politycznej. Wszystko to w imię emancypacji, w imię wolności, w imię wyzwolenia spod jarzma, ucisków, historycznych krzywd, itd. Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji. Nie może być wolności dla wrogów wolności.

Co nam pozostaje?

Nowym Wspaniałym Świecie Aldousa Huxleya ludzie uwarunkowani są nie tylko fizycznie (poprzez dostarczenie odpowiedniej ilości tlenu), ale także psychicznie; nie mają wygórowanych wymagań, nie potrafią samodzielnie myśleć, nie tłumią swoich popędów, nie tworzą długotrwałych związków: są zawsze zadowoleni z życia[12]. Ewentualne niepokoje uśmierza aplikowany im narkotyk – soma[13].

Rok 1984 Georga Orwella przedstawia świat, w którym zmienione zostały znaczenia słów; wytworzono wroga, jako element służący do skanalizowania frustracji, mobilizacji
i przerzucenia odpowiedzialności za niedostatek; powszechne były seanse nienawiści, angażujące najprostsze emocje. Ludzie nie tylko nauczyli się zapominać, co mówili chwilę wcześniej, ale także wygłaszać poglądy zupełnie z nimi sprzeczne – ów proces to dwójmyślenie. Nowy język, angsoc, był elementem niezwykle ważnym dla ugruntowania nowego porządku i wytworzenia nowego typu jednostki ludzkiej[14].

451° Fahrenheita Raya Bradbury’ego zakazana została literatura, nie wolno było czytać książek, ani ich posiadać. Ich usuwaniem zajmowali się specjalni strażacy – paląc je. Ludzie zmanipulowani byli przez media, którym poświęcali większość czasu; zaprzestano nawet rozmów między sobą[15].

Fascynującym jest, że przytoczone teksty z biegiem czasu zyskują na aktualności. Niech Państwo spojrzą choćby na otaczający nas szum medialny, agresywne protesty, charakter relacji międzyludzkich. Co nam więc pozostało, poza czytaniem tych proroczych antyutopii z ubiegłego wieku? Wychodzenie ze swoich baniek informacyjnych. Otwartość na inne punkty widzenia. Tylko co w sytuacji, gdy zakres wolności jest stopniowo zmniejszany? Gdy nie ma już miejsca, gdzie możemy wyrazić własne poglądy: choćby nietolerancyjne, rasistowskie, nacjonalistyczne, szowinistyczne. Terror poprawności politycznej nie ustępuje – czasem tylko inaczej definiuje się ową nie/poprawność.

Co jeszcze możemy zrobić? Dobierać odpowiednie słowa, aby nie przyczyniać się swoją mową do hiperinflacji znaczeń – te już bowiem niemal niczego nie znaczą. Potrzebna jest jednak szczególnie umiejętność samodzielnego i krytycznego myślenia – także teraz, ponieważ wcale nie muszą się Państwo ze mną zgadzać! Wierzę bowiem, że każdy z nas ma rozum, nawet jeśli zapomniał już jak się z niego korzysta. Być odważnym? Tak (odwaga to towar szalenie deficytowy!), ale wiedzą Państwo… sprzeciw wobec wojujących mniejszości lub tyranii większości, może być sprawą smaku,

który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo

choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała

głowa (Z. Herbert, Potęga smaku)

 

[1] Zob. np. nagranie sprzed jednej z restauracji: https://twitter.com/kunklefredrick/status/1298344285079838720; https://twitter.com/ABC/status/1284323661919461377?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1284323661919461377%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwiadomosci.com%2Fstarcie-policji-ze-zwolennikami-ruchu-blm-zniszczony-pomnik-krzysztofa-kolumba-w-parku-granta%2F (data dostępu: 01.01.2021).

[2] Głosowanie powszechne odbyło się 3 listopada 2020, elektorzy spotkali się 14 grudnia 2020.

[3] Zob. https://www.reuters.com/article/us-usa-election-poll/half-of-republicans-say-biden-won-because-of-a-rigged-election-reuters-ipsos-poll-idUSKBN27Y1AJ (data dostępu: 14.01.2021).

[4] Zob. J. Ortega Y Gasset, Bunt Mas, Zakrzewo 2016, s. 19, 57, 74-75, 87, 92-93, 102.

[5] E. Jung, Władztwo miernot. Jego rozpad i zastąpienie przez Nowe Imperium, Kraków 2019, s. 242.

[6] Zob. G. Le Bon, Psychologia tłumu, Warszawa 1994.

[7] Zob. M. Castells, Władza komunikacji, Warszawa 2013, s. 171.

[8] Zob. M. Bednarz, Medialna mitologizacja rzeczywistości, [w:] Mediatyzacja kampanii politycznych,
M. Kolczyński, M. Mazur, S. Michalczyk (red.), Katowice 2009, s. 116.

[9] K. Churska, Symboliczne podstawy demokracji, [w:] Problemy współczesnej demokracji w ujęciu socjotechnicznym, P. Pawełczyk (red.), Poznań 2005, s. 10-23.

[10] Cyt. za: R. Kirk, Konserwatywny umysł. Od Burke’a do Eliota, Kraków 2017, s. 221 i 224.

[11] Proszę spojrzeć kto podpisał się pod listem w tym duchu: https://harpers.org/a-letter-on-justice-and-open-debate/ (data dostępu: 01.01.2021).

[12] „To jest cała tajemnica szczęścia i cnoty. Lubić to, co się musi robić. Wszelkie warunkowanie zmierza do jednej rzeczy: do sprawienia, by ludzie polubili swe nieuniknione przeznaczenie społeczne”. A. Huxley, Nowy wspaniały świat, Warszawa 2018, s. 18.

[13] Najdosadniej opisany powyżej świat oddają słowa z końcowych stron powieści: „Świat jest stabilny. Ludzie są szczęśliwi, otrzymują wszystko, czego zapragną, a nigdy nie pragną czegoś, czego nie mogą otrzymać. Są zamożni, bezpieczni, zawsze zdrowi; nie boją się śmierci; żyją w stanie błogiej niewiedzy o namiętnościach
i starości; nie prześladują ich matki i ojcowie; nie mają żon, dzieci, kochanków ani kochanek, budzących silne uczucia; są tak uwarunkowani, że praktycznie nie są w stanie postępować inaczej, niż powinni”. Tamże, s. 212.

[14] „Czy zdajesz sobie sprawę, że nowomowa jest jedynym językiem na świecie, którego słownictwo kurczy się
z roku na rok? […] Czy nie rozumiesz, że nadrzędnym celem nowomowy jest zawężenie zakresu myślenia? W końcu doprowadzimy do tego, że myślozbrodnia stanie się fizycznie niemożliwa, gdyż zabraknie słów, żeby ją popełnić. Każde pojęcie da się wyrazić wyłącznie przez jedno słowo o ściśle określonym znaczeniu, natomiast wszystkie znaczenia uboczne zostaną wymazane i zapomniane. […] Proces ten będzie postępował długo po naszej śmierci. Z roku na rok będzie coraz mniej słów i coraz węższy zakres świadomości.”. G. Orwell, Rok 1984, Warszawa 2018, s. 62-63.

[15] „Mama, tato i wujek siedzą i rozmawiają. To coś podobnego jak chodzenie pieszo, tylko jeszcze rzadsze” i „Nikt już nie słucha. Nie mogę mówić do ścian, bo one na mnie krzyczą. Nie mogę rozmawiać z żoną, bo ona słucha ścian. Potrzebny mi ktoś, kto mnie wysłucha. Może jeśli będę mówił dostatecznie długo, wyniknie z tego jakiś sens”.  R. Bradbury, 451° Fahrenheita, Warszawa 2018, s. 16 i 80-81.

O autorze

Jakub Krupa

Politolog, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UJ, laureat nagrody dziekana Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych za najlepszą pracę magisterską w roku 2019/2020 pt. „Przedstawianie stanu wojennego w narracjach historycznych i prasowych”. Współpracownik Towarzystwa Edukacyjno-Naukowego „Ośrodek Myśli Politycznej” i Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Krakowie.

Zobacz wszystkie artykuły autora